Rozdział 2

2K 134 12
                                    

Wybiegłam z mieszkania i z szybkością błyskawicy znalazłam się na przystanku. Włożyłam słuchawki do uszu, a po chwili podjechał autobus. Weszłam do autobusu i pokierowałam się bliżej kierowcy.

-Pan na uniwersytet z wydziałem psychologicznym, artystycznym?-zapytałam, próbując naświetlić mu, o której uczelni mówię wymieniłam najpopularniejsze kierunki. Siwy mężczyzna spojrzał na mnie z żalem.

-Przykro mi, kierunek prawo... Autobus, o którym pani mówi odjechał cztery minuty temu...

Wysiadłam z autobusu lekko załamana, po czym wyciągnęłam z torebki marker i kartkę. Na niej napisałam nazwę uniwersytetu, po czym przemierzałam chodnik z kartką wyciągniętą w stronę jezdni. Widziałam, że i tak nie dojdę na czas, więc stanęłam przy drodze i drugą rękę z wyciągniętym kciukiem wystawiłam w stronę jezdni.

Tak mijały minuty, a ja byłam coraz bardziej zestresowana. Zostało mi jakieś dwadzieścia minut do rozpoczęcia, a ja nie byłam nawet w połowie drogi. Nagle z jezdni zjechał czarny mustang, a w nim jakiś szatyn.

-Wsiadaj, tylko szybko...-powiedział z entuzjazmem przez uchylona szybę, a ja wskoczyłam na tylne siedzenie. Obserwowałam kierowcę w lusterku, jednak nieszczęście chciało by mnie na tym przyłapał. Strzeliłam buraka, a on uśmiechnął się, w pociągający sposób. Onieśmielał mnie, w ten inny sposób. Nie kasą, tekstami, wyglądem czy pewnością siebie. Onieśmielał mnie tym co od niego biło, mieszanka dobra, entuzjazmu i szczeniackiej radości.

-Na jakim roku jesteś?-zapytałam chcąc wiedzieć ile ma lat.

-Trzeci rok na wydziale artystycznym, dwadzieścia jeden lat...-powiedział, a ja ponownie się zarumieniłam, przez co ten się zaśmiał.-A ty, Młoda?

-Zaczynam pierwszy rok psychologi.-powiedziałam, a on spojrzał na mnie w tylnym lusterku.

-Zawsze jesteś taka nieśmiała, czy zaszła między nami zła reakcja chemiczna?-zapytał radośnie, a ja spojrzałam na swoje dłonie, odwracając wzrok.

-Ogólnie..-powiedziałam, jednak nie dokończyłam, ponieważ zjechał na bok,a do auta wszedł chłopak o ciemnych, brązowych włosach. Szatyn momentalnie zmienił zachowanie, był poważny, a wszystkie wcześniej wyczuwalne cechy zniknęły.

-Co to za lalunia na tyłach?-zapytał brunet patrząc na mnie przez ramię.-Nie ma czasem bliźniczki, też bym chętnie zamoczył, Igor...-powiedział, a ja uśmiechnęłam się do niego sztucznie.

-A masz może brata bliźniaka? Przydałby się przeszczep mózgu, bo twój spierdolił i myślisz kutasem.-prychnęłam, a w lusterku widziałam znów ten pociągający uśmiech kierowcy.

-Nie powiesz jej nic?-zapytał oburzony brunet, a my byliśmy już na miejscu.

-Gratulacje, od dawna nie dojebałem mu tak tekstem, jak ty dzisiaj.-zaśmiał się, a pasażer obrażony odwrócił wzrok na okno.

-Ty też jesteś artystą?-zapytałam, a ten mruknął coś o trzecim roku psychologi, także lepiej być nie może.



Ten InnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz