Rozdział 28

1.2K 85 21
                                    

1002 słów, niesprawdzony, nie polecam

-Rusz tyłek!-krzyknęłam, bo chłopak od dwudziestu minut siedział w łazience, a my mieliśmy już wychodzić. Poprawiłam jeszcze na sobie bluzę, którą wzięłam z szafy ciemnookiego.

-No już idę!-krzyknął oburzony, po czym wyszedł z łazienki z zalizanymi na żelu włosami. Jęknęłam niezadowolona na ten widok.

-Nie! Zmywaj ten żel!-rozkazałam, a ten podszedł do mnie, uśmiechnął się złośliwie i sprawnie mnie wyminął.-Igor...-jęknęłam, na co ten pokazał mi język.

-Moje włosy, więc się nie wtrącaj.-powiedział, a ja przewróciłam oczami i wyszłam z mieszkania trzaskając drzwiami. Dorównałam mu kroku, a ten od razu objął mnie ramieniem.-I tak mnie kochasz.-zaśmiał się, a ja westchnęłam głośno i po prostu się zatrzymałam, a chłopak ze mną.

-Pocałuj mnie.-wyszeptałam, a ten pokręcił niedowierzająco głową i po prostu mnie pocałował.

-Chyba ci się okres zbliża.-stwierdził, a ja wzruszyłam ramionami i razem z szatynem poczłapałam do czarnego mustanga.

*

-LL! Czemu to cię nie było? Nie mów, że tatusiem zostaniesz?-zaśmiał się jeden z chłopaków, którzy palili przed wejściem.

-Skąd macie takie informacje? Naprawdę urocze...-powiedziałam z sarkazmem i podeszłam do nich, na co wszyscy byli nieco zdziwieni.

-Widzieli cię w szpitalu... Ej... Masz cały siny policzek, on ci...to zrobił?-zapytał, a ja pokiwałam przecząco głową.

-On nigdy nie zrobił by mi czegoś takiego.-warknęłam, a po chwili za moimi plecami pojawił się Bugajczyk.Wyciągnęłam ręce do tyłu, szukając na oślep jego rąk. Chwyciłam go za dłonie i od razu poczułam sygnety na palcach. Odwróciłam się przodem do ciemnookiego i zaczęłam zsuwać biżuterię z jego palców.

-Nie chcę, by ten gnojek tak o tobie gadał. Nie chcę, by chodziły o tobie jakieś plotki.-powiedział, a ja po prostu go przytuliłam.

-Niech sobie gada, to chyba niczego nie zmieni.-szepnęłam, a szatyn pocałował mnie w czubek głowy i zaczął gładzić moje plecy ręką.

-Bugajczyk, a myślałem, że panny masz tylko do ruchania...-powiedział jeden z chłopaków, a Igor oderwał się ode mnie i spojrzał na jednego z chłopaków.

-A mi się wydawało, że masz jakieś problemy z sobą... Jakaś choroba psychiczna, czy po prostu masz kurwa szesnaście IQ?-warknął szatyn, a chłopaczyna się wkurzył i mocno zacisnął pięści.-Nawet nie próbuj.-warknął, jednak ten wymierzył mu cios w twarz.

-Może byłeś groźny, ale zrobiła się z ciebie pizda. A ja nie dam się obrażać.-fuknął drugi szatyn, a gdy Igor próbował się na niego rzucić, wyciągnęłam przed niego rękę, by go zatrzymać. Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja na spokojnie związałam włosy w nasunęłam na rękę sygnety.

-Jebany skurwysyn.-powiedziałam, a Bugajczyk spojrzał na mnie lekko przerażony. Zresztą jak każdy zgromadzony.-Jestem pizdą. Ty pizdom nie dajesz się obrażać, więc oddaj. No dalej! Nie bądź tchórzem.-powiedziałam z sarkazmem, a gdy ten otworzył usta mocno uderzyłam go w szczękę.-No dawaj pizdo!-krzyknęłam, a ten uderzył mnie w brzuch.

-Nie robię wpierdolu dziewczynkom, ale chyba czas na wyjątek...-zaśmiał się zielonooki, a ja odwzajemniłam uśmiech i niespodziewanie uderzyłam go w policzek.-Bijesz jak panienka.-stwierdził, a ja uderzyłam go z całej siły łokciem w brzuch, na co się skulił.

-Diana...-jęknął Bugajczyk, ale zignorowałam go i uderzyłam skulonego szatyna z kolanka centralnie w głowę.-Diana, do cholery!-warknął ciemnooki, gdy tamten przewrócił się.

-Co, masz mi do powiedzenia panie jestem-kurwa-najlepszy-wieje-ode-mnie-grozą.-burknęłam spoglądając na niego, aż poczułam jak wcześniej leżący na ziemi zielonooki uderza mnie w szczękę. Odwróciłam się i splunęłam krwią na ziemię, po czym znów rzuciłam się z pięściami na chłopaka. Ten padł na ziemię, więc usiadłam na niego okrakiem i zaczęłam lać go pp twarzy, podczas, gdy zaczął dusić mnie rękoma.

-Diana do kurwy nędzy!-krzyknął Bugajczyk, a po chwili oderwał mnie od tamtego szatyna.-Co mam zrobić, żebyś mnie posłuchała! Mam się tu popłakać, jak jakaś zasrana pokraka!? Nie zrobię tego, nie jestem taki jak ty!-krzyknął w złości, a ja podniosłam brwi i uśmiechnęłam się do niego. Nagle ten uświadomił sobie co właśnie powiedział.-To nie miało tak zabrzmieć, j-ja...

Przybliżyłam się do chłopaka wcisnęłam mu do ręki biżuterię, po czym wpiłam się w jego usta, przygryzając na koniec jego wargę.

-Wytrzymałam pierwszą bójkę, to że się naćpałeś, potem to jak zniknąłeś, to gdy znów znalazłam przy tobie prochy i mnie prawie zapuszkowali, ale tego nie wytrzymam. To jest tak cholernie toksyczna znajomość, znamy się niespełna dwa tygodnie.-powiedziałam, a ten zmarszczył brwi.-Jeśli masz mnie za zasraną pokrakę, to mogłam cię tam zostawić. Wąchałbyś już kwiatki od spodu, ale wiesz... Nie byłabym w stanie tego zrobić, bo cię kurwa kocham.-powiedziałam na jednym oddechu, a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.-Ale wypierdalaj, po prostu zniknij z mojego życia raz na zawsze. Nie odzywaj się już do mnie.-powiedziałam łamiącym się głosem, po czym zniknęłam za drzwiami uczelni.

*

Próbowałam skupić się na wykładzie, jednak nie mogłam, nie byłam w stanie skupić się po tym, co się stało. Po trzech godzinach mogłam wyjść z budynku i szerokim łukiem ominąć szatyna, który właśnie gadał z Borowskim. Nagle ich uwagę zwróciła Molly, która przyłączyła się do rozmowy. Zaczęła głaskać Bugajczyka po ręce, więc zacisnęłam oczy i starając się nie rozpłakać, weszłam na chodnik.

-Diana!-krzyknął Igor, po czym zaczął biec w moją stronę, zaczęłam uciekać, nie patrząc za siebie.-Cholera... Diana!-krzyknął, a po chwili złapał mnie, a łzy zaczęły wypływać mi spod powiek.

-Zostaw mnie!-krzyknęłam, zaś ten ujął moją twarz w dłonie.-Zostaw mnie.-wyszeptałam, a z moich oczu wypływały kolejne to łzy.

-I tobie i mnie nie podoba się taki układ, przepraszam... Byłem zły, nie wiedziałem co mówię...-zaczął się tłumaczyć, a ja otworzyłam swoje zapłakane oczy.

-No w sumie masz rację, jestem jedyną, która nie zrobiła ci jeszcze loda. To co ściągaj spodnie i możesz iść.-powiedziałam z sarkazmem, a w jego oczach zaczęły gromadzić się łzy.

-Tym dla ciebie jestem. Zwykłym dupkiem, który wykorzystuje każdą po kolei, tak?-zapytał, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

-Takim cię poznałam i mam wrażenie, że to twoje jedyne wcielenie, które jest prawdziwe.-powiedziałam, a ten wpił się w moje usta, jednak ja nie oddałam pocałunku.-Tak nie wygląda związek, to nie polega na kłótniach i seksie, który ma załagodzić nasze relacje.-powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się sarkastycznie.-Przepraszam, my nawet nie byliśmy w związku...

-Ja to wszystko zmienię, miałem wszystko zmieniać. Po tym jebanym maratonie filmowym miałem cię o to zapytać.-powiedział, jednak ja odsunęłam się od niego.

-Nie obiecuj tylko to zrób. Dla Molly czy innej niuni, którą sobie znajdziesz.-stwierdziłam, po czym poszłam do domu, wcześniej wstępując po wódkę do sklepu.





Ten InnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz