-Boisz się tak? Boisz się, że nie sprostam teraz twoim oczekiwaniom prawda?
-Hazz o czym ty mówisz? To nie o to chodzi, może gdyby było odwrotnie, że zaczęlibyśmy najpierw od łóżka, potem w stronę związku to by się udało, jednak w drugą stronę to nie zadziała.
-Przyznaj się boisz się tego, że mój penis nie będzie jak dawniej!
-Harry to co mówisz jest bez sensu.
Kolejne zdania w ich dialogu tylko bardziej nakręcaly obu chłopaków na kłótnie, choć obaj wiedzieli, że za chwilę mogą paść słowa, których będą żałować naprawdę długo.
-Co? Już nie jara cię mój kutas? Zapomniałeś już jak to dobrze mieć go w tyłku? A może boisz się, że jak mi stanie nie będzie taki duży by zadowolić twój wielki tyłek?
-Twierdzisz, że mój tyłek jest wielki? To raczej twój penis jest malutki, żebyś widział Brandona, on przynajmniej ma się czym chwalić.
Kim do cholery jest Brandon i dlaczego Louis wie jakiego ma penisa?
Harry był w tym momencie na skraju załamania, nie chciał tego pokazać ale myśl, że jego Louis dotykał innego członka tak bardzo go bolała. On wcale nie myślał, że tyłek Lou jest duży, był idealny dla niego. Może i jego penis nie był jakimś king kongiem ale na pewno był powyżej średniej krajowej. Louis zawsze peszył go mówiąc: " twój penis jest po prostu ładny i mój "
Jednak w tamtej chwili to nie miało znaczenia, temperatura w pokoju rosła a żaden z nich nie chciał pozwolić na wygraną drugiego, więc kłócili się jak idioci kilka godzin, by postawić na swoim, obaj wylali dużo łez, obaj też powiedzieli naprawdę za dużo. Jakimś cudem zasnęli z oczami mokrymi od łez, ze smutkiem na twarzy. Nie wiadomo co było gorsze, usłyszane słowa czy te wypowiedziane, o których wiedzieli jak bardzo ranią tego drugiego.
Pierwszy obudził się Louis, przeskanował ciało Harrego zatrzymując się dłużej przy oparzeniu, lek dobrze działał, drobne ranki trochę przyschły ale całość wyglądała na bardzo bolesną. Przez chwilę zastanawiał się czy nie powinien po prostu wyjść, przecież usłyszał dziś stanowczo za dużo złych słów. Jednak z drugiej strony, czy chciał zostawić Harrego zdanego tylko na siebie? Na pewno nie, dlatego ponownie wziął spray z lekiem z zaczął pryskać miejsce choroby.
-Kurwa ochujałeś Louis?!
-Cholera przepraszam zapomniałem, że śpisz a to jest takie zimne.
Louis pospiesznie zaczął zbierać ręką pianę z leku, przez pośpiech zrobił to trochę mało delikatnie.
-Nie dotykaj mojego penisa, weź sobie tego Brandona!
-Nie zaczynaj Harry, wymyśliłem to.
-Tego całego Brandona czy to, że mój penis jest malutki?
Louis nerwowo się zaśmiał, ale przy jego oczach zaczęły robić się malutkie zmarszczki, to zwiastowało jego lepszy humor.
-Jedno i drugie, nie widziałem na żywo większego penisa niż twój.
Przyznał nieśmiało.
-Mógłbym powiedzieć, że nie widziałem większego tyłka niż twój ale to byłoby nie miłe, poza tym widziałem, a twój tylek jest fajny lubię jego kształt i miękkość skóry.
Harry przez chwilę się rozmarzył wracając myślami do starych czasów, gdy byli jeszcze razem.
-um... Przepraszam za te wszystkie słowa.
-ja też wcale tak nie myślę, bardzo lubię rozmiar twojego tyłka i myślę że mój sprzęt nadal działa jak należy.
-Skąd ta pewność? Na pewno nie byłeś w łazience pod prysznice bo widziałem resztki pianki na twoim ciele.
-To nie była pianka...
-O boże ty zboczeńcu! Chcesz mi powiedzieć, że masturbowałeś się gdy ja spałem obok, niczego nie świadomy?
-Od razu nie swiadomy, Lou... Twoje jęki doprowadziły mnie na skraj, no może pomogłem sobie trochę macając twój tyłek.
-Natychmiast marsz do łazienki i zmyj to z siebie.
-Mam zmyć z siebie miłość? To może od razu zmyje też ją z ciebie?
Louis wyglądał na zdziwionego całą tą sytuacją ale coś mu tu nie pasowało,jak to z niego, przecież on nie był brudny.
-Ze mnie? A niby gdzie jest ta twoja miłość?
-Na twoich pośladkach?
Harry szepnął bardzo nie pewnie.
-Co do kurwy?!
-Louis przez sen zacząłeś się ocierać o mojego penisa, to trochę bolało... Więc kiedy odsunąłem się ty jęknąłeś, wtedy nie mogłem się powstrzymać by nie dotykać twoich pośladków. Więc będąc pewnym, że będzie mnie bolało gdy w ciebie wejdę po prostu rozsunąłem lekko twoje pośladki i wsunąłem się tak jakby między nie? No i...
-To był gwałt! Nie byłem świadomy!
-Ale Lou... Ja... Przecież nigdy bym cię nie skrzywdził, ja nawet w tobie nie byłem i to ty zacząłeś się ocierać. Myślałem, że nie śpisz a po tej kłótni prostu nie chcesz mnie patrzeć dlatego leżałeś tyłem. Louis naprawdę przepraszam, nie chciałem zrobić tego przeciw tobie ale nie broniłeś się.
-Bo kurwa spałem!
Harry czuł jak w jego oczach zaczęły zbierać się łzy, nie potrafił ich powstrzymać. Wybuchnął płaczem z cichym przepraszam na ustach. Migiem wstał i poszedł szybko do łazienki osuwając się na zimne płytki. Powoli docierało do niego jak mógł w tym momencie czuć się Louis, jeśli faktycznie spał Harry w pewien sposób go wykorzystał, a ta myśl na pewno nie pomagała w obecnej sytuacji. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się jak to wszystko naprawić przecież jego walka o Louisa dopiero się zaczynała a on już był na straconej pozycji. Bez zastanowienia wszedł pod prysznic i odkręcił ledwo ciepłą wodę, jego najwrażliwsza cześć ciała nadal nie miała ochoty na kontakt z czymkolwiek co jest ciepłe. Po szybkiej toalecie założył luźną bieliznę, trochę za dużą koszulkę i w takim stroju wrócił do pomieszczenia, w którym czekał na niego zapłakany chłopak.
CZYTASZ
Fighter - Larry
FanficSport nie jest dla mięczaków, trzeba mieć jaja aby móc wyjść na ring i zwyczajnie obić komuś mordę. Ale co dzieje się w sytuacji kiedy musisz walczyć o przetrwanie? W boksie nie ma czasu na taktykę, liczy się refleks, spryt, siła i oczywiście twarda...