New Life, Old Me

7.6K 383 17
                                    


Lucas


-To beznadziejny pomysł – odparłem.

Alex spojrzał na mnie rozbawiony, po czym rzucił we mnie zgniecioną puszką od piwa. Na moje szczęście uchyliłem się sekundę przed tym, zanim ten śmiercionośny pocisk we mnie trafił. Opadłem na fotel w naszym niby salonie i otworzyłem swoje pierwsze w tym dniu piwo. Gdy napój przepłynął przez moją krtań, skrzywiłem się nieco. Jakaś nowa nieznana mieszanka.

-Luke, dobrze wiesz, że to dla nas mega szansa. Zresztą, wszystko już pozałatwiane. Nie ma odwrotu – Alex spojrzał na mnie znacząco.

Wzruszyłem ramionami, wyrażając swoją obojętność. Ostatnimi czasy nic za bardzo mnie nie ruszało. Nawet wielka kłótnia z rodzicami o studia, które rzuciłem. Z czasem się przyzwyczają, że nie będę prawnikiem. Nie mają w sumie innego wyboru. Nie zamierzałem robić czegoś, co mnie unieszczęśliwia. Chciałem wziąć sprawy w swoje ręce. Nareszcie.

-Po prostu mogliśmy wybrać inne miejsce. Może twój wujek ma jakiś innych kumpli, którzy mają swoje kluby.

Alex wybuchnął śmiechem, po czym podrapał się po kształtnym zaroście.

-Jasne, Luke. Czemu nie możesz po prostu przyznać, dlaczego tak naprawdę nie chcesz tam jechać, hm?

Przewróciłem oczami i dopiłem swoje ohydne piwo. Zgniotłem puszkę i wstałem z fotela, by wyrzucić ją do zielonego kosza, który był już prawie zapełniony. Wypadałoby tu chyba posprzątać, ale w sumie niedługo mamy opuszczać to lokum, więc nie będę się tym przejmował. Po prostu zatrudnimy firmę sprzątającą, która się tym zajmie. Nie ma problemu.

Ostatnio nie ma dla mnie żadnych problemów. 

-Daj spokój. Po prostu głośno myślę – burknąłem. – W ogóle, mógłbyś się ogolić.

-Ty też.

Roześmiałem się i podrapałem znacząco po zaroście. Przeczesałem palcami swoje bujne brązowe włosy pociągając delikatnie na końcach. Potrzebowały lekkiego strzyżenia, ale jakoś nie miałem ochoty iść do fryzjera. Póki nie były dłuższe, niż za uszy, nie miałem się czym martwić. Poza tym, nie raz słyszałem, jak wyglądam w nich niesamowicie. Głównie od napalonych dziewczyn, które w klubach czepiały się mnie, jakbym był jedynym facetem na ziemi, a one zdesperowanymi dziewicami potrzebującymi natychmiastowego seksu.

Obrzydlistwo.

-Ze mną możesz być szczery. Jesteśmy przyjaciółmi od jakiś... kilkunastu lat?

Spojrzałem na niego i był to błąd, ponieważ Alex wpatrywał się teraz we mnie „tym" spojrzeniem. Spojrzeniem przeznaczonym dla osób, którym udało się wzbudzić w nim litość i wzruszenie. Zupełnie, jakby Alex chciał przejrzeć mnie na wylot, albo naprawić.

Rozbawiła mnie ta myśl, ponieważ nie jestem zepsuty.

Jestem rozbity.

 A z tego co wiem, rozbitych zabawek nie da się poskładać z powrotem do kupy. Tak to już bywa.

-Tak jesteśmy, i co z tego? – zabrałem ze stołu swój telefon. – Serio Alex, odpuść.

Wiedziałem, że w moim głosie pobrzmiewała nutka ostrzeżenia. Miałem nadzieję, że Alex przyjmie to do siebie. Nie chciałem się z nim kłócić, ale jeżeli trzeba, w inny sposób przekażę mu, by się ode mnie odczepił. Nie zamierzałem zwierzać mu się, ani wypłakiwać w rękaw. Chwile, w których tak ochoczo mówiłem, co się u mnie dzieje, minęły bezpowrotnie. A ja nie chciałem się do nich cofnąć. Już nie.

-A wiesz, co ja myślę? – spytał podpierając swoją głowę tak, jakby był jakimś profesorem.

Oparłem się o drewnianą futrynę drzwi do kuchni i przewróciłem oczami. Dlaczego miałem jakiekolwiek nadzieję, że się odczepi? Jak widać, Alex nie zamierzał odpuścić. Niestety.

-No oświeć mnie – mruknąłem zrezygnowany.

-Nie chcesz tam jechać, bo ona tam jest.

Wytrzymałem jego spojrzenie i nawet żaden mięsień twarzy mi przy tym nie drgnął. Nauczyłem się chować swoje prawdziwe uczucia przed innymi. Nauczyłem się żyć tak, by nikt nie potrafił mnie rozgryźć, nawet najbliżsi. Pewne wydarzenia losowe zmieniają ludzi, nie pozostawiając po nich nawet suchej nitki. Nie zamierzałem popadać w jakąś depresję, ale byłem o wiele bardziej ostrożniejszy.

Nie można być pewnym, kto nie złamie ci serca.

Którego już i tak chyba nie mam.

-Skończyłeś? – spytałem.

Alex westchnął ciężko i wstał z czarnej skórzanej kanapy. Minął zręcznie parę puf, które stały mu na drodze i podszedł do mnie powoli, jakby bał się, że rzucę się na niego w każdej chwili. Uniosłem kąciki ust, ponieważ rozbawiła mnie ta myśl.

Cóż, kto wie. Bywam przecież taki nieobliczalny.

-Rozumiem, że w pewien sposób cię skrzywdziła, ale...

-Skoro ty nie skończyłeś, to ja to zrobię. Wychodzę.

Odwróciłem od niego wzrok, jednak zdążyłem jeszcze zarejestrować zmartwione spojrzenie. Zwinąłem dłonie w pięści i oddychając głęboko wyszedłem z pokoju. Przekraczając próg mieszkania trzasnąłem drzwiami, jakbym odgradzał się od przeszłości, która ciągle dreptała mi po piętach.

Od pewnych rzeczy nigdy się nie uwolnimy, chociaż nie wiem jak bardzo byśmy pragnęli.




-------------------------

Witajcie!

Wiem, że rozdział miał być jutro, ale jakoś chciałam się z nim podzielić wcześniej :D

Może trochę przeszkadzać Wam długość pierwszych rozdziałów, ale uwierzcie, że potem będą zdecydowanie dłuższe ;)

Dajcie znać, jak wam się spodobał rozdział z perspektywy Lucasa. Chcielibyście więcej jego perspektywy? 

Co myślicie o Lucasie? Jak bardzo się zmienił, i co najważniejsze: Czy jego kolec, który utkwił głęboko, da się w ogóle wyjąć?

Komentujcie, komentujcie! 

Do następnego (który już na pewno będzie w czwartek, ewentualnie w piątek!) 

~lunosky

There's Nothing Without You - T. "II"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz