Tradycyjnie niesprawdzony!
Leżeliśmy tak nawet nie zamieniając ze sobą zdań, dopóki nie rozległo się pukanie. Momentalnie wstałam i zaczęłam biec do łazienki, jednak chłopak chwycił mnie za rękę.
-Otwórz.-powiedział, a ja spojrzałam na niego z rozbawieniem.
-Teraz ty otwórz! To tylko gościu od chińszczyzny!-powiedziałam oburzona, na co ten uśmiechnął się złośliwie.
-I właśnie dlatego mu otworzysz.-posłał mi całusa w powietrzu, a ja spojrzałam na niego obrażona, po czym powoli podeszłam do drzwi. Chciałam wzbudzić w nim poczucie winy.-Och, no dobra!-powiedział i wyminął mnie szybko naciągając na siebie koszulkę.
-Przepraszam, chyba pomyliłam mieszkania, przyszłam do córki.-gdy usłyszałam głos mojej mamy momentalnie zrobiło mi się słabo. Jednak podeszłam do drzwi i uśmiechnęłam się sztucznie do mamy.
-Dzień dobry.-mruknęłam, a ta spiorunowała mnie wzrokiem, po czym weszła do środka i usiadła na łóżku Carmen.
-Może napije się pani kawy, herbaty?-zapytał szatyn, a kobieta uśmiechnęła się do niego serdecznie.
-Poproszę herbaty.-powiedziała, a ten podszedł do aneksu kuchennego, po czym zaczął przeszukiwać szafki. Ja zaś usiadłam obok mojej mamy, która spojrzała na mnie zdenerwowana.
-Kto to w ogóle jest? Wygląda jakby ledwo co wrócił z więzienia, te tatuaże... Kolczyki...-szepnęła, do mnie, a ja spojrzałam na nią oburzona.
-To ty, która zawsze mówiła, że książki nie ocenia się po okładce!-warknęłam, a ta spojrzała na mnie zdziwiona i poirytowana.-Wypraszam sobie, abyś tak wypowiadała się o moim... przyjacielu!-dodałam, a ta uśmiechnęła się złośliwie i odsłoniła moją szyję.
-To też ci zrobił przyjaciel?-zapytała poirytowana, a ja przewróciłam oczami, na co ta uderzyła mnie z otwartej dłoni w policzek. Igor od razu podszedł do mojej matki, a w jego oczach widziałam złość.
-Przepraszam, że się wtrącam, ale nie sądzę, by rozsądnym było karanie córki w taki sposób. Jeśli jest pani poddenerwowana to chętnie zaparzę pani meliski, ale proszę. nie. wyżywać. się. na. córce.-wycedził, a mojej mamie dosłownie kopara opadła, zresztą mi także.-No i przepraszam za tą nieścisłość, jestem Igor.-powiedział z uśmiechem po czym podał dłoń mojej matce.
-Rebecca.-powiedziała, a woda w czajniku zaczęła wrzeć, więc Bugajczyk poszedł zalać wrzątkiem filiżankę z herbatą, po czym zaprosił nas gestem dłoni do spoczęcia w naszej małej jadalni. Wszystko bym zdzierżyła, ale gdy odsunął krzesło mojej mamie i ją dosunął pogratulowałam mu mentalnie.
Potem chwilę porozmawialiśmy z rodzicielką, a ta po opróżnieniu filiżanki podziękowała nam i wyszła mijając się z dostawcą chińszczyzny. Od razu zasiedliśmy do posiłku, po czym razem pozmywaliśmy naczynia.
-Dziękuję.-powiedziałam do chłopka i wtuliłam się w jego ciało, przez co prawdopodobnie nie mógł oddychać.-Dziękuję, że tak zachowałeś się przy tej kobiecie i w ogóle.
-Przy "tej kobiecie?"-zacytował, a ja spojrzałam na niego z perspektywy klatki piersiowej.
-Zawsze mówiła, żeby nie nazywać jej "mamą" ewentualnie mogę do niej mówić "matko". A uderzyła mnie dlatego, że wcześniej pyskowałam i przewróciłam oczami.-szepnęłam, a ten spojrzał zdziwiony.-I tak się cieszę,że tata został w domu, bo wtedy miałbyś nos do nastawiania... w najlepszym wypadku.-powiedziałam, a ten podniósł mnie i przeniósł na łóżko.
-Czyli miałaś totalną patologie w domu...-stwierdził, a ja wzruszyłam ramionami, po czym zaczęłam dobierać się do jego koszulki, która po chwili wylądowała gdzieś na podłodze.-Znowu?-zaśmiał się, a ja przygryzłam wargę.
-Lubie na ciebie patrzeć.-powiedziałam, a ten schylił się do mnie, po czym pocałował mnie i zębami chwycił kraniec mojej bluzki, po czym ją ściągnął i odrzucił w kąt. Następnie nosem zahaczył o mój stanik i spojrzał na mnie pytająco, a ja lekko kiwnęłam głową. Ud razu uśmiechnął się do mnie i wsunął ręce pod moje plecy, po czym zaczął walczyć z zapięciem,które po chwili mu uległo.
-Jesteś pewna?-zapytał, gdy moje piersi były jeszcze zasłonięte, aja kiwnęłam głową, dając mu wolną drogę. Ten ściągnął ze mnie powoli biustonosz, po czym rzucił go w dal i zaczął całować mój mostek, przez co na moi ciele pojawiła się gęsia skórka. Szatyn pocałunkami zaczął zbaczać na piersi, w reakcji na co cicho pisnęłam i zamknęłam oczy. Bugajczyk powoli doszedł do moich sutków, na co jęknęłam. Lekko je całował i przysysał, na co ja pojękiwałam. Potem zszedł na mój mostek i pocałunkami doszedł do moich ust, w które wpił się, jak zwykle. Po chwili położył się obok mnie i ułożył mnie na sobie.
-Przepraszam...-szepnęłam, a ten spojrzał na mnie zdziwiony, a co ja zaczęłam palcem wodzić po jego nagim ciele.-Ty dajesz mi tyle, a ja? Ja jestem takim niedorozwiniętym pasożytem...-powiedziałam, a on spojrzał na mnie oburzony.
-Chyba nie robię tego od tak. Nawet nie wiesz jaką daje mi to przyjemność, gdy widzę jak się przede mną otwierasz i jak reagujesz na moje działania.-szepnął, po czym pocałował mnie w czubek głowy.
-Co ty robisz na wydziale artystycznym, panie Bugajczyk?-zapytałam, a ten jak zawsze wzruszył ramionami, a ja podniosłam się do pozycji siedzącej, po czym rozczochrałam jego ułożone wcześniej na żelu włosy lekko je stawiając.-Pasuje ci tak.-powiedziałam pokładając się obok szatyna, a ten się zaśmiał i ułożył głowę w zagłębieniu mojej szyi. Odruchowo zaczęłam przeczesywać mu włosy pacami, a po chwili usłyszałam jak chłopak lekko pochrapuje. Przykryłam nas kołdrą i po chwili sama także odpłynęłam do krainy Morfeusza.
CZYTASZ
Ten Inny
FanfictionW szkole jest taki jeden. W klasie jest taki jeden. W pracy jest taki jeden. W mieście jest taki jeden. Niezależnie od punktu widzenia, znajdziesz takiego jednego. Tego innego.