981 słów, niesprawdzony, AUTODISS, nie będzie drugiego dzisiaj!
Przepraszam, ale nie dałam rady nadrobić rozdziału. Szkoła wyssała ze mnie całą energię, przez to, że musiałam brać udział w akademii. Rozdziały będą pojawiały się minimum 3 razy w tygodniu. Mam nadzieję, że tyle wam odpowiada. Piszcie czy podoba wam się plan lekcji, który dostaliście, bo mój to porażka ;-;
-Nie splamiłem odznaki, gówniarzu.-splunął na szatyna i uśmiechnął się złośliwie. Siedziałam na mokrym betonie z głową Igora na kolanach, ciągle gładząc jego włosy.
-Jak to nie? Pobicie do nieprzytomności...-wykrztusił chłopak, na co tata uśmiechnął się i schował pałkę za pasek.
-Te kamery nie mają podsłuchu. Równe dobrze mogłem usłyszeć jak mruczysz coś pod nosem. Na przykład, że masz już gotową porcję i masz zamiar trochę podwędzić i opchnąć jakimś ćpunom.-powiedział, a Bugajczyk próbował wstać, lecz mu na to nie pozwoliłam.
-Tato! Powiedz mi tylko, o co ci chodzi!? Gdybym się chciała zabić, też byś go o to obwiniał!?-warknęłam, a on spojrzał na mnie zaskoczony, a równocześnie zły.
-Tak, bo ma na ciebie zły wpływ!-krzyknął, a ja przewróciłam oczami i wstałam z ziemi razem z szatynem. Światło księżyca odbijało się w łysinie mężczyzny.
-Skąd możesz to wiedzieć? A może to ja mam na niego zły wpływ? Zapomniałam, jesteś wszystkowiedzącym i wszystkomogącym agentem DEA. Przepraszam tatusiu, że przeszkodziłam. No śmiało! Zabij go tu i teraz, przecież oni cię uwielbiają i umyją ci rączki.-powiedziałam z sarkazmem, a nim się spostrzegłam ojciec uderzył mnie z całej siły w twarz, przez co upadłam na ziemię.
-No teraz to kurwa, miarka się przebrała.-warknął Igor i sięgnął do kieszeni, a do moich uszu doszedł głuchy brzęk metalu. Chłopak w mgnieniu oka założył sygnety, a zdezorientowany przeciwnik, już po chwili leżał na ziemi. Próbował zrzucić z siebie chłopaka, jednak ten pod wpływem złości, był nie do pokonania.
Próbowałam podnieść się na łokciach, jednak gdy już to zrobiłam, zaczęło szumieć mi w głowie i po prostu odpłynęłam. Widziałam cienie dzieci na placu zabaw i słyszałam ich śmiechy, jednak po chwili do moich uszu dotarł głos Bugajczyka.
-Diana... Obudź się, błagam cię,po prostu to zrób. Diana, otwórz te oczy...-jęknął chłopak, a po chwili poczułam jego głowę na klatce piersiowej, zaś potem cienie wróciły.
*
Otworzyłam oczy i spostrzegłam, że leżę w ciemnym pomieszczeniu, jednak na ścianach dominowała biel. Było ciemno, a do moich uszu dochodziło ciche mechaniczne pikanie. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spostrzegłam multum sprzętu, do którego byłam podłączona. W kącie na krześle spał Bugajczyk, sprawiał wrażenie, jakby miał zaraz spaść na podłogę.
-Igor.-szepnęłam, lecz ten nie reagował.-Psssst... Igor...-szepnęłam głośniej, a ten obudził się i przetarł oczy.
-Ile razy mam gadać tym pielęgniarkom, że zajmę się osobiście układaniem jej!?-burknął do siebie, po czym wstał z krzesła i patrząc na ziemię podążał w moją stronę. Gdy stanął przed łóżkiem, podniósł na mnie wzrok i wzdrygnął się.-Wiedziałem, że ten jebany maraton dla pieprzonych satanistów, nie był dobrym pomysłem.-spojrzał na mnie z lekkim strachem, przez co się zaśmiałam.
-Tia, zjem cię.-zachichotałam, a ten niedowierzająco na mnie spojrzał, po czym usiadł na łóżko i posadził mnie na swoje kolana. Schował twarz w zagłębieniu mojej szyi mocno mnie przytulając.
-Dobrze, że już jesteś.-powiedział łamiącym się głosem, po czym po prostu odsunął się i spojrzał mi w oczy. Chłopak wpił się w moje usta, na co jęknęłam i opadłam na szpitalne łóżko wraz z nim.
-Ile byłam nieprzytomna?-zapytałam między pocałunkami, a ten oderwał się ode mnie i spojrzał na godzinę w telefonie.
-Trzydzieści cztery godziny i jakieś dwadzieścia minut.-odpowiedział po chwili, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
-Co się stało po tym jak się tam do mnie przytuliłeś?-zapytałam, a on zmarszczył brwi zastanawiając się.
-Przypierdoliłem jeszcze twojemu ojcu i zadzwoniłem po pogotowie. Okazało się, że masz mocne stłuczenie i niedowagę.-mruknął karcąco, a ja przybiłam sobie mentalną piątkę za wagę.-Co się cieszysz!? Ważysz czterdzieści cztery kilogramy, chyba nie myślisz, że to tak zostawię. Utuczę cię.-powiedział, a ja jęknęłam niezadowolona.
-Mam cycki, więc nie wiem o co ci się rozchodzi.-mruknęłam, a ten zaśmiał się i wstał.
-Po prostu chcę, żebyś była zdrowa, ja w porównaniu do ciebie, nie patrzę tylko na cycki.-zaśmiał się-Idę po pielęgniarkę.-powiadomił mnie i wyszedł z sali. Po kilkunastu minutach przyszedł do sali z ciemnoskórą kobietą, która uraczyła mnie promiennym uśmiechem.
-Jak się czujemy? Coś boli, cokolwiek?-zapytała, a ja poprawiłam się na łóżku i spojrzałam na kobietę.
-Lekko boli mnie głowa i brzuch, poza tym chyba nic.-powiedziałam, a ciemnoskóra zanotowała to i przysunęła mi wózek inwalidzki, na co Bugajczyk spojrzał na nią z politowaniem.
-Po co to, będę ją nosił.-powiedział poważnie, a ta zaśmiała się kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem.
-Igor, już mi wystarczy twoich fochów...-zachichotała, po czym spojrzała na mnie rozbawiona.-Siedział oburzony, bo przesunęłam cię bardziej w prawo, potem obraził się o to, że masz zbyt cienką kołdrę i będzie ci zimno, potem...
-Wystarczy już.-burknął chłopak przerywając szatynce, która uśmiechnęła się tylko.
-Ile jesteście razem?-zapytała, a ja spuściłam głowę skłaniając do odpowiedzi ciemnookiego.
-Jesteśmy przyjaciółmi.-powiedział niechętnie, a kobieta poklepała go w ramię i wyszła z sali mówiąc "Nie rozumiem, na co czekasz?". Czekałam na pytanie, które miałoby wydobyć się z ust szatyna, jednak wiedziałam, że jego męskie ego, nie pozwoliłoby kierować się czyjąś radą, a przynajmniej w takiej sytuacji.
-Idziemy na stołówkę? Zgłodniałam.-cicho powiedziałam wstając z łóżka i siadając na wózek.
Gdy przemierzaliśmy korytarz, rozbrzmiał płacz jakiegoś dziecka. Igor zatrzymał się i przeprosił mnie, po czym wbiegł do jakiejś sali, zaś płacz dziecka ustał. Po kilku minutach szatyn wrócił do mnie trzymając się za rękę z jakimś chłopcem. Był na chemioterapii, o czym świadczyła jego łysina, poza tym miał śliczne niebieskie oczy. Na oko miał jakieś siedem lat.-Kto to?-zapytał się chłopiec, a ciemnooki wziął go na ręce i szepnął mu coś do ucha, na co ten niezadowolony zmarszczył nos.
-To będziecie się kiedyś całować? Fuj!-jęknął niebieskooki, a Bugajczyk zaśmiał się i wziął dzieciaka na barana.-Co jej się stało?-zapytał ciekawy, a my ruszyliśmy na stołówkę.
-Przewróciła się i mocno uderzyła w głowę.-powiedział szatyn i zaczął odpowiadać na jakieś pytania chłopczyka, a po kilku minutach znaleźliśmy się na stołówce.
*
Siedzieliśmy pijąc gorącą czekoladę i zajadając się tostami. Dzieciak ciągle obserwował mnie z kolan Bugajczyka, który ciągle z nim o czymś rozmawiał.
-Jimmy, czemu znowu płakałeś? Znów przyszedł ten pan?-zapytał ciemnooki, a chłopczyk spojrzał na niego i lekko pokiwał głową.
-Szedł korytarzem i podszedł. Patrzał na mnie. Miał takie białe oczy i takie czarne wokół.-powiedział nieskładnie, a Igor pogłaskał go po plecach i uśmiechnął się do niego.
-Może chciał się przytulić? Wiesz Jimmy... Nawet najstraszniejszy potwór potrzebuje czułości.
CZYTASZ
Ten Inny
FanfictionW szkole jest taki jeden. W klasie jest taki jeden. W pracy jest taki jeden. W mieście jest taki jeden. Niezależnie od punktu widzenia, znajdziesz takiego jednego. Tego innego.