Rozdział 32

1.1K 84 7
                                    

1050 słów, niesprawdzony, nie polecam

-Jesteś kurewsko pokręcona!-stwierdził szatyn patrząc na mnie swoimi przekrwionymi oczyma.

-Może.-stwierdziłam, a chłopak mocno mnie do siebie przytulił, po czym położył mnie na łóżko i wstał, potem podszedł do drzwi.

-Carmen! Nie płacz tylko tu chodź.-poprosił szatyn, a zza drzwi weszła ruda, która od razu do mnie podbiegła. Dziewczyna rzuciła się na mnie i zaczęła płakać mi w ramię.

-Nigdy więcej mi tego nie rób! Słyszysz!?-szlochała, zaś ja lekko gładziłam jej plecy. Czułam wyraźnie jej bijące serce i urywane oddechy, przez co natychmiast dopadły mnie wyrzuty sumienia-jak mogłam ją tak skrzywdzić.

-Przepraszam... Ja nie wiedziałam do końca co robię...-wyszeptałam, a zielonooka odsunęła się ode mnie powoli i uśmiechnęła się lekko.

Następnie podszedł do mnie brunet. Usiadł obok mnie na łóżku i spojrzał mi głęboko w oczy.

-Ja się tylko boję o to kurwa, że jesteście rodzeństwem. To jest przecież niemożliwe, żeby być tak różnym od siebie, będąc zarazem tak podobnym!-zaśmiał się brązowooki, a ja wzruszyłam ramionami, po czym przeszłam do szczegółów.

-Ile tutaj leżałam?-zapytałam, a ten spojrzał na mnie niepewnie po czym spojrzał na zegarek.

-Jakieś dwie godziny, leżałaś przy nas. Nie wiem, może z trzy byłaś w takim stanie...-stwierdził Borowski, a szatyn pojawił się przy mnie i wręczył mi kubek gorącej herbaty. Skinęłam głową dziękując, zaś ciemnooki usiadł naprzeciwko mnie na łóżku Carmen.

-Powiedz mi kto ci to sprzedał?-poprosił, a ja wzięłam łyk napoju parząc sobie przy tym język, przez co się skrzywiłam.

-Pitt, ale w sumie to go zmusiłam, nie chciał mi nic sprzedać, więc proszę cię-nie rób mu nic!-jęknęłam, a ten westchnął i spojrzał na mnie z politowaniem.

-Następnym razem to mu nogi z dupy powyrywam.-warknął Igor, po czym przewrócił oczami i się poprawił.-Tfu, nie będzie następnego razu.

*

Razem z Bugajczykiem gniłam w łóżku, po prostu tuląc się i rozmawiając o różnych głupotach. Nagle do głowy wpadło mi pytanie, dosyć drażliwe.

-Kim jest Charlotte?-zapytałam spokojnie, a jego całe ciało natychmiastowo się spięło. Spojrzałam na niego beznamiętnie, a ten westchnął.

-Moja była. Właśnie przyjechała do miasta, więc postanowiłem wziąć ja wczoraj na piwo. Do niczego między nami nie doszło.-powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą i mocniej wtuliłam się w jego ciało.-I co? Wierzysz mi? Serio? Nie będzie awantury?-zapytał zdziwiony, a ja zaśmiałam się i naciągnęłam na nas kołdrę.

-Przecież ci wierzę. Po co mam cię oskarżać, jeśli mówisz mi to uczciwie?-zaśmiałam się, a ten uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie prosto w usta.

*

-Wstawaj! Za czterdzieści minut masz wykłady!-krzyknął znajomy mi męski głos. Niechętnie wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do szafy, z której wyjęłam czarny t-shirt i szare dresy. Potem poczłapałam do łazienki i związałam włosy w kucyk i w sumie byłam gotowa.

-Nie chcę tam iść.-jęknęłam siadając na krześle, a chłopak tylko pokręcił głową i postawił przede mną talerz z tostami z nutellą i plastrami banana.-Dziękuję...-westchnęłam patrząc na posiłek, jednak po kilku sekundach moja ochota na jakiekolwiek jedzenie minęła.

-Jedz.-powiedział stanowczo szatyn siadając naprzeciwko mnie, ze swoją porcją.

Spojrzałam na niego niepewnie, po czym podniosłam jeden z tostów i wzięłam mały kęs.

-Musisz coś jeść, a uwierz, że ja tego dopilnuję.-zadeklarował, a ja niechętnie wzięłam kolejne to kęsy, aż pozbyłam się z talerza posiłku.-Jesteś gotowa?-zapytał, a ja ze sztucznym entuzjazmem wstałam z krzesła o zrobiłam obrót wokół własne osi.

-Zamieniam się w dresa.-zaśmiałam się, a ten przewrócił oczami i odłożył swój talerz do zlewu.

-Właśnie widzę i to mnie przeraża.-stwierdził, po czym wziął z blatu telefon oraz kluczyki i wyszedł z mieszkania. Cholernie niechętnie wzięłam torebkę z ziemi i wyszłam z mieszkania, zamykając je potem.

-Igor. A właściwe to skąd wiedziałeś, że Charlotte przyjechała?-zapytałam zastygając w bezruchu, a chłopak odwrócił się do mnie z uśmieszkiem.

-Zaczęła do mnie wypisywać, pani jestem-zazdrosna-ale-nie-dam-tego-po-sobie-poznać.-zaśmiał się a ja pokazałam mu język, potem dorównałam mu kroku. Szatyn od razu położył rękę na mojej talii, następnie przyciągnął mnie do siebie.

-Co znaczy 'wypisywać'?-zapytałam, a ten zaśmiał się i zatrzymał się przed czarnym mustangiem.

-To znaczy, że zrobiła mi spory spam SMSami. Poinformowała mnie o przyjeździe do miasta i chciała do mnie wrócić.-powiedział, a moje ciało się spięło.-Powiedziałem jej, że nie ma opcji, ale możemy wyskoczyć na piwo, jak już się pofatygowała o napisanie do mnie.-wyjaśnił, po czym wszedł do samochodu, wcześniej okrążając go i otwierając mi drzwi.

Po kilkunastu minutach jazdy dotarliśmy na miejsce, a mianowicie przed uniwersytet. Gdy już miałam wyjść z pojazdu zakręciło mi się w głowie, więc usiadłam jeszcze na kilka sekund, po czym ponowiłam ruch, tym razem skutecznie wydostając się z auta.

-Kręci ci się jeszcze w głowie.-stwierdził ciemnooki, a ja machnęłam lekceważąco ręką, po czym poczłapałam w stronę budynku. Przed nim stała piękna dziewczyna o czarnych, lśniących włosach, jasnych, niebieskich oczach, smukłej, kształtnej sylwetce. Jednym słowem ideał. Miała na sobie przylegające rurki i zwiewną białą bluzkę z dekoltem w serek.

Mogłam stwierdzić tylko dwie rzeczy-przyprawiała mnie o nowe kompleksy i wyglądałam obok niej jak gówno. Nagle stało się coś, przez co miałam ochotę wbić sobie widelec w dłoń, a tego wepchnąć do gniazdka.

-Igor! Zapomniałam chyba wspomnieć, że chodzimy na ten sam wydział!-zachichotała swoim dźwięcznym głosikiem, po czym zlustrowała mnie wzrokiem.-A to jest kto?-zapytała wskazując na mnie palcem, a ja spojrzałam na nią mocno wkurwiona.

-Ten palec to sobie możesz wsadzić w dupę laluniu!-warknęłam i odwróciłam się do niej plecami, przez co wpadłam na mocno zdziwionego Bugajczyka.-Nie będę wam przeszkadzać.-powiedziałam oschle, potem pocałowałam krótko chłopaka w usta i zniknęłam za drzwiami uczelni.






Ten InnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz