XX Letter

101 6 1
                                    

Szybko chwyciłam ręcznik i obwiązałam w okół krwawiącego nadgarstka. Mocno przyciskając zadzwoniłam na pogotowie, prosząc, aby jak najszybciej przyjechali. Siedziałam już 10 minut i przyciskałam jego nadgarstek z całych sił, kiedy nagle usłyszałam trzask drzwi. Nie mogłam się ruszyć, dlatego zaczęłam wołać o pomoc. Po chwili w drzwiach stanął mężczyzna w średnim wieku, ubrany w czarny garnitur. Na jego brodzie można było zauważyć lekki zarost, a lekko ciemno-brązowe, kręcone włosy wywijały się na wszystkie strony.

-Kim pan jest?-zapytałam, zerkając na Harry'ego.

Mężczyzna przykucnął i złapał za nadgarstek bruneta, dając mi przy tym ubłagany odpoczynek.

-Jego ojcem.-odparł oschle.

Siedziałam na krawędzi wanny, łapiąc oddech. Z każdą chwilą, kiedy przyglądałam się tacie Harry'ego, dostrzegałam łączące ich szczegóły. Kiedy mężczyzna chciał się o coś zapytać, jak na zawołanie, przyjechała karetka. Wzięli bruneta i ojca do karetki, ale ja nie mogłam wejść, dlatego niezwłocznie ruszyłam w kierunku szpitala. Zatrzymałam się tuż przed przekroczeniem progu, ponieważ przypomniała mi się jedna rzecz. Szybkimi susami pokonałam schody i wróciłam do łazienki. Wzięłam kopertę i przeczytałam każdą, najmniejszą informację na niej zawartą.

Dla tej, która pragnęła mi pomóc...

Patrzyłam zahipnotyzowana na zdanie, które prawdopodobnie mówiło o mnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy po moim bladym policzku, spłynęła pojedyncza łza. Otrząsnęłam się, zabrałam kopertę i ruszyłam do szpitala. Biegłam tak szybko, jakby to miało zależeć od mojego życia. Wpadłam do szpitala jak poparzona i udałam się do recepcjonistki. Skierowała mnie na 2 piętro, bo tam odbywają się operacje.

Zauważyłam ojca Harry'ego siedzącego na krześle, tuż pod salą 27. Usiadłam obok niego, co chwilę dysząc z wysiłku jaki odbyłam. Kiedy udało mi się opanować oddech, starałam się rozluźnić, dlatego zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w ciszę. Po kilku sekundach, przerwał mi donośny głos.

-Jak to się stało?-zapytał ojciec bruneta, po czym schował twarz w dłonie.

Kiedy łączyłam słowa, usłyszałam ciche szlochanie dochodzące z miejsca obok.

-On wiele przeżył, proszę pana.-powiedziałam spokojnie, mimo iż strasznie byłam poddenerwowana.

Zaczęłam opowiadać mu po kolei co się działo, kiedy wyjechał. Na wieść, o tym, że Harry ćpał i jest zadłużony u dilera, mężczyzna wybałuszył oczy. Po skończonej historii odetchnęłam z ulgą. Skanowałam jego twarz, wyszukując w niej jakiejkolwiek emocji. Jedyne, co zauważyłam to zaskoczenie i ból.

-O mój Boże...-to jedyne co udało mu się wykrztusić.

Mimo, że nie przepadałam za jego tatą, ponieważ wyrządził Harremu naprawdę wielką krzywdę, to wydawał się być okej. W każdym razie najważniejsze, że się chociaż zmartwił. Obracałam kopertą w rękach ze zdenerwowania, ale kiedy poczułam na sobie czyjeś oczy, przestałam.

-Co to jest?-zapytał, zerkając na mnie.

Podałam mu kopertę, wyjaśniając, że starałam się mu pomóc, ale najwyraźniej mi się nie udało. Na twarzy faceta pojawił się delikatny uśmieszek, z którym wyglądał strasznie podobnie do swojego syna. Zrobiłam zdziwioną minę, prosząc o wyjaśnienie.

-To strasznie słodkie.-przyznał, a ja potwierdziłam jego słowa kiwając głową.

-Zapomniałam zapytać, jak się pan nazywa?-zapytałam wpatrując się w podłogę.

-Mick,mów mi po imieniu.-powiedział z identyczną chrypką w głosie.

Siedzieliśmy w ciszy jakąś godzinę, a kiedy naprawdę mi się nudziło,oglądałam dokładniej kopertę. W prawym rogu było kilka kropelek krwi, tak jakby przeciął sobie żyły nad tą kopertą. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się czy ma to jakieś znaczenie. Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi, dlatego szybko zerwałam się z krzesła. Mick powtórzył mój gest i stanął twarzą w twarz z lekarzem.

-Co z nim?-zapytał ojciec.

Mężczyzna spojrzał na mnie marszcząc brwi, jednak nic nie powiedział. Odezwał się po chwili namysłu.

-Udało nam się zatamować krwawienie, jednak stracił naprawdę dużo krwi. Nie wiemy czy przeżyje, ale teraz jedyne co możemy zrobić to czekać. Chłopak musi się porządnie zregenerować. Nic tu po was, jedźcie do domu.-ogłosił, na co oboje kiwnęliśmy głowami.

Spojrzałam na zegarek, przeczesując włosy palcami. Nie było zbyt późno, ale nie chciałam martwić mamy, tym bardziej, że ma już sporo problemów. W pośpiechu ruszyłam z zimna do domu, co chwila odwracając się za siebie. W połowie drogi zaczęło kropić, a po chwili deszcz zwiększył swoją siłę, zamieniając się w ulewę. Szybko biegłam, z przestrachem w oczach, że się przewrócę. Na szczęście po dłuższej chwili marszobiegu dotarłam do domu. Mama pewnie już spała, w końcu było trochę po północy. Poszłam na górę i przebrałam się w piżamę, po czyn zeszłam do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do wszamania. Przygotowałam składniki do gofrów i wzięłam się do pracy.

Po zjedzeniu trochę przypalonych gofrów z owocami i bitą śmietaną, pobiegłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i włączyłam czarnego laptopa mojej mamy. Przeglądałam Facebooka, kiedy coś przykuło moją uwagę. Harry  usunął swoje konto. Sprawdziłam Tweeter'a, Instagrama i Snapchata. To samo. A więc chciał tak po prostu niezauważenie zniknąć z tego świata...Spojrzałam w górę i wtedy ujrzałam kopertę. A co jeśli to nie jest do mnie, tylko na przykład do jego mamy? Ona też mu dużo pomagała. Zastanawiałam się nad tym tak mocno, że nie zauważyłam, kiedy koperta znalazła się w moich rękach. Przerwałam papier i wyjęłam list. Otworzyłam go niepewnie i zaczęłam czytać, nerwowo skanując każde słowo.

"Jazz,
Nie wiem od czego mam zacząć. Chciałbym, aby ten list był jakiś niezwykły i kreatywny, ale jest taki jak ja. Szary i tajemniczy. Zrozumiałem coś bardzo ważnego i chciałem się tym podzielić. Zakochałem się w tobie. Dobrze czytasz. Kocham Jazz Black i kochałem od kiedy ją zobaczyłem. Było mi ciężko, ponieważ przez cały czas toczyłem prawdziwą walkę z myślami. Uważam, że byłem bardzo odważny, ale do czasu, kiedy pojawiłaś się ty...Wszystko runęło, nagle cały mój szary świat zmienił barwy. Starałaś mi się pomóc, a ja odtrącałem tą pomoc, ponieważ nie chciałem cię narażać. Sama popadłabyś w problemy, tak jak Niall...On ma więcej zmartwień na głowie niż nie jeden człowiek. Podziwiam go i strasznie chciałbym, żeby było między nami okej. Zapewne zastanawiasz się, dlaczego popełniłem samobójstwo. Jestem tchórzem? Nie o to chodzi...Ja już po prostu nie wytrzymałem, chciałem to zrobić od dawna, jednak ty mnie trzymałaś na krawędzi. Nic nie znaczę na tej planecie, jestem nikim. Co za różnica, czy będzie jednego człowieka mniej, czy więcej? Zadając sobie to pytanie, pojąłem coś. Jestem kimś dla ciebie, dla mojej mamy i taty...Ale to wszystko tak mnie, cóż, zabiło. Jestem pewny, że ludziom spodoba się życie bez cipy Harry'ego, który cały czas się o wszystko boi. Tylko jestem ciekaw, czy tobie się spodoba takie życie?

Do zobaczenia w niebie,
Twój Harry"

Perfect | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz