1267 słów, AUTODISS <-jest na początku, więc nie oczekuj niczego wybitnego :c
Siedzieliśmy w trzech na łóżku, a między napięta panowała cisza. Atmosfera była tak gęsta, że można by ją kroić. Siedziałam między mężczyznami, tak by się nie pozabijali.
-Jak wy się właściwie poznaliście?-zapytałam po chwili, a ci spojrzeli na siebie z poirytowaniem, po czym mój tatko zaczął.
-Byłem akurat w pracy i dostałem wezwanie, że jest jakaś bójka, prawdopodobnie chodzi o narkotyki.-powiedział, a ja zainteresowana wsłuchiwałam się w każde słowo.
-Ja w tym czasie tłukłem się z jakimś kupcem, bo próbował mnie oszukać. Zapłacił za mało i próbował uciec z kryształkami.-wytłumaczył Igor, a mój ojciec się uśmiechnął.
-Tak! Jak przyjechałem to miał złamany obojczyk, z trzy żebra i rozkwaszony nos...-zaśmiał się, a szatyn mu wtórował.-Biedaczek nie miał siły nawet kiwnąć palcem.-zarechotał, a ja spojrzałam na niego jak na wariata.
-Potem przyjechał twój ojciec, gdy zobaczył tego gościa kazał mi stać, ale ja zacząłem biec, więc ten zaczął mierzyć do mnie ze spluwy.-zaśmiał się, a ja niedowierzająco pokręciłam głową.
-Przebierał tymi nóżkami jak cholerna gazela!-śmiał się ojciec, a szatyn po chwili oporu, także zaczął się śmiać.
-Dobiegłem do ogrodzenia, ale wiedziałem, że jeśli je przeskoczę, będę postrzelony. Na szczęście był to park, więc wdrapałem się na pierwsze lepsze drzewo i przypomniałem sobie techniki parkuru!-powiedział, a mój rodziciel zaczął kręcić głowa i się śmiać.
-Nie wiedziałem gdzie on jest! Potem tylko zobaczyłem, jak przeskakuje z drzewa na drzewo. Nie mogłem powstrzymać śmiechu, wyglądał jak jebany ninja, cały na czarno i był nieuchwytny!-rechotał, a ja spojrzałam ze zdziwieniem na ciemnookiego.
-Skończyło się na tym, że wybiegłem z parku, a twój ojciec zaczął mnie gonić radiowozem... Spisał mnie i wziął mój towar razem z pieniędzmi.-powiedział szatyn, a szarooki spojrzał na niego z zaciekawieniem.
-Twój towar? Nie gadaj, że sam wytwarzałeś te cholerne kryształy!-krzyknął podekscytowany mężczyzna, a Igor lekko się zawstydził, a przynajmniej takie miałam wrażenie.
-No mój...-powiedział cicho, a ja zaciągnęłam się powietrzem, po czym opadłam plecami na łóżko.
-Nasz chemik powiedział, że nie zrobiłby czystszej mety! Ile miałeś z chemii cholero jedna!?-zaśmiał się, a tyn podrapał się po szyi i lekko się uśmiechnął.
-Miałem szóstkę, nawet brałem udział w olimpiadach...-powiedział szatyn, a mój ojciec spojrzał na niego niedowierzająco.
-Co jeszcze sam umiesz wytworzyć?-zapytał ciekawy, a Igor wzruszył ramionami i zmarszczył brwi.
-Robiłem kiedyś mefedron, amfetaminę, lsd i oczywiście metę.-powiedział, a ten spojrzał na niego jak na kosmitę.-Ale po porządniejszych zakupach w markecie i aptece byłbym w stanie zrobić o wiele więcej. Zawsze stawiałem na popularne narkotyki, bo te szybko schodziły.-powiedział, a tata zaczął pocierać dłonie.
-A gdybym cię wziął do naszego laboratorium... Mógłbyś coś wytworzyć, oczywiście na nasz koszt i pod okiem chemików...-zaproponował, a Igor westchnął niezbyt zadowolony z propozycji.-Nie będziesz za to karany, chodzi tylko o naukę naszych chemików. Cholera, Bugajczyk! Będziesz rządził sobie ludźmi policji i jeszcze ci za to zapłacą!-krzyknął, a chłopak spojrzał na mnie pytająco, zaś ja wstałam z łóżka i poszłam zaparzyć sobie melisy.
CZYTASZ
Ten Inny
FanfictionW szkole jest taki jeden. W klasie jest taki jeden. W pracy jest taki jeden. W mieście jest taki jeden. Niezależnie od punktu widzenia, znajdziesz takiego jednego. Tego innego.