19. Humorki

107 16 1
                                    

Ranek przyszedł wcześniej niż ktokolwiek by się spodziewał, niższego chłopaka obudził cichy jęk osoby z kręconą czupryną. Nie znają się od dziś więc Louis wiedział, że nie jest to jeden z tych dobrych jęków, jęków przyjemności. Od razu odwrócił się w jego stronę by zobaczyć grymas na pięknej twarzy, momentalnie po żałował gwałtownego ruchu gdy jego kark wydał ten okropny dźwięk strzelających kości a po całym kręgosłupie rozszedł się nie przyjemny ból.
Jednak dziś to nie on był tym poszkodowanym, to Harry cicho pojękiwał czując brak działania leków.
Już miał pytać czy boli ale szybko się opamiętał.
-Wiem, że boli, dasz radę iść sam do łazienki? Naszykuje ci w tym czasie kolejny okład, sprawdzimy jak to wygląda i określimy czy nie jest potrzebna interwencja lekarza.
-Traktujesz mnie jak jakiś obiekt medyczny? W skali od boli do boli w chuj, boli mnie kurewsko mocno. Myślisz, że potrzebuję lekarza?
Harry niespodziewanie stał się dość drażliwy i opryskliwy, ale przecież był poranek więc to u niego normalne, ból tylko wszystko potęgował.
-Myślę, że to brak działania leków, weź szybki prysznic a ja w tym czasie zrobię ci jedzenie, nie dostaniesz leków na pusty żołądek.
-Daj mi te leki i przestań mi matkować!
Możliwe, jeśli Louis by go nie znał udał by teraz obrażonego i podałby mu tabletki. Jednak jego plan działania był zupełnie inny, ciągnąc Harrego za łokieć wepchnął go do łazienki i zamknął drzwi, ba nawet zablokował klamkę wsadzająć pod nią miotłę. Po kilku sekundach młodszy chłopak dał sobie spokój a Louis usłyszał szum wody. Pospiesznie zrobił mu śniadanie, zwykłe kanapki z serem i pomidorem, a potem pośpiesznie odblokował łazienkę.
Śniadanie zjedli w ciszy, może dość nie przyjemnej, ponieważ Louis miał wrażenie, że młodszy chłopak chce robić mu na złość. Najpierw robił aferę o brak leków przed śniadaniem, potem o zatrzaśnięte drzwi od łazienki, na sam koniec stwierdził brak potrzeby zmiany opatrunku i udał obrażonego dzieciaka.
Nie od dziś wiadomo, że chory mężczyzna w domu to gorsze doświadczenie niż wojna, jednak Louis nie chciał się tak łatwo poddać. Już od samego rana był stanowczy, chciał pokazać, kto rządzi teraz w tym mieszkaniu, i że nie zniesie słów sprzeciwu. W ten sposób zaczynała się kolejna batalia o opatrunek, gdzie Harry trzymał gumkę bokserek a Louis próbował mu je ściągnąć. Na szczęście Harry, a może na nie szczęście w pewnej chwili Lou szarpnął trochę za mocno, fakt rozerwania bielizny i wzrok Harrego w tamtym momencie z pewnością nakręcił Louisa jednak krzyk bólu zielonookiego szybko wypędził z jego głowy niecne zachcianki.
-Widzisz Hazz, gdybyś się nie szarpał byłoby już po wszystkim, a tak teraz cię boli i obaj jesteśmy źli.
Harry nawet nie miał zamiaru się teraz odzywać, czuł jak robi się czerwony na twarzy tym razem nie ze złości. Czuł jak jego bielizna zrobiła się praktycznie całkiem mokra i nie miał pojęcia czym było to spowodowane, plama w miejscu gdzie były rozdarte bokserki powiększała się z każdą sekundą.
Louis widząc zakłopotanie chłopaka postanowił zrobić coś co zawsze robił w takich sytuacjach ze swoimi siostrami, nie chodzi oczywiście o jakieś zboczone rzeczy, raczej o sytuację z jakąś raną albo skaleczeniem. Delikatnie odwrócił głowę w odpowiednim kierunku, tak by młodszy chłopak nie widział tego co będzie robił. Bardzo powoli zsunął jego bieliznę, widok nie napawał optymizmem, malutkie bąbelki z oparzenia po prostu peękły. Dla Louisa oznaczało to jedno Harry będzie bardziej cierpiał, w tej sytuacji raczej żadne leki nie pomogą, można próbować tylko połowicznie łagodzić ból. Starszy mężczyzna już to wiedział teraz trzeba było to przekazać drugiemu, widząc go w takim stanie nie miał serca psuć mu humoru jeszcze bardziej, dlatego z apteczki, którą postawił przy łóżku wyjął pantenol i po krótkim ostrzeżeniu brzmiącym "uwaga zimne" spryskał pianką całe krocze chłopaka. Ciało Harrego delikatnie się napięło a palce u stóp podkurczyły się, Louis chciał by chłopak był spokojniejszy, przecież to nie było nic krępującego. No ok, może i było ale nie znają się od dziś, Tomlinson położył się obok chłopca i patrząc w jego zielone załzawione oczy pocałował go. To był najczulszy pocałunek jaki kiedykolwiek przeżył, ruchy jego ust były bardzo delikatne, a dłoń szybko powędrowała na policzek. Chciał ukoić nerwy chłopaka i chyba całkiem nieźle mu się to udało, bo Harry delikatnie się uśmiechnął szepcząc: - Wróć do mnie
-Przecież jestem, i na razie nigdzie się nie wybieram.
-Wróć do mnie jako chłopak
Słowa Harrego wpłynęły z jego ust niczym cichy szelest liści w lesie, tak bardzo chciał by Louis był znów jego bez względu na to co dzieje się w ich życiu.
-Hazz to nie jest rozmowa na teraz, jeszcze wczoraj ustalaliśmy zasady naszego układu. Tłumaczyłem ci, że mam dość martwienia się o to czy wrócisz z walki w jednym kawałku. Wydaje mi się, że ten układ to też nie jest dobry pomysł, to się nie uda.
Łagodny wyraz twarzy zmienił się w zawiedziony i smutny, Harry naprawdę myślał, że to może się udać. Starał się, zrobił kolację, kupił pieska, prawdopodobnie był w stanie zrobić dla Louisa wszystko, jednak był mały problem Louis go nie chciał.
Jak to się dzieje, że jednego dnia z kimś rozmawiasz, ustalasz wszystko a drugiego wszystko jakby się kasuje. Zazwyczaj w takiej sytuacji myślisz o tym co zrobiłeś źle, i właśnie tak samo myślał Harry. Dokładnie przeanalizował ostatnie godziny i nie przyszło mu do głowy nic, co mogłoby wpływać na zmianę decyzji przez starszego chłopaka. Chociaż była jedna rzecz i teraz zielonooki miał zagwozdkę, czy jego Louis mógłby w tej chwili traktować go jako tylko obiekt seksualny?
Owszem, i to dlatego nie chciał już tego układu, bał się, że oparzenie uszkodziło coś w dolnych partiach ciała i nie wszystko będzie działać jak należy, tak przynajmniej myślał Harry i zamierzał mu udowodnić w jak wielkim błędzie się znajduje.

Może znajdzie się ktoś chętny do zrobienia okładki? Jest ktoś kto ma o tym pojęcie?

Fighter - LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz