Rozdział 7

1.7K 114 20
                                    

Adrian zmrużył oczy po czym zlustrował nas wzrokiem. Zatrzymał wzrok po czym uśmiechnął się z miną pedofila i poruszył zabawnie brwiami.

-Jesteście razem?-zapytał nie przestając udawać Trynkiewicza, więc od razu puściliśmy swoje ręce. Oczywiście zaliczyłam buraka, a moje ręce pognały by zakryć twarz.

-Chciałbym ci przypomnieć, że prawie ruchaliście się przed blokiem, a ja tego nie komentowałem...-powiedział szatyn, a Borowski wzruszył ramionami.

-Nie wiem czy dam radę iść na uczelnię, więc możecie zadzwonić przed autobusem. Nie wiem kiedy skończy się impreza i czy pójdę w ogóle spać...-powiedziałam, a Igor spojrzał na mnie z takimi żywymi oczami, także wiedziałam, że coś wymyślił.

-Pójdziemy do samochodu, zadzwonisz do Carmen, jeśli będziesz słyszała, że jest zlana i dalej imprezują to przenocujesz u nas.-powiedział, a ja przyjęłam propozycję. Poszliśmy do Mustanga, gdzie postanowiłam przedzwonić do Carmen.

-Ha...ha..halo?-powiedziała ruda widocznie zlana, a w tle słyszałam krzyki, śpiewy i głośną muzykę.

-Nocuję poza domem.-powiedziałam po czym się rozłączyłam, a szatyn pokierował pojazd w stronę swojego mieszkania.

*

Byłam w łazience, chłopaki szukali mi jakiś ciuchów po dziewczynach, jednak ja nie chcąc robić problemu otworzyłam kosz na pranie i wzięłam pierwszą lepszą bluzę, którą po prostu założyłam.

-Chcesz legginsy?-zapytał Adrian, a ja wyszłam z łazienki w czarnej przydługawej bluzie i swoich majtkach.

-Pozwoliłam sobie wziąć komuś bluzę z kosza na pranie. Mam nadzieję, że się nie gniewacie...-powiedziałam, podciągając rękawy, a ci pokiwali tylko głowami, zaś ja usadowiłam się na łóżku. Panowała martwa cisza, a ja zaczęłam przeglądać w telefonie jakiś zabaw towarzyskich, to się nazywa dramat.-Co robimyyy? Znacie jakieś fajne gry?-zapytałam, a ci równocześnie wzruszyli ramionami.

-Możemy zagrać w nigdy nie robiłem...czegoś tam.-powiedział Adrian, a ja spojrzałam na niego pytająco.-Każdy ma kieliszek wódki i po kolei gadamy, na przykład 'Nigdy nie wypiłem piwa', a ten kto to robił opróżnia kieliszek.-wytłumaczył pokrótce, a ja przystałam na jego propozycję.

Tak więc usiedliśmy na podłodze w kole, każdy miał kieliszek wódki i karteczkę, na której zapisywał ile kieliszków wypił. Pierwsze zdanie padło z ust Adriana.

-Nigdy nie ćpałem...-powiedział, a szatyn spojrzał na nas po czym wypił zawartość kieliszka. Spojrzałam na niego zdziwiona, a ten wzruszył ramionami, po czym się uśmiechnął.-Zioło się nie liczy, stary...-dodał Adrian.

-Zioło to możesz sobie jarać, nie ćpać...-powiedział Igor, a ja zacisnęłam oczy oszukując samą siebie, że tego nie słyszałam.-Diana, twoja kolej.-dopowiedział, a ja pokiwałam twierdząco głową.

-Nie wiem... Nigdy się nie całowałam.-powiedziałam, a moi towarzysze opróżnili kieliszki. Borowski podśmiewał się ze mnie, jednak ja zignorowałam go i chwyciłam flaszkę, by polać chłopakom.

-Nigdy nie 'zaliczyłem' kogoś tylko i wyłącznie, aby go zaliczyć.-powiedział szatyn po czym opróżnił zawartość kieliszka. Tia, zyskał dzisiaj w moich oczach w chuj. Poczuj sarkazm, plz.

-Nigdy nie pobiłem kogoś, aż do utraty przytomności.-powiedział brunet, a mój oddech przyspieszył, zaś obrazy sprzed kilku lat zaczęły miotać się w mojej głowie. Wzięłam kieliszek i wypiłam gorzką zawartość, zresztą tak jak i Igor.

-No popatrz, popatrz... Diabeł w ciele baranka...-powiedział ciemnooki wypalając we mnie dziurę spojrzeniem. Wypuściłam ze świstem powietrze, po czym wstałam i poczłapałam do łazienki. Na moich ubraniach leżała paczka papierosów, którą wcześniej wzięłam Igorowi. Wracając do towarzystwa wyciągnęłam jednego papierosa.

-Łap i wyskakuj z zapalniczki.-powiedziałam do właściciela używki, rzucając mu ją i po chwili siadając obok niego. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem i lekkim oburzeniem, więc wstałam i podeszłam do kuchenki gazowej. Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się dymem nikotynowym, po czym odwróciłam się, by wrócić. Jednak niechcący wpadłam na Igora, który wyciągnął mi szluga z ust, następnie zaciągnął się nim i go zgasił.-Przepraszam, trzeba było powiedzieć, że mam wyjść na balkon.-powiedziałam, a Adrian spoglądał na całą sytuację wyraźnie zdziwiony.

-Nie chodzi o to.-powiedział stojący naprzeciwko mnie chłopak, zaś ja sięgnęłam po zgaszonego papierosa i to był błąd. Igor Przyparł mnie biodrami do blatu, zaś rękami chwycił moje nadgarstki uniemożliwiając mi ruch. Mój oddech przyspieszył, a serce zaczęło walić jak szalone. Chłopak złączył nasze czoła, po czym dodał szeptem-Nie rób z siebie jebanej hodowli raka.

-Sam nią jesteś.-szepnęłam, a on zamknął oczy po czym poluźnił uścisk przy nadgarstkach. Słyszałam łomot jego serca i czułam oddech odbijający się od moich warg. Na ciele pojawiła mi się gęsia skórka, a każde przełknięcie śliny uniemożliwiała mi gula w gardle.

-Jestem tak zepsuty, że nawet rak by mnie nie chciał, Mała...-szepnął, a ja uśmiechnęłam się lekko, po czym pod wpływem chwili musnęłam wargami jego usta, jednak ten od razu się odsunął. Poczułam się dziwnie, jak ktoś gorszy niż szmata, przecież nawet Molly miała ten przywilej do całowania! Jednak moje rozmyślania rozwiał późniejszy szept szatyna.-Ten pierwszy pocałunek musi naprawdę niesamowity i z kimś kto na to zasługuje...

-Spieprzyłeś część pierwszą, dzięki wielkie...-zaśmiałam się cicho, a on prychnął, po czym powiedział, że jestem niemożliwa i wrócił na podłogę obok bruneta, zaś ja wyrzuciłam papierosa do kosza i nie wierząc w to co się stało, opuszkami palców dotknęłam swoich warg.

Igor Bugajczyk, czyli jak oddać się komuś po niecałym dniu znajomości.



Ten InnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz