*Dwa tygodnie później*
Przetarłam oczy spoglądając na zegarek, była godzina siódma dwadzieścia dwa, zaspałam. Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Rozczesałam swoje wielkie ,,afro" na głowie, umyłam twarz, zęby, ubrałam pierwszą lepszą koszulkę, którą wyciągnęłam z szafy, na nogi wciągnęłam swoje ulubione poprzecierane rurki, zabrałam torbę i zbiegłam na dół. Mamy oczywiście nie było, zostawiła mi tylko w kuchni karteczkę z listą zakupów, którą szybko schowałam do kieszeni i pobiegłam do auta. Wkurzona na siebie i cały świat, zaparkowałam na pierwszym wolnym miejscu parkingowym i pobiegłam do szkoły, spóźniłam się tylko dziesięć minut więc obyło się bez reprymendy od nauczyciela.
Rozejrzałam się po klasie zatrzymując wzrok na Justinie, który szeroko się do mnie uśmiechnął, ale miejsce obok niego zajęła jakaś laska, która wgapiała się w niego jak w obrazek. Okej, dziwnie się poczułam, ale nie miałam zamiaru tego komentować. Chris i Kate pojechali dziś na wizytę kontrolną do szpitala, więc zostałam sama. Usadowiłam się na pierwszym lepszym miejscu obok jakiejś dziewczyny z wielkimi okularami i rudą czupryną i wyjęłam z plecaka podręcznik.
-Anissa, tak?-spytała puszczając mi przyjazny uśmiech.
-Um, tak.-pokiwałam głową.-Skąd mnie znasz?-byłam trochę zdziwiona, przecież ja jej nie kojarzyłam.
-Ty jesteś dziewczyną Biebera.-ogłosiła spoglądając na niego, a później na mnie.
-Jednak chyba nie jestem, masz złe informacje.-powiedziałam trochę chamsko i odwróciłam się do tablicy. Nie powinnam jej tak traktować bo przecież nie zrobiła mi nic złego, ale mój humor dzisiaj był tak okropny, że nawet bezsensowne rzeczy wywoływały u mnie gniew, ale powiedziałam jej prawdę, przecież nie byliśmy parą.
Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę szybko wyszłam z klasy od razu udając się do automatu, żeby zażyć swoją dzienną dawkę kawy, a następnie poszłam do szafki, żeby odłożyć książki.
-Co u mojej pięknej, An?- głos Justina wyrwał mnie z rozmyślań nad pracą domową z angielskiego.
-Nie wiem, chyba okej.- wzruszyłam ramionami odwracając się do niego.
-Chyba?-spytał całując mnie w policzek.
-Po prostu gorszy dzień.-lekko się uśmiechnęłam.
-Stęskniłem się za tobą.-powiedział zbliżając się do mnie.
-Okej.-pokiwałam głową.-A co robiłeś w weekend?-spytałam sarkastycznie i delikatnie go odepchnęłam. Nie miał czasu nawet na jednego smsa, żeby poinformować mnie, że żyje, a teraz twierdzi, że się za mną stęsknił, beznadziejne gadanie.
-An?-spojrzał na mnie pytająco, chyba w końcu zrozumiał o co chodzi. To nie była przecież pierwsza taka sytuacja.-Dlaczego mnie odpychasz?-spytał świdrując wzrokiem dziurę w mojej głowie.
-Bo jestem cholernie pojebana, do tego cholernie zazdrosna i wszyscy mnie wkurzają.-burknęłam zakładając ręce na piersi.
-Jesteś o mnie zazdrosna, kochanie?-spytał łapiąc moją rękę.
-Żartowałam przecież.-powiedziałam powstrzymując śmiech i wzięłam łyka kawy, która od razu została mi zabrana, a na ustach poczułam mięciutkie usta.
-Ja jestem kurewsko zazdrosny.-powiedział na chwilę przerywając pocałunki. Jak to możliwe, że w przeciągu pięciu minut mój humor tak diametralnie się poprawił? To było straszne.-Muszę iść na trening.-powiedział uważnie mi się przyglądając, tak wyglądałam dziś jak kupa, ale to nie była moja wina.
-Zaspałam, stąd ten okropny widok.-powiedziałam ignorując jego wcześniejsze słowa.
-Od kilku tygodni to mój ulubiony widok, skarbie.-puścił mi szelmowski uśmieszek i zbliżył się do mojego ucha.- Widzimy się później?-szepnął, a ja tylko pokiwałam głową, po czym mocno się w niego wtuliłam i udałam się na lekcje. Czas okropnie mi się dłużył, ale w końcu o godzinie piętnastej opuściłam ten okropny budynek udając się do marketu na zakupy, a później wróciłam do domu. Byłam padnięta. To nie był bardzo produktywny dzień, jednak niemiłosiernie mnie zmęczył. Szybko rozpakowałam wszystkie siatki i zjadłam swój późny obiad, a później rozłożyłam się na kanapie na chwilę usypiając.
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu, przez co dostałam mini zawału. Szybko odszukałam go wyjmując z zagięcia w kanapie i odebrałam połączenie, to była mama.
-An, gdzie jesteś?-spytała poważnym głosem.
-W domu.-powiedziałam przecierając oczy.- Coś się stało?
-Przyjedź szybko do mnie do szpitala, przed chwilą przywieźli na oddział Justina.-powiedziała, a ja w tym momencie zamarłam, czułam jakby moje serce przestało bić.
-Co mu jest?-spytałam przerażona.
-Nie wiem, jakiś wypadek na boisku. Karetka przywiozła go prosto ze szkoły. Za chwilę pójdę dowiedzieć się więcej.-wytłumaczyła twardym głosem. Mama zawsze w takich sytuacjach potrafiła zachować zimną krew.
-Już tam jadę.-powiedziałam i szybko pobiegłam po kluczyki, założyłam buty i z prędkością światła pojechałam do szpitala. W moim życiu chyba nie było chyba jeszcze takiego momentu, w którym była bym tak przerażona jak teraz. Krzywo zaparkowałam na parkingu i udałam się do środka. Na recepcji stała akurat dobra koleżanka mojej mamy.
-Szukasz mamy?-spytała uśmiechnięta, ale patrząc na moją minę chyba zrozumiała, że coś się stało.
-Nie. Szukam Justina Biebera? Gdzie on jest?-spytałam czując jak zaczynają szczypać mnie oczy, ale wtedy pojawiła się mama, która od razu zaprowadziła mnie do jego sali. Leżał sam, nieprzytomny, przykryty tylko cienką kołdrą, poprzypinany to tykającej aparatury.
-To dość mocny wstrząs mózgu, Justin jest w tymczasowej śpiączce. Powinien niedługo się wybudzić.- wytłumaczyła mi, łapiąc mnie za rękę. Boże, dlaczego musiało się to stać akurat jemu? W tym momencie miałam tylko najczarniejsze scenariusze. Nie wyobrażałam sobie tego, że teraz mogłoby go zabraknąć w moim życiu.-Przyniosę ci coś od uspokojenia.-ogłosiła wychodząc z sali, a ja bezsilnie usiadłam na krześle i patrzyłam na niego uświadamiając sobie, że zakochałam się, pierwszy raz w swoim życiu.
Złapałam jego rękę i zbliżyłam ją do swojej twarzy. Tak okropnie, chciało mi się płakać, ale nie mogłam się rozkleić, pokazać innym swojej słabości. Byłam zła na siebie za to, że czasami zachowywałam się wobec niego jak idiotka, przecież tak bardzo mi na nim zależało.
Posłusznie wzięłam tabletki, które dała mi mama, a kiedy wróciłam było tam kilka osób. Mama Justina, którą widziałam kiedyś tylko na zdjęciach i jeszcze jedna kobieta, chyba jego babcia, kilka pielęgniarek i lekarz. Powolnie weszłam do środka i ustalam tuż przy drzwiach.
-Anissa?-spytała mama Biebera, na co ja pokiwałam głową. Myślałam, że nie wie o moim istnieniu.-Prosiłam go żeby na siebie uważał, nie wiem jak to się mogło stać.-powiedziała ze łzami w oczach, bałam się, że ja też za chwilę wybuchnę płaczem.
-Mama mówi, że z tego wyjdzie, że to tylko tymczasowa śpiączka.-ogłosiłam wymuszając lekki uśmiech. Przedstawiłam się jeszcze babci Justina i zostałam z nim sama, gdyż one poszły na rozmowę z lekarzem.
***
Obudziła mnie mama szarpiąc moje ramię. Usnęłam na fotelu trzymając Justina za rękę. Spojrzałam na zegarek. Była już prawie trzecia nad ranem.
-Ann, chyba czas na Ciebie, jedź do domu się przespać, wrócisz tu jutro. Nie ma sensu tutaj siedzieć.-powiedziała zmieniając Justinowi jakieś kroplówkę, a później wyszła z sali. Miała rację, musiałam trochę się ogarnąć, żeby móc później jakoś funkcjonować.
-Proszę Cię, wracaj szybko.-powiedziałam mu do ucha i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach po czym wyszłam powolnie ze szpitala.

CZYTASZ
Last Kiss. JB. GH.
Fanfiction"POZWÓL MI BYĆ TWOJĄ OSTATNIĄ MIŁOŚCIĄ." "JESTEŚ ODPOWIEDZIALNY ZA TO, CO SPIEPRZYŁEŚ."