Rozdział 21

1.4K 93 24
                                    

 1376 słów, niesprawdzony, AUTODISS

Carmen całą wizytę mojego ojca, po czym ta zaczęła gadać o Borowskim. Po jakiejś godzinie poszłyśmy spać, bo dziewczyna planowała imprezę, a jak wiadomo na niej zasypiać nie można.

Rano ubrałam się w zwykłe rurki i granatową koszulkę, zaś włosy związałam w niski kok z tyłu głowy. Spokojnie zjadłam jabłko, po czym poszłam do łazienki, gdzie musnęłam usta pomadką ochronną i wyszłam z mieszkania. Ruda stwierdziła, że dzisiaj nie pójdzie na wykłady, bo musi wyszykować się na bóstwo i przygotować mieszkanie.

Usiadłam na ławce przed akademikiem, a p kilku minutach na miejsce przyjechał szatyn. Wsiadłam na tył samochodu witając się z chłopakiem.

-Carmen robi znowu jakąś imprezę. Wpadniesz?-zapytałam, a on ruszył w stronę uniwersytetu i pokiwał przecząco głową.-Czemu?-zapytałam, a ten podrapał się po szyi.

-Będę gotował. Okazało się, że mam pozwolenie.-powiedział, a ja ze świstem wypuściłam powietrze. Byłam załamana, każde odwiedziny taty, będą polegały na opowiadaniu o narkotykach.

-Okej.-powiedziałam oschle, po czym wbiłam wzrok w swoje paznokcie. Igor włączył radio by przerwać niezręczną ciszę i tym samym w znośnej atmosferze dojechać do uczelni. Gdy już się tam znaleźliśmy podziękowałam za podwózkę i wysiadłam z samochodu. Szybkim krokiem podążałam na aulę, jednak chłopak zatrzymał mnie na schodach łapiąc mnie za rękę.-Tak?

-Możemy porozmawiać?-zapytał, a ja przewróciłam oczami, za co ten od razu skarcił mnie spojrzeniem.

-Właśnie to teraz robimy.-burknęłam, po czym weszłam na szczyt schodów i pokierowałam się w stronę murka. Ciekawscy, a mam tu na myśli kolegów ciemnookiego, lustrowali nas wzrokiem. Oparłam się plecami o murek, a szatyn przybliżył się do mnie i chwycił moją prawą dłoń, potem zaczął pocierać moje palce.

-Diana, nawet nie wiesz jak zależy mi na dobrych kontaktach z twoim ojcem. Mieliśmy nieciekawy początek, a teraz staram się to naprawić, doceń to. Poza tym dzięki temu można ocalić wielu ludzi.-powiedział z tym swoim szczerym spojrzeniem, a ja westchnęłam.

-Wiem, doskonale to wiem. Po prostu... Jestem chyba o ciebie zazdrosna, bo teraz będziesz ciągle spędzał czas z moim ojcem, a tematem numer jeden będzie produkcja narkotyków.-powiedziałam, a on zaśmiał się i schylił się by mnie przytulić. Zarzuciłam mu ręce na szyję, na co ten syknął, przez co od razu się od niego odsunęłam i spojrzałam na niego pytająco.

-Masz piękne paznokcie, ale skróć je, bo moje plecy cierpią...-zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego przepraszająco, po czym delikatnie przejechałam palcem po jego plecach na wysokości łopatek. Pod materiałem gdzieniegdzie wyczułam grudki, co oznaczało strupy.

-Na żywca zdrapałam ci skórę z pleców... Jestem okropna.-stwierdziłam, a chłopak uśmiechnął się do mnie i krótko mnie pocałował.

-Nie jesteś okropna, miałem dobre znieczulenie...-zaśmiał się cicho, a ja zamknęłam oczy i schowałam twarz w dłoniach.

-LL, przyjdziesz do nas, czy się dalej będziesz z nią miział!?-zaśmiał się jeden z chłopaków, a Igor przewrócił oczami i totalnie ich zignorował.

-Do której pan Bugajczyk będzie pracował w laboratorium?-zapytałam, a on wzruszył ramionami, po czym lekko przyparł mnie do murku i zaczął łaskotać nosem moją szyję.

-Zależy ile będą chcieli towaru, dzisiaj robię tylko metę.-powiedział do mojej szyi, zaś ja chwyciłam go za brodę i złączyłam nasze czoła.-Zadzwonię do ciebie jak skończę i przyjadę.-powiedział, a ja lekko się uśmiechnęłam i niepewnie go pocałowałam.

Ten InnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz