Lucas
-Wydaje mi się, że mamy do pogadania – zauważył Alex.
Roześmiałem się i zacząłem pakować futerały z gitarami do bagażnika. Nie byliśmy pewni, co nas może spotkać w Los Angeles. Istniała możliwość, że ludzie, z którymi mieliśmy rozmawiać, będą chcieli usłyszeć nas na żywo. W razie czego zamierzaliśmy zabrać ze sobą instrumenty oraz płytkę z naszymi najlepszymi coverami. Miałem nadzieję, że naprawdę nam się uda. Bardzo dobrze wiedziałem, że byłoby to nie tylko moje spełnienie marzeń. Każdy z nas tego pragnął. Oby tylko los się do nas uśmiechnął.
-Kurczę, masz racje – poklepałem go po plecach. – Jak tam wczorajsza randka z Mariką?
Alex przewrócił oczami, ale uśmiechnął się szeroko.
-Przynajmniej trzy razy wytknęła mi, że powinienem iść do fryzjera oraz się ogolić.
Roześmiałem się.
-To chyba każdy by ci zalecił.
-Pamiętaj, że nie jestem w tym osamotniony.
Niestety musiałem mu przyznać rację, bo chociaż panowałem nad swoim zarostem, by nigdy nie był za wielki, to jednak fryzjer by mi się przydał. Moje brązowe włosy wiły się za uszami w delikatne fale, a niesforna grzywka ciągle opadała na czoło przy każdym gwałtownym ruchu.
-Żarty żartami, ale pytam poważnie, Alex – posłałem mu znaczące spojrzenie. – Jak było z Mariką?
Alex westchnął delikatnie, drapiąc się w kark.
-Było o wiele lepiej, niż się spodziewałem – zaczął. – Ale ona nadal jest taka niedostępna. Jestem chyba nienormalny, bo mi się to podoba.
Uśmiechnąłem się szeroko i poklepałem go po plecach.
-Nie jesteś nienormalny – powiedziałem. – Po prostu zawsze lubiłeś wyzwania.
-I w tym jesteśmy bardzo podobni – powiedział z przekąsem.
Zamknąłem bagażnik i otrzepałem ręce. Zerknąłem w stronę domu, gdzie Ben i Ryan mocowali się z zamkiem do drzwi. Dochodziła już siódma rano, więc niedługo wyruszymy w długą pięciogodzinną podróż do Los Angeles.
-Myślałeś, że uda ci się to przede mną ukryć, ale ja wiem, że byłeś u niej – powiedział Alex, przerywając ciszę.
Westchnąłem ciężko i przeczesałem palcami włosy.
-Tak, byłem. I co z tego?
Alex oparł się niedbale o samochód, krzyżując przed siebie ramiona.
-Co z tego? – prychnął. – To z tego, że wszystko wskazuje na powtórkę z rozrywki.
-Nie rozumiem.
-Luke, pamiętasz co mówiłem ci na plaży kilka dni temu? – uniósł brwi. – Ty kochasz ją, ona kocha ciebie.
Wzruszyłem obojętnie ramionami.
-Tak, pamiętam.
-Więc teraz się tylko w tym utwierdziłem – uśmiechnął się lekko. – Ale jednak mnie to niepokoi.
Uniosłem brew.
-Dlaczego?
-Bo nie chcę, żeby znowu cię zraniła. Tak wiem, minęło wiele czasu, oboje się zmieniliście i tak dalej, ale pewne rzeczy pozostają takie same. Nie chcę, żebyś znów za bardzo się zaangażował a potem dostał kopa w dupę.
CZYTASZ
There's Nothing Without You - T. "II"
RomanceKontynuacja "Please, Don't Leave Me"! Od wyjazdu Elisabeth do Stanforda minęły trzy lata. Dziewczyna starała się zaaklimatyzować w nowym miejscu i kompletnie zacząć od nowa, bojąc się bolesnej przeszłości. Jej plan życia na nowo nie zawierał powrotu...