XVI He Need Help?

71 4 1
                                    

Jazz's POV:

-A więc tak się zaspokajasz, dziwko?-wypaliłam do dziewczyny, która odsunęła się jak poparzona od Harry'ego.

Sama nie wiem, dlaczego jestem zła, może chodzi po prostu o to, że nienawidzę Sary. Ta dziewczyna porządnie działa mi na nerwy. 

Lustrowałam ich uważnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

-Nie przesadzasz?-wyszeptał w moje ucho Dash.

Odwróciłam się zaskoczona i tylko uśmiechnęłam się w odpowiedzi.

Spojrzałam ukradkiem na lokowanego, który spoważniał i zacisnął pięści.

-Odpierdol się od niej-wysyczał Harry robiąc krok w moją stroną, głęboko zaglądając mi w oczy.

Moje nogi zrobiły się jak z waty, ale kiedy zauważyłam w jego oczach strach podniosłam wysoko głowę, jakbym miała na niej koronę.

-Nawet nie wiesz, co ona mi zrobiła, więc zamknij się biedaku-rzuciłam pod wpływem złości.

Najpierw w szmaragdowych oczach bruneta pojawiła się iskierka, którą po chwili zastąpiło zawiedzenie. Spuścił głowę, a ja dopiero wtedy zrozumiałam, jak moje słowa musiały go zaboleć. Niechcący trafiłam w jego najczulszy punkt.

-Z dnia na dzień, tylko utwierdzam się w przekonaniu, że ludzie potrafią tylko ranić-wyszeptał.

Podskoczyłam ze strachu, gdy walnął pięścią w szafkę szkolną, wywołując przy tym ogromny huk. Pod wpływem siły metalowe drzwiczki wgięły się do środka.

Później, tylko patrzyłam pustym wzrokiem na odchodzącego bruneta.

Spłynęła mi po policzku łza, ale nie miałam siły jej wytrzeć, dlatego bezwiednie spadła na ziemię. Dash objął mnie od tyłu, szepcząc słowa pocieszenia, które w ogóle do mnie nie docierały, ponieważ w głowie szumiało mi tylko jedno zdanie, które przed chwilą wypłynęło z ust Harry'ego.

Odwróciłam się, spoglądając zawiedzionym wzrokiem na zszokowaną Sarę.

Ignorując ją przytuliłam się do chłopaka i kiedy poczułam się bezpieczna, zaczęłam cicho łkać. Głaskał mnie po głowie, prosząc, abym nie płakała.

Za każdym razem, kiedy wyobrażałam sobie zapłakanego Harry'ego, który wbiega do łazienki, sięga po żyletkę i nacina swoją idealną skórę, koszulkę Dasha zalewały hektolitry moich łez. Czułam się okropnie, bo byłam pewna, że brunet zrobi sobie krzywdę, przez moje słowa, a ja nawet nie miałam tego na myśli.

~*~

-Harry! O mój boże...-zasłoniłam usta w szoku, przez to co zobaczyłam.

Postanowiłam odszukać Harry'ego i powstrzymać go przed zrobieniem sobie krzywdy. Kiedy weszłam do męskiej toalety szkolnej, moim oczom ukazał się brunet siedzący pod drzwiami kabiny. W lewej ręce trzymał żyletkę, którą powoli przybliżał do skóry na przedramieniu.

Kiedy chłopak mnie usłyszał,zatrzymał swoje ruchy, a ja mogłam usłyszeć jego przyspieszone tętno. Usiadłam po turecku tuż przed nim i delikatnie ujęłam jego nadgarstek. Wzięłam jego żyletkę i ucieszyłam się w głębi duszy, że nie protestuje. Obserwował moje poczynania z zapartym tchem. Przystawiłam narzędzie zbrodni do skóry i kiedy brunet sięgnął, aby mi ją wyrwać, przejechałam nią dosyć mocno. Poleciała krew, a ja odczułam tępe pieczenie.

-Jeśli ty się będziesz ciąć, to ja też-powiedziałam cicho, zerkając w jego szmaragdowe tęczówki.

-Zakazuje ci to robić-powiedział srogim głosem przyciskając do mojej skóry papier.

-Ja tobie też-spoważniałam, ale na krótką chwilę, ponieważ zauważyłam w jego szmaragdach przerażenie.

Uśmiechnęłam się lekko, a chłopak powtórzył mój gest. Przytuliłam się do niego, przepraszając go za słowa, które doprowadziły do tej sytuacji. Przez to, że brunet kiwnął głową, zrobiło mi się ciepło na sercu. Niby taki mały znak, a zmienia tak wiele.

Ten stan euforii nie trwał długo, ponieważ rana zaczęła naprawdę boleć. Syknęłam z bólu, kiedy Harry mocniej przycisnął papier do zranionej skóry.

Kiedy zatamował krwawienie, wyszliśmy z toalety i udaliśmy się do wyjścia. Chłopak nie dawał za wygraną i cały czas nalegał, abyśmy poszli do niego, aby dokładniej opatrzył mi ranę. Po kilku próbach zgodziłam się trochę zirytowana, bo w końcu to tylko płytkie zacięcie. Mimo wszystko uśmiechnęłam się wewnętrznie, ponieważ to było urocze, że Harry tak się o mnie troszczył.

Kiedy brunet opatrzył mi porządnie ranę, postanowiłam z nim porozmawiać. Na szczęście nie musiałam zaczynać, ponieważ on mnie wyprzedził.

-Dlaczego tak mnie nazwałaś?-zapytał siadając na łóżku obok mnie.

Spojrzałam w jego oczy, a później wpiłam wzrok w bandaż na moim na nadgarstku.

-Niall mi powiedział-wyszeptałam przełykając ślinę.

Zaczęłam nerwowo bawić się bandażem, a kiedy zerkałam ukradkiem na bruneta, odrazu odwracałam wzrok.
Siedzieliśmy w ciszy przez, moje najdłuższe i najbardziej niezręczne w życiu 5 minut.

-Poszłaś do niego nic mi nie mówiąc?! Przecież on mógł ci krzywdę zrobić, zaszantażować...-złapałam go za ręce przerywając mu.

Spojrzałam mu głęboko w oczy i delikatnie się uśmiechnęłam.

-Harry, ja chcę ci pomóc-powiedziałam nie odrywając oczu z jego bladej twarzy.

-Nie chcę twojej pieprzonej pomocy, poradzę sobie!-krzyknął wstając z łóżka.

Skierował się w stronę drzwi i kiedy złapał za klamkę, odwrócił głowę w moją stronę.

-Mi już nie da się pomóc-wyszeptał i spuszczając głowę,wyszedł trzaskając głośno drzwiami.

Perfect | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz