23

3.1K 228 39
                                    

- To ja tylko włożę kwiaty do wazonu - powiedziałam. Odwróciłam się na pięcie po czym ruszyłam w stronę kuchni i otworzyłam dolną szafkę. Wyjęłam naczynie, nalałam wody i wsadziłam je. Wróciłam do chłopaka i oznajmiłam, że, możemy iść. Poszliśmy do parku. Szliśmy długą, posypaną małymi kamyczkami ścieżką. - Siadamy? - spytałam, widząc nową ławkę, zrobioną z jasnego drewna, na cześć takiej Pani, która umarła w swoje 100 urodziny.

- Możemy - oznajmił i podążyliśmy w stronę ławeczki.

- Wiesz co? - spytałam na co pokręcił przecząco głową - O tej porze roku, jest tu naprawdę pięknie. Wszędzie tak zielono, a zielony to uspokajający kolor.

- Na prawdę? - spytał, unosząc jedną brew do góry

- No

- I, jak zobaczysz zielony to się uspokajasz?

- Tak, przecież jest uspokajający. W ogóle zielony to jeden z moich ulubionych kolorów.

- Zapamiętam, żeby nosić ze sobą coś zielonego, kiedy będziemy razem.

Chodzi mu o to, że, gdy będziemy gdzieś razem szli, czy jak będziemy parą??

Serce zaczęło mi bić szybciej. Nie to, że nie chciałabym z nim być, bo pragnę tego jak niczego innego ale zaskoczył mnie. Spojrzałam na niego trochę zdezorientowana, na co oznajmił.

- W sensie, że jak gdzieś razem wyjdziemy. - powiedział, a ja posłałam mu słaby uśmiech. - Co jest? - zapytał od razu.

- Nic... ja tylko... nie ważne - powiedziałam, na co on się więcej nie dopytywał.

- Wiesz Liv... Czuję, że to jest odpowiedni moment... - powiedział i obrócił się do mnie. Wziął moje ręce w swoje. Moje serce znowu przybrało szybkie tempo

- To znaczy? - spojrzałam mu prosto w oczy. Widziałam w nich miłość i troskę.

- Bo wiesz... Nasze spotkanie pierwsze nie było najlepsze. - powiedział na co się zaśmialiśmy. Wtedy mnie obronił przed tym zjebem nieekologicznym.

- Przyznaję - stwierdziłam

- Wiedziałem wtedy, że jest w Tobie coś... coś niezwykłego. Niby się uśmiechałaś i mi dziękowałaś, ale mimo to, chciałaś się mnie pozbyć raz na zawsze.

- Cieszę się, ze jesteś taki uparty i nie dałeś mi spokoju.

- Tak, ale pozwól, że dokończę. - kiwnęłam głową na znak, że się godzę. - Później już w ogóle nie chciałaś mnie widzieć. A mi Cię po prostu wtedy brakowało, Liv

Uśmiechnęłam się na te słowa

- Skoro już zmierzamy w ten deseń to też mam Ci coś do powiedzenia. - zaczęłam - A mianowicie to chce jeszcze raz powiedzieć, że się cieszę z tego, że byłeś na tyle mądry i nie posłuchałeś się mnie. Żałuję początku naszej znajomości, ale na pewno nie tego, że Cię poznałam.

- Podobasz mi się - powiedział na co się rozpromieniłam i z pewnością na mojej twarzy były widoczne rumieńce

- Ty mi też się podobasz, Ash

- Chcę, abyś wiedziała, że jesteś dla mnie ważna, byłaś i będziesz. - oznajmił po chwili

- Czuję się zaszczycona - zaśmiałam się

- A więc, Olivio Collins, czy zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał z nadzieją

- Oczywiście, że tak, kochanie - puściłam mu oczko i złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku, w którym przelaliśmy nasze wszystkie emocje i uczucia. Tak bardzo marzyłam o tej chwili.

__________________________________

Dzień dobry!
Wstawiam ten rozdział teraz, ale chce żebyście wiedzieli że gdy to pisze, jest 2 w nocy XD spać nie mogę, cóż poradzić.
Cieszycie się z Ashtona i Olivii?
Kto się cieszy pisze w kom "ogórek" hehe :D i oczywiście daje gwiazdkę :)
Historia ma aktualnie 11.9k za co dziękuję.

Nikola228 💋

Nie potrafię kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz