XVIII Some Truth

64 4 2
                                    

Weszłam do szkoły dumnym krokiem, pokazując wszystkim moją powalającą zmianę. Kiedy zauważyłam na sobie zdziwione spojrzenia wszystkich uczniów, na mojej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Były to wszystkie spojrzenia, oprócz Harry'ego. Wodziłam wzrokiem po szkole, ale nie mogłam go nigdzie dostrzec. Pod salą, w której mieliśmy mieć drugą lekcję, zauważyłam Ricka, siedzącego ze spuszczoną głową.

-Um hej.-przywitałam się, pokazując mu mój najcieplejszy uśmiech.

Blondyn podniósł głowę i spojrzał na mnie z opóźnionym refleksem. Kiedy dotarło do niego, że to ja, wytrzeszczył oczy i wywiercał mi dziurę w twarzy swoim spojrzeniem.

-Jazz?-wydusił oniemiały.

Kiwnęłam głową, cichutko się śmiejąc, co wywołało delikatny rumieniec na policzku Ricka. Podałam mu dłoń, którą złapał, przy tym zgrabnie się podnosząc na mój poziom.

-Widziałeś Harry'ego?-zapytałam ciekawa.

Na imię bruneta chłopak się wzdrygnął. Wykrzywił twarz w dziwny grymas, rozglądając się po korytarzu.

-Nie ma go dzisiaj.-westchnął i spojrzał mi w oczy na krótką chwilę, którą przerwał dzwonek na lekcje.

-Masz ochotę dzisiaj gdzieś wyjść? Do klubu, czy coś...-wyjąkał, drapiąc się w kark z zakłopotania.

Spojrzałam na jego pełne, czerwone usta z uśmiechem. Zauważyłam, że ma delikatne piegi przy nosie, które wyglądały uroczo. Rick był naprawdę przystojny, w dodatku wszystkie dziewczyny leciały na jego włosy. Cudowny blond z pasemkami o ton ciemniejszego blondu. Włosy miał postawione w czub, który każdemu imponował swoim blaskiem.

-To jak będzie?-uśmiechnął się wyrywając mnie z zamyślenia.

Kiwnęłam ochoczo głową i pożegnałam się, udając, że idę na lekcję. Nie miałam zamiaru dzisiaj siedzieć w szkole, tym bardziej, że nie potrafiłam się w ogóle skupić. W drodze do drzwi cały czas zastanawiałam się, dlaczego nie ma dzisiaj Harry'ego.

Po 20 minutach jazdy autobusem, dojechałam w pobliże jego domu. Kiedy już miałam zapukać, przez głowę przeszły mi tysiące strasznych teorii. Cofnęłam się krok, wykluczając po kolei każdą z nich. W końcu zapukałam głośno, przyjmując najseksowniejszą pozę, na jaką było mnie stać. Czekałam jakieś 4 minuty i kiedy już miałam odejść, drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Moje serce zatrzymało się, kiedy zobaczyłam kto tam stoi.

Harry miał fioletowego siniaka pod okiem, a głowę miał owiniętą bandażem. Trzymając ręką drzwi podwinął mu się rękawek bluzy, ukazując bandaż na nadgarstku. Zacisnęłam usta w wąską linie, ale kiedy przypomniałam sobie, że Sara mi zakazała tego robić, dałam ustom wolność. Podbiegłam do bruneta chwytając go za nadgarstek. Przejechałam ręką po jego bandażu na głowie, głęboko zaglądając mu w oczy. Strasznie mnie to przybiło, że zauważyłam w nich jedynie żal.

-Boże Harry...Co się stało?-wyszeptałam na tyle głośno, aby mnie usłyszał.

-Pobili mnie.-odparł, a ja zamarłam ze strachu.

Jeden ze strasznych scenariuszy, które układałam w głowie, się sprawdziły. Chłopak zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili myślenia, odepchnął mnie, robiąc zawiedzioną minę.

-Kto to zrobił?-zapytałam stanowczo, nie zwracając uwagi na jego chamski gest.

-Dlaczego...dlaczego ty to robisz?-zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi-Dlaczego tak strasznie chcesz mi pomóc? Ja przecież nie zasługuje na pomoc...

Byłam zaskoczona jego pytaniem, tym bardziej, że nie zauważył mojej zmiany. W jednym Harry był dobry...w perfekcyjnym ominięciu tematu. Wkurwiłam się, że ma, aż tak niskie mniemanie o sobie. Każdy zasługuje na pomoc, bez względu na wszystko.

-Nie rozumem cię Harry...Ty kurwa nie widzisz, że staram ci się pomóc, ponieważ mi na tobie zależy?! Jesteś egoistą, który odrzucając pomoc od wszystkich, myśli tylko o sobie. Nawet nie wiesz jakie to jest wkurwiające, że cały czas odtrącasz ludzi, którzy cię kochają...-wytarłam malutką łzę, która spłynęła mi z oka.

Chłopak próbował do mnie podejść, jednak delikatnie go odepchnęłam. Przez mój niespodziewany ruch, zrzedła mu mina. Zacisnął pięści i spojrzał na mnie wrogo.

-A co ty kurwa możesz wiedzieć, o tym co przechodzę?! Nigdy się nie cięłaś, nic o tym nie wiesz, a próbujesz mi pomóc, tylko, że ci to w ogóle nie wychodzi.-powiedział, żywo gestykulując rękami.

Podniosłam zdenerwowana wzrok na jego twarz. Byłam na skraju wybuchu i płaczu. Mimo wszystko jakoś się powstrzymywałam.

-Może i mi nie wychodzi, ale się staram i mi zależy. Ty cały czas masz wszystkich w dupie i o nikogo nie dbasz, myśląc, że stracisz tą osobę!-wysyczałam, tuptając nerwowo obcasem.

Dopiero teraz poczułam jakie te buty są strasznie nie wygodne. Poobcierały mi całe pięty, ale teraz nie zwracałam na to najmniejszej uwagi.

-Ty tego nie widzisz?! Ja cały czas staram się ciebie bronić i troszczyć się o ciebie, ale nawet taka żałosna rzecz mi nie wychodzi...Nie rozumiem po co to wszystko robisz. Dla mnie nie ma już ratunku i się z tym pogodziłem. Może pora, żebyś ty też zrozumiała, że nie warto się ze mną zadawać?-wygłosił, wprowadzając mnie w lekkie zakłopotanie.

-Dlaczego mam się z tobą nie zadawać?

-Nie chcę, aby coś ci się stało. Jestem zbyt niebezpieczny...

Co on pierdoli?! Nie wytrzymałam ze złości i po prostu wybuchnęłam niczym granat, rozsadzając się od środka.

-Dobra,wiesz co? Mam tego serdecznie dosyć! Zostań sam ze wszystkimi problemami, tylko nie płacz, że nikt ci nie pomoże, kiedy naprawdę będziesz potrzebował tej pomocy!-krzyknęłam, odwracając się na pięcie, co było lekko trudne przez moje wysokie obcasy.

-Gdzie się wybierasz w takim zdzirowatym stroju?-usłyszałam jego irytujący, zachrypiały głos, przez który całe moje ciało się spięło.

-Idę do Ricka, a ty tu zostań, dalej się tnij i użalaj nad tym, jakie to twoje życie jest do dupy. Miłego czyszczenia umywalki z krwi.-powiedziałam oschle, po czym ignorując ogromny huk, spowodowanym trzaskiem drzwi, ruszyłam do domu.

Jedyne na co miałam ochotę to płakać, ryczeć niczym lew i robić to co Harry robi każdego dnia, czyli użalanie się nad sobą. Weszłam do pokoju, po drodze trzaskając wszystkimi drzwiami.

Nie mogłam się rozpłakać, nie zrobię tego. Pójdę na imprezę i będę się świetnie bawić, zapomnę raz na zawsze o egoiście Harrym. Tak, to dobry plan.
Myślałam, chodząc po pokoju.

Zostało mi jeszcze 6 lekcji, dlatego ruszyłam w stronę szkoły. Wychodząc z domu zmieniłam buty, ponieważ moje nogi dosłownie krwawiły z bólu. Trampki umożliwiły mi bieganie, dlatego szybciutko udałam się do liceum. Weszłam zdyszana do klasy, po czym zajęłam swoje miejsce, ignorując zdezorientowane spojrzenia uczniów.

-Spóźniłaś się Black-westchnęła biologiczka.

-Tak, sory-odparłam nic sobie z tego nie robiąc.

Nauczycielka zmarszczyła brwi, ale nie skomentowała mojego zachowania i wróciła do prowadzenia lekcji. Odwróciłam się w stronę Ricka, która siedział za mną z Bradem.

-Idziemy o 20:00 do klubu? Muszę się upić.-wyszeptałam, cicho chichocząc.

Chłopak kiwnął głową, a uśmiechając się, ukazał najśliczniejszy uśmiech jaki widziałam. Nawet ten Harry'ego nie dorównuje Rickowi. Mrugnęłam do nich i odwróciłam się, aby słuchać pani.

Perfect | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz