Rozdział 10

1.6K 106 15
                                    

niesprawdzony!

Podczas, gdy Igor poszedł otworzyć Adrianowi, ja pobiegłam do łazienki i korektorem próbowałam zamaskować malinki. Szło mi to opornie, ale wolałam zostawić blade plamy, niż czerwone i fioletowe.

-Sam tu jesteś?-usłyszałam bruneta, po czym wyszłam i przywitałam się z nim przytulasem.-To kiedy mnie nakarmicie?-zapytał, a ja chwyciłam rękę szatyna, po czy spojrzałam na zegarek.

-Za jakieś dziesięć minut powinna wrócić Carmen.-powiedziałam radośnie, a on zrobił dzióbek z ust i usiadł na krześle. Panowała dziwna cisza, więc ja zaczęłam smażyć kotlety, zaś ci o czymś gadali. Nagle usłyszałam głośne pukanie do drzwi, więc podbiegłam do drzwi i wyszłam na korytarz.

-Nie wpuścisz mnie?-zapytała zdziwiona, a ja pokazałam jej, że ma chwilę poczekać.

-Jest tam taki super facet i chcę, żebyś go poznała. Błagam, tylko się zachowuj! Jak coś to ten brunet.-powiedziałam, a ona wzruszyła ramionami, po czym weszła do środka i zasiadła za stołem.  Carmen co chwila spoglądała na Borowskiego, a ten na nią, siedzieli naprzeciwko siebie, a ja widziałam, że między nimi jest jakaś chemia.

Gdy Carmen zapatrzyła się w bruneta, lekko kopnęłam ją pod stołem, a ta spojrzała na mnie z wypiekami, zaś ja się do niej uśmiechnęłam. Po chwili dziewczyna zmarszczyła brwi i zaczęła przypatrywać się mojej szyi.

-Masz jakieś przebarwienia, może powinnaś pojechać z tym do lekarza...-powiedziała, po czym na moje nieszczęście palcem przejechała po plamach, rozmazując korektor. Przygryzłam wargę i wzięłam a widelec trochę sałatki, by nie myśleć o tym co się stało.-Ładne malinki...-powiedziała z sarkazmem Carmen i spiorunowała mnie wzrokiem.

-Wiem, fajne...-mruknęłam, a Adrian spojrzał na mnie zdziwiony. Podniosłam głowę z talerza i uśmiechnęłam się do niego sztucznie.

-Ten typ cię demoralizuje, koleżanko...-powiedział, a ja wzruszyłam ramionami i wróciłam do jedzenia. Ruda odłożyła sztućce na talerz i spojrzała na bruneta, który się cholernie zawstydził. Jeśli oni nie będą to zmieniam płeć, naprawdę.

-Kto ją demoralizuje!?-krzyknęła, a ja wytrzeszczyłam oczy, po czym lekko rozbawiona spojrzałam na szatyna i wskazałam na niego widelcem, na co ta wstała z krzesła i szarpnęła go za bluzę zaraz pod szyją. Igor przełknął głośno ślinę i spojrzał na nią niewzruszony. -Spróbuj zrobić jej jeszcze jedną malinkę, to przeoram ci twarz paznokciami. A jeśli ją zranisz, to oderwę ci kutasa i wepchnę do gardła, tak że się nim udławisz.-warknęła, a ja próbowałam powstrzymać napad śmiechu, zaś Igor tylko przewrócił oczami.

-Usiądź sobie skarbie, złość piękności szkodzi.-powiedział, a ja wiedziałam co się kroi, więc szybko chwyciłam Carmen w pasie i próbowałam usadowić ją na krześle.

-Zaraz mu coś zrobię...-warknęła dziewczyna, a ja spojrzałam na nią z miną smutnego pieska, na co ta tylko fuknęła i usiadła na krześle. Pozbierałam talerze i odłożyłam do zlewu, po czym pokierowałam się do łazienki. Zmyłam ostatki kosmetyku z szyi, a po chwili w łazience pojawił się także Bugajczyk. Wziął mi z ręki płatek kosmetyczny i sam zaczął zmywać korektor.

-Ona zawsze tak reaguje?-zapytał, a ja odchyliłam głowę na bok i spojrzała  w lustrze na jego skupioną twarz.

-Biorąc pod uwagę, że nigdy nie miałam malinki na szyi i nikogo nie przyprowadzałam, to jej pierwszy raz. Po prostu się martwi, szczególnie, gdy Adi wspomniał o demoralizowaniu.-powiedziałam, a ten spojrzał na odbicie i zmarszczył brwi.

-Demoralizuje cię?-zapytał, a ja spojrzałam na niego z dołu.-No tak, cholernie cię niszczę...-zaśmiał się, odrzucił zużyty wacik do kosza i posadził mnie na pralce.

Chłopak przyłożył twarz do mojej szyi, po czym zaczął ją przygryzać po całej długości, a następnie zaczął znów stawiać malinki, zasysając i gryząc skórę. Zjeżdżał coraz to niżej, na obojczyk, a później nieco niżej i niżej, aż do okolicy lewej piersi, lecz gdy zaczął odsłaniać skórę pod stanikiem odsunęłam się.

-Zwariowałeś? Chcesz mieć przeoraną twarz!?-zapytałam, a ten chwycił moje uda, po czym przyciągnął mnie do siebie.

-Lubię łamać zasady...-powiedział i próbował kontynuował swoje dzieło, jednak ja podniosłam jego twarz, podtrzymując podbródek.

-Znamy się dwa dni.-przypomniałam, a ten przewrócił oczami.-Każdej tak robisz malinki!?-prychnęłam, a on spojrzał na mnie rozbawiony.

-Ty jesteś wyjątkowa...-szepnął, a ja uniosłam jedną brew i zeskoczył na ziemię.

-Chuj, że mówisz tak do każdej...-powiedziałam, a on spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.

-Słuchałaś?-zapytał, a ja przymrużyłam oczy i zdziwiona zapytałam o co mu chodzi.-Wiesz, że rapuję... Słuchałaś mnie?-zapytał z uśmiechem, a ja strzeliłam sobie z otwartej dłoni w czoło.

-Jesteś idiotą.-zaśmiałam się, a ten przyparł mnie do pralki, po czym ukrył twarz w zagłębieniu mojej szyi i zaciągnął się mocno.

-Po prostu masz delikatną skórę, więc łatwo je zrobić  i do tego smakujesz i pachniesz jak czekolada.-szepnął i otworzył mi drzwi z łazienki.

Wyszłam i zastałam uroczy widok. Carmen i Adrian siedzieli na łóżku i rozmawiali o czymś zawzięcie. Przybiłam sobie mentalną piątkę i poszłam pozmywać naczynia, które szatyn obcierał z wody i wkładał do mebli. Zaraz potem dosiedliśmy się do gołąbeczków i na laptopie włączyliśmy film "Zanim się pojawiłeś", na którym wyłam jak bóbr, jako jedyna z towarzystwa. Także zużyłam połowę chusteczek, a jako że była młoda godzina, Adrian zaproponował abyśmy obejrzeli komedię. Tak więc do dwudziestej pierwszej oglądaliśmy "Rodzinne Rewolucje".


Ten InnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz