1.

1.4K 50 1
                                    

Przez okropny dźwięk budzika od razu zerwałam się z łóżka. Była dokładnie 7:00, dobrze, że to chociaż piątek. Tak bardzo nie chciało mi się nic robić, że nawet wyłączenie tego okropnego urządzenia sprawiło mi wielką trudność. Powolnie ześlizgnęłam się z łóżka, wyciągnęłam z szafy jakieś czyste ciuchy i udałam się do łazienki. Szybko wzięłam prysznic, zrobiłam sobie lekki makijaż, żeby przykryć swoje wory pod oczami spowodowane wczorajszą nocną nauką do testu z historii, przebrałam się, zabrałam plecak i zbiegłam na dół.

-Dzień dobry!- w kuchni spotkałam swoją mamę z wyśmienitym humorem.

-Może i dobry.-lekko się do niej uśmiechnęłam i zabrałam się za robienie sobie tostów.

-Mandy dzwoniła przed chwilą i powiedziała, że nie odbierasz od niej telefonów. Kazała Ci przekazać, że wpadnie dziś popołudniu.-ogłosiła.

-Nie wiem dlaczego ona nie zrozumiała jeszcze tego, że jeśli nie odbieram to może nie mam ochoty z nią rozmawiać.-warknęłam. Nigdy nie przepadałam za swoją kuzynką, Mandy. Ona była we wszystkim idealna, piękna, mądra i nawet nasza babcia wolała ją ode mnie. Nie chodziło o to, ze byłam zazdrosna, bo w końcu była moją rodziną... Ale nigdy nie lubiłam i nie rozumiałam ludzi, którym wszystko się w życiu udawało.

-Przesadzasz.-machnęła ręką.- Ona cię po prostu bardzo lubi.

-Szkoda, że ja jej już nie koniecznie.-dokończyłam swojego tosta i udałam się do wyjścia.

-Mam dziś nocną zmianę, nie zapomnij zabrać kluczy.- przypomniała mi mama. Była ona lekarzem w jednym z miejscowych szpitali. Jeśli miałabym wybrać jedną z najbardziej niewdzięcznych prac na świecie to wybrałabym właśnie zawód mojej mamy. Często wracała do domu zapłakana po nieudanych operacjach i opowiadała mi historie ludzi, którzy tracili swoich najbliższych. Zawsze podziwiałam ją za to że ma tak wytrzymałą psychikę, a poza tym wychowywała mnie sama, co też nie było łatwym zadaniem.

Szybko zabrałam z szafki kluczyki i udałam się do szkoły, spacerkiem zajęło mi to około 15 minut, tak że równo zdążyłam na pierwszą lekcję. Od razu przysiadłam się do Chrisa, mojego przyjaciela. W swoim życiu miałam tylko dwóch zaufanych ludzi i byli nimi moi najlepsi przyjaciele, od kołyski: Chris i Kate.

-Cześć.-przywitałam się z nim. -Gdzie Kate?-spytałam rozglądając się po klasie, ale nigdzie jej nie widziałam.

-Założę się że przygotowuje się do jutrzejszej imprezy.-zaśmiał się.

-Jakiej imprezy?-spytałam zaskoczona.

-No jak to jakiej? Jamesa, zapraszał nas w tamtym tygodniu. Zresztą zaprosił chyba całą szkołę.-wytłumaczył.

-A no rzeczywiście.-przypomniałam sobie.- W takim razie pewnie się nie obrazi jak nie pójdę.

-Czemu miałabyś nie iść?- spojrzał na mnie z miną mordercy.

-Bo nie mam ochoty. Dobrze wiesz, że nie lubię takich imprez.-warknęłam. Chris pewnie nawet nie miał siły się na mnie wkurzać bo już się nie odezwał. Byłam chyba najbardziej antyspołeczną osobą w szkole. Nie lubiłam imprez i tych całych spędów, to mnie po prostu męczyło.

Po cholernie dłużącej się lekcji udaliśmy się z Chrisem po kawę, żeby chociaż trochę rozbudzić się przed testem z historii i poszliśmy go napisać, następnie udaliśmy się na lunch i na kolejną lekcję, tym razem chemii. Nie przepadałam z tym przedmiotem, tak samo jak za matematyką. Jeszcze dziś trafiła się nam sekcja żab, co było chyba najgorszym zajęciem w całym semestrze.

-Szybko dobierzcie się w pary!-krzyknęła nauczycielka, od razu odwróciłam się w stronę Chrisa, ale wyprzedziła mnie Melisa. Szlak! Wróciłam na swoje miejsce i nie wiedziałam co zrobić. Nagle ktoś się do mnie dosiadł. To był wysoki brunet z niebieskimi oczami, kojarzyłam go chyba z naszej drużyny futbolowej, ale nie byłam pewna.

Last Kiss. JB. GH.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz