16.

461 25 1
                                    

-Anissa!-babcia powitała mnie mocnym uściskiem. Miała na imię Sofia i od śmierci dziadka mieszkała sama. Tak bardzo lubiłam spędzać z nią czas, a tak rzadko ostatnio to robiłam. Już dawno chciałyśmy z mamą, żeby zamieszkała z nami, ale babcia stwierdziła, że nie chce opuszczać miejsca, w którym przeżyła tak wiele ważnych chwil i ostatecznie nie udało nam się jej przekonać.

-Cieszę się, że Cię widzę, babciu.-odwzajemniłam jej uścisk.-Przepraszam, że tak dawno nie zaglądałam.-ogłosiłam wchodząc do środka.

-Nie gniewam się, przecież wy młodzi macie swoje sprawy.-machnęła ręką i zaczęła iść w stronę kuchni.-Twoja mama zagląda do mnie prawie codziennie przed pracą.-więc pewnie babcia znała wszystkie nowinki z mojego życia.-Zjesz coś?-spytała.

-Chętnie.-uśmiechnęłam się patrząc na lasagne, które właśnie wystawiła z piekarnika. Właśnie wtedy przypomniało mi się, że dziś prawie nic nie jadłam. 

Nakryłam nam stół na dwie osoby, zrobiłam herbatę i obie zabrałyśmy się za jedzenie obiadu. Kiedy byłam mała, mama zawsze zostawiała mnie z babcią kiedy szła do pracy. Ten dom, ta atmosfera kojarzyły mi się z beztroską i dzieciństwem. Uwielbiałam tu powracać.

Kiedy wstałyśmy od stołu, żeby posprzątać, mój telefon zaczął dzwonić. Byłam pewna, że to Justin więc nawet nie sprawdzałam. Wydzwaniał bez przerwy. Pewnie zorientował się, że nie ma mnie w domu...

-Nie odbierzesz?-spytała babcia.

-Nie, to nic ważnego.-wymusiłam lekki uśmiech i wstawiłam do zmywarki ostatni talerz.

-To ten twój chłopak, o którym mówiła mi mama?-dopytała.

-Nie, to nie mój chłopak.-pokręciłam głową.-Kolega.-dodałam po chwili.

-Dlaczego tylko kolega i dlaczego się w takim razie przed nim chowasz?-zaśmiała się.

-Nie potrafimy się dogadać.-wytłumaczyłam.-I nie chowam się.

-Myślę, że wszystko da się rozwiązać rozmową, kochanie.-pogładziła mnie po policzku.

-Wiem, tylko, że po prostu jestem teraz na niego strasznie zła i musi mi to przejść, żebyśmy mogli normalnie pogadać.-ogłosiłam wyciszając telefon i napisałam mamie smsa, że jestem u babci, a później usiadłam na kanapę przed telewizorem.

-Rozumiem.-pokiwała głową.-Zawsze wiedziałam, że jesteś mądra kobietą.-dała mi całusa w czółko i usiadła w swoim fotelu. Stał w tym samym miejscu chyba od zawsze. Najpierw było to miejsce dziadka. Bardzo mi go brakowało.

Włączyłyśmy sobie z babcią jakąś telenowele i spędziłyśmy na jej oglądaniu dobrą godzinę, a później usnęłam. Tak dobrze mi się spało, że wstałam dopiero około godziny 20. Bez sensu było wracać do domu więc postanowiłam, że zostanę na noc. Babcia pożyczyła mi jakąś koszulkę. Wzięłam kąpiel i uległam dalszemu wypoczynkowi. Postanowiłam, że jutro nie pójdę do szkoły i zabiorę babcie do kina. Pewnie dawno już tam nie była.

***

Wróciłam do domu około 17. Nadal nie miałam ochoty rozmawiać z Bieberem. Kate i Chris mało nie dostali zawału kiedy nie odbierałam telefonów, ale zrobiłam sobie chwilową przerwę od tego urządzenia, po czym zadzwoniłam do nich i wszystko im wyjaśniłam.

Kiedy weszłam do kuchni, na stole przykuł moją uwagę list. Mama swoje zawsze otwierała od razu po przyjściu z pracy, a ja rzadko cokolwiek dostawałam, jednak ten rzeczywiście był zaadresowany do mnie. Pomyślałam, że to dziwne, ale od razu go otworzyłam. To było zaproszenie na bal od Justina. Byłam na niego teraz jeszcze bardziej wściekła. Najpierw zachowywał się jak dupek, a teraz wyskakiwał z jakimś zaproszeniem. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć.

Nagle w domu rozległ się głośny dźwięk dzwonka do drzwi więc poszłam otworzyć. To był Bieber. Nie miałam wyjścia, musiałam otworzyć. Przecież pewnie widział mnie przez okno, a poza tym na podjeździe stało moje auto więc pewnie nie było ciężko domyśleć się, że jestem w domu.

-W końcu.-powiedział z ulgą patrząc na mnie.-Gdzie byłaś?

-Pewnie puszczałam się na prawo i lewo z nieznajomymi kolesiami.-powiedziałam sarkastycznie przesadnie gestykulując rękoma, ale mój głos był w miarę spokojny.

-Przecież wiesz, że wtedy nie miałem tego na myśli.-wytłumaczył skruszony. I właśnie w tym był problem. On nie potrafił ani trochę panować nad swoimi emocjami.

-Gdybyś nie miał tego na myśli to byś tego nie powiedział. Nie mam ochoty na takie podchody, Bieber. Mam dość twoich humorków i tego, jak mnie traktujesz.-ogłosiłam lekko podnosząc głos.

-Przepraszam.-pokiwał głową i próbował złapać mnie za rękę. Też bardzo tego chciałam, ale musiałam być nieugięta. Musiał zrozumieć, że bycie ze mną to wcale nie taka łatwa sprawa.

-Nie potrzebuję, żebyś mnie przepraszał. Chcę, żebyś mnie szanował. -warknęłam.-A jeśli nie potrafisz tego zrobić to nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.-ogłosiłam. 

-Powiedziałaś, że ci na mnie zależy.-przypomniał mi moje słowa. Pewnie gdybyśmy się wtedy nie pokłócili to jeszcze długo bym mu tego nie powiedziała.

-No i co z tego? Co to zmienia?-spytałam udając, że dla mnie to nic takiego. Ja zawsze taka byłam, wszelkimi sposobami broniłam się przed uczuciami bo nie chciałam zostać zraniona.

-Teraz wiem, że nigdy z Ciebie nie zrezygnuję, An.-zaczął się do mnie zbliżać.

-Przestań, Bieber.-pokręciłam głową i zatrzymałam go ręką w bezpiecznej odległości.-Będziesz musiał się mocno postarać.-ogłosiłam. Nadal byłam na niego cholernie zła.

-Dla niektórych warto się starać.-posłał mi swój śnieżnobiały uśmiech.

-Przestań mi tu ciskać jakimiś tanimi cytatami z kreskówek.-warknęłam.-Chcę, żebyś zaczął mi ufać.

-Rozumiem.-pokiwał głową smutny jakby przypomniało mu się właśnie coś okropnego.-Jest mi ciężko. Bo bez względu na to jak postrzegają mnie ludzie to mam swoją przeszłość i już tyle razy ludzie mnie zranili, że chyba zapomniałem jak to się robi.-wytłumaczył. Właśnie tego chciałam, żeby się otworzył i powiedział mi o sobie coś więcej niż ''ulubiony kolor".

-Ale ja nie chcę cię skrzywdzić.-pokręciłam głową już trochę spokojniejsza.-Nie jestem taka.

-Wiem.-przytaknął.-Wybaczysz mi moje zachowanie?-spytał. Pierwszy raz widziałam go takiego...smutnego. Nie chciałam, doprowadzać go do takiego stanu. Chciałam po prostu, żeby zrozumiał swoje błędy.

-Wybaczam.-pokiwałam głową.

-Co ty na to żeby zacząć jeszcze raz? Bo chyba niezbyt dobrze zaczęliśmy naszą znajomość.-w końcu lekko się uśmiechnął.

-Okej.-odwzajemniłam jego słodki gest.

-Cześć, jestem Justin. Już od dawna obserwowałem Cię na przerwach, może chciałabyś się ze mną umówić?-wyciągnął do mnie rękę.

-Miło mi Cię poznać. Ja jestem Anissa.-złapałam za jego dłoń.-Bardzo chętnie gdzieś z tobą wyskoczę.-zaśmiałam się.-Mogę nawet udzielić Ci korepetycji.-dodałam.

Tak, zdecydowanie właśnie tak powinna zacząć się nasza znajomość. Bez złości, bez szantażu i niemiłych słów. Justin zawsze mi się podobał, ale był dla mnie kimś nieosiągalnym. Byliśmy zupełnie inni. On lubił dobrze się zabawić, a do tego był cholernie popularny, a ja byłam zwykła. Nigdy nie wychylałam się spoza szeregu, a moje życie było monotonne. Wiecznie ślęczałam nad książkami i marnowałam najlepsze chwile swojego życia. Bardzo się cieszyłam, że poznałam Justina. On był moją zmianą.



Last Kiss. JB. GH.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz