18. Mogło być gorzej ?

98 14 0
                                    

Louis chcąc wyjść z tej sytuacji cało, gwałtownie odepchnął biodra chłopaka pchając je w stronę baterii prysznicowej, ten zaskoczony uderzył pośladkiem w kurek do regulacji temperatury wody, zmieniając ją na wrzątek.
Krzyk, pisk i długa wiązanka przekleństw. To jedyne co było słychać w pomieszczeniu, Harry natychmiast zmienił temperaturę wody na chłodną i skierował ją na pieczące miejsce, nie wiele to pomogło, jego penis nadal boleśnie pulsował, nawet przy minimalnym dotyku i chłodnej wodzie.
-Boli?
Louis niepewnie zapytał młodszego chłopaka, czuł się winny całej tej sytuacji, ale to przecież nie jego wina, że się poślizgnął. Jednego był pewien jego były chłopak jest teraz wściekły, a on chyba może się zbierać do domu.
-Chyba lepiej będzie jak już pójdę, nie chce zrobić nic gorszego.
-Myślisz, że da się mnie jeszcze bardziej uszkodzić? Wątpię.
-Nie zrobiłem tego celowo.
-Oczywiście, ale celowo chcesz mnie teraz zostawić takiego umierającego. Pewnie tak najłatwiej, zostaw mnie, mój penis i tak pewnie zaraz odpadnie więc do niczego ci się już nie przydam.

Nie wiadomo czy Harry chciał w tym momencie wzbudzić litość czy po prostu zdenerwować Louisa i sprawić by ten naprawdę czuł się jeszcze bardziej winny. Niewątpliwie to drugie wyszło mu perfekcyjnie.
-Czekam w salonie
To jedyne co powiedział do niego chłopak, kiedy opuszczał brodzik a po chwili łazienkę już w pełni ubrany. Louis w tym momencie dziękował bogu za to że wychowywał się głównie w gronie kobiet. Dzięki temu znał kilka sposobów na oparzenia i radzenie sobie z podobnymi problemami. Bez chwili zawahania zaczął szykować wszystkie znane mu naturalne specyfiki na oparzenia. Teraz jeszcze nie wiedział w jakim stanie są oparzenia młodszego chłopaka, ale znając trochę podobnych przypadków wiedział, że  nie mogą być one bardzo duże. Przecież czas kontaktu skóry z wodą nie był duży a jej temperatura nie mogła przekraczać około 70 stopni. Miał już wszystko naszykowane, gdy Harry wszedł do pokoju ubrany tylko w koszulkę.
-jednak zostałeś...
-Przecież powiedziałem, że będę czekał w salonie. Usiądź, chciałbym ci jakoś pomóc, naszykowałem kilka sprawdzonych trików powinno pomóc. Rano pójdę jeszcze po specjalny żel chłodzący.
-Tylko ostrożnie, na prawdę bardzo boli.
-Ok więc... To będzie może trochę dziwne ale na pewno ci pomoże, może nie od razu, ale efekty z pewnością będą.
-Jeśli masz zamiar mi teraz obciągać to nawet nie próbuj.
-Myślisz, że celowo podniósł bym temperaturę wokół twojego penisa wiedząc, że  jest oparzony? Nie ważne, nie to będę robił.
Louis pomógł Harry'emu ułożyć się wygodnie na plecach, bardzo delikatnie ułożył w okolicach oparzenia gaziki. Odkręcił słoik z miodem i powoli nałożył go na chore miejsce, to musiało wyglądać nieco zabawnie gdy Harry przyglądał się temu bardzo zaciekawiony, problem zaczął się dopiero gdy jego penis zaczął reagować na dotyk starszego chłopaka. Louis widząc co się dzieje zawinął całość cienką gazą a na niej ułożył paski lodu, całość owinął bandażem. Był z siebie zadowolony, kiedy jeszcze mieszkali razem kupił specjalnie foremki do lodu dzięki którym woda zmieniała się w długie płaskie sople.
-Gotowe, teraz tak jakby nie możesz sikać, ale nawet kilka godzin z takim opatrunku da efekt, mogę Ci za jakiś czas zmienić lód żeby ciągle to miejsce było chłodzone.
-Cóż więc... Dzięki? Czy to znaczy że zostaniesz na noc?
-A mam inne wyjście? Przecież  nie zostawię cię takiego umierającego. Pójdę tylko umyć ręce i zaraz do ciebie wrócę.
Harry uśmiechnął się teraz jak głupi, był zadowolony, że Louis zostanie na noc, tylko po to by móc się nim zaopiekować. To dla niego taki mały znak, chłopak nadal trochę się o niego martwi a to znaczyło, że nadal chociaż trochę mu na nim zależy. Nie musiał czekać długo, po kilku minutach szatyn siedział przy łóżku i delikatnie głaskał jego udo.
-Naprawdę nie chciałem tego wypadku.
Szepnął Louis, w jego głosie można było wyczuć niepewność.
-Wiem ale to już się stało, teraz musisz się mną po prostu trochę zająć. Dobrze wiesz, że nie mógłbym mieć nic przeciwko temu, lubię tę twoją opiekuńczą stronę, to sprawia, że czuję się tak jakby trochę ważny.
Reszta wieczoru miała im spokojnie na luźnej rozmowie do momentu kiedy Louis zorientował się, że jego rozmówca ma go zwyczajnie gdzieś bo zaczął cicho pochrapywać.
-Serio Styles znowu zacząłeś chrapać, kupię ci w aptece plastry na chrapanie. Przecież jak będziemy ze sobą sypiać w życiu nie zasnę przy tym dźwięku.

Być może Harry podświadomie słyszał, wypowiedziane słowa i mimowolnie się uśmiechnął, ale przecież szatyn siedząc oparty o łóżko nie mógł tego widzieć. Był zamyślony, musiał jakoś zaplanować sobie całą noc i ustawić odpowiednio budzik by ten co godzinę dzwonił i przypominał o dołożeniu lodu na ciało chorego chłopaka. Przez myśl przemknęło mu nawet zawiezienie go do szpitala jednak postanowił podjąć ostateczną decyzję rano kiedy dokładnie obejrzy oparzenie. Naprawdę miał nadzieję, że wizyta w szpitalu nie będzie konieczna, przecież ta sytuacja wynikła z jego niezdarności.
Nocą kiedy Harry zaczął się budzić Louis od razu podał mu przygotowaną dawkę leków przeciwbólowych i ułatwiających sen. Dzięki temu Harry mógł przespać spokojnie resztę nocy bez obawy o ból, a Louis... Cóż chwilami czuł się naprawdę dziwnie kiedy dotykał penisa młodszego chłopaka a on zupełnie nie reagował. Z jednej strony to naprawdę dobrze przecież rosnąca erekcja mogła tylko pogorszyć sprawę, jednak z drugiej szatyn nie lubił kiedy czyjeś ciało, a dokładniej Harry'ego nie reagowało na jego dotyk. Nad ranem udało mu się w końcu zasnąć, bez myślenia o niewinnie wyglądającym chłopaku, z bajecznie śmiesznym opatrunku na penisie.

Fighter - LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz