It Is A Revenge

6.3K 374 86
                                    


Elisabeth



Po moim powrocie, okazało się, że Liam wyszedł. Spodziewałam się tego, w końcu zostawiłam go bez żadnego wyjaśnienia. Miałam do wyboru pozostanie z nim, bądź pójście za Alexem do Lucasa. Kierowałam się sercem i wybrałam to drugie, jednak jak widać niepotrzebnie. Starałam się powiedzieć prawdę Lucasowi, ale on mi nie uwierzył. Wiedziałam, że moje wyjaśnienia z jego strony mogły źle wyglądać, ale taka była prawda. Nie kochałam Liama, i ciągle oszukiwałam siebie myśląc, że pokocham. Nie wiem, czy gdyby Lucas się nie pojawił w Kalifornii, nadal bym była z Liamem. Może w końcu zrozumiałabym, że nigdy go nie pokocham i w końcu rozstałabym się z nim, nie chcąc dłużej go ranić. Jednak przyjazd Lucasa wszystko przyspieszył, pomógł mi zrozumieć wiele rzeczy i przejrzeć na oczy. Powinnam jednak od razu porozmawiać z obojgiem. Rozstać się z Liamem, a potem budować wszystko od nowa z Lucasem.

Wszystko poszło źle.

Miałam wielką nadzieję, że uda mi się porozmawiać z Liamem następnego dnia, jednak napisał mi w nocy smsa, że przebukował bilety i wraca do Bakersfield jutro z samego rana. Zabolało mnie to, ale wiedziałam, że ja też go zraniłam. Liam zaczął się domyślać pewnych rzeczy, a występ Lucasa tylko utwierdził go w niektórych przekonaniach. Żałowałam tylko, że nie dał mi możliwości wytłumaczenia mu wszystkiego. Teraz tak naprawdę nie byłam pewna, na czym obydwoje stoimy.

Przepełniona mnóstwem wątpliwości, wieloma myślami i wizjami, z trudem mogłam zasnąć. Przed oczami ciągle widziałam twarz Lucasa, gdy zobaczył, jak Liam mnie całuje. To zdruzgotanie w jego oczach, żal i cierpienie. Potem widziałam twarz Liama, gdy zrozumiał, dlaczego jeden z członków zespołu wykonuje taką piosenkę, i śpiewa ją dla mnie. Przez to wszystko ledwo mogłam zasnąć, przewracając się na łóżku.

Z samego rana obudziła mnie Marika, która do upadłego pukała do mojego pokoju. W końcu poddałam się i rzuciłam zachrypnięte „Proszę!", czekając aż do mnie przyjdzie. Jednak to, co zobaczyłam, przeszło moje wszelkie oczekiwania.

Marika była ubrana w piękną żółtą sukienkę na ramiączkach, do samej ziemi. Włosy miała spięte w uroczego koka, z którego wystawały dwa pasemka, okalające jej twarz. Nie miała na sobie ani grama makijażu, dzięki czemu wyglądała bardzo świeżo i naturalnie. W dłoniach trzymała wielką tackę, na której znajdowało się pieczywo, kilka plasterków sera i szynki, pomidorki, świeżo zaparzona kawa oraz mała babeczka ze świeczką. Wpatrując się w to wszystko z niedowierzaniem, wzruszyłam się i zamrugałam, by odgonić napływające łzy.

-Wszystkiego Najlepszego! – krzyknęła radośnie Marika. – Właśnie skończyłaś dwadzieścia jeden lat, stara krowo!

Zaśmiałam się i usiadłam po turecku, by zrobić jej miejsce na łóżku. Gdy Marika odłożyła tackę, wyciągnęła z kieszeni sukienki zapalniczkę i podpaliła małą świeczkę, która znajdowała się w babeczce. Uśmiechała się przy tym promiennie, poprawiając co rusz świeczkę.

-Pomyśl życzenie, Bethy – powiedziała czule. – A potem dmuchaj!

Zagryzłam wargę wzruszona, po czym zamknęłam oczy. Jedyne, czego pragnęłam, to naprawić relację z Lucasem. Chciałam, by mi wybaczył, i byśmy mogli zacząć od nowa.

Odetchnęłam głęboko, nabrałam od nowa powietrza i zdmuchnęłam malutki ogień. Marika zaklaskała radośnie, po czym rzuciła się by mnie przytulić.

-Kocham cię, malutka.

Zesztywniałam w jej ramionach, wstrzymując oddech. Marika odsunęła się ode mnie powoli, a jej usta wyciągnęły się w przepraszającym uśmiechu.

There's Nothing Without You - T. "II"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz