Rozdział 19

1.5K 92 52
                                    

1824 słów, niesprawdzony

Spojrzałam zdziwiona na Adriana, który tylko wzruszył ramionami i spojrzał na mnie ze współczuciem. Chyba nikt w tej szkole nie chciałby być wezwany przez Moore. Mimo, że kobieta wyglądała jak Edna Mode, miała w sobie to coś, co sprawiało, że gdy się pojawiała wiało grozą.

Po chwili wzięłam się w garść i poszłam za dziewczyną do pani Moore. Kobieta siedziała przy biurku i zawzięcie notowała coś w swoim notatniku. Podeszłam niepewnie do niej, a ta spojrzała na mnie poważnie, po czym gestem dłoni wskazała bym usiadła na krześle obok niej. Siedziałam w milczeniu, a ta wróciła do pisania. Po kilku minutach wreszcie odłożyła pióro, po czym rozsiadła się wygodnie i wzięła łyk kawy.

-Uspokój się, nie mam zamiaru cię rozszarpać.-powiedziała, a ja moje serce dalej waliło jak szalone, jednak starałam się sprawiać wrażenie spokojnej i zrelaksowanej.-Co chciałabyś mieć w przyszłości wspólnego z psychologią?-zapytała, a ja przełknęłam głośno ślinę, po czym spojrzałam w jej oczy, które jak zwykle ukryte były za grubymi szkłami.

-Robię ten kierunek, podświadomie chcąc poradzić sobie z własnym ja, pani profesor.-odpowiedziałam, a ona zsunęła z nosa okulary i spojrzała na mnie małymi ślepiami.

-Mimo, że jesteś dla mnie teraz rozmazana i masz na sobie cudze ubranie rozpoznałabym cię. Czasem nie potrafię rozróżnić swoich synów, ale twoją obecność się czuje. Ty nie musisz poradzić sobie ze swoim ja, tylko musisz nauczyć się, jak je uwolnić. Może weźmiesz mnie za obłąkaną osobę, ale uwierz mi, że ze 220 osób, które siedzą na tej auli, jest jedna, która jest zawsze we właściwym miejscu. Jesteś tą inną.-powiedziała, po czym założyła swoje okulary. Czułam się dość dziwnie, ta kobieta chwaliła mnie, a jednocześnie mnie oceniała.

-Przecież, chociażby ostatnio spóźniłam się na wykład, nie byłam tam gdzie trzeba.-powiedziałam, a kobieta uśmiechnęła się kpiąco i założyła nogę na nogę.

-Doskonale o tym wiem, tak samo jak wiem o tym, że nie było cię na wykładzie dwa dni temu.-rzekła, a ja zaciągnęłam się powietrzem.-Jak nikt, potrafisz manipulować ludzkimi uczuciami. Och, może manipulować to złe słowo, ale potrafisz im zagrać, tak by zatańczyły ci jak tylko chcesz.-powiedziała, a ja zmarszczyłam brwi, na co ta znów wzięła łyk napoju i zaczęła gadać.-Najlepszym tego przykładem, jest nasz szanowny pan Bugajczyk.-prychnęła drwiąco, a ja spoglądałam na nią bezpłciowo.-Ten chłopak chyba nigdy nie utrzymywał celibatu, a przynajmniej wierności na tak długo.-zakpiła, a ja uśmiechnęłam się lekko złośliwie.

-Z Molly, był przez cztery miesiące, więc to z nią powinna pani chyba rozmawiać.-powiedziałam, a ona przewróciła oczami, które w szkłach wydawały się niesamowicie duże.

-Myślisz, że nie słyszymy o czym rozmawiacie? Uwierz mi, że przez okres tych czterech miesięcy słychać było na aulach te płacze dziewcząt.-powiedziała, a ja wzruszyłam ramionami, na co ta uśmiechnęła się.

-Przecież pani miała ze mną jeden niecały wykład... Skąd pani w ogóle tyle o mnie wie?-stwierdziłam po chwili, a ta założyła za ucho kosmyk swoich krótkich, ciemnowiśniowych włosów.

-Bo mi zagrałaś, a ja nieświadomie ci zatańczyłam.-powiedziała, a w tej samej chwili aula zaczęła zapełniać się studentami, więc sama wstałam i przeprosiłam panią Moore, po czym zajęłam swoje miejsce.

*

Po całym wkładzie wyszłam z uniwersytetu szerokim łukiem omijając wykładowczynię. Wyszłam na świeże powietrze, a obok mnie pojawił się Adrian z jakimś blondynem. Chłopak był dosyć niski, miał zielone oczy i gęsty zarost.

Ten InnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz