Jak zwykle wstałam o 06:30, chociaż do szkoły miałam dopiero na 08:00. Co z tego, że szkoła jest 3 ulice od mojego domu, przecież ja nigdy nie umiem szybko się spakować, ubrać, umalować, wyjść z psem i go oczywiście nakarmić, bo moim rodzicom się nie chce. Nie robię rano za dużo, a trwa to 2 godziny, jakby nie mogło chociaż połowę mniej.
Gdy byłam już gotowa, wyszłam z domu, a ten "poranny spacer" to max 10 min.
Jak zwykle, w poniedziałki zaczynałam matmą, czyli czymś czego z całego serca nienawidziłam, bo nie rozumiem po co mi ułamki, pierwiastki, sinusy, cosinusy itp., gdy wystarczy mi to, czego uczę się w trzeciej klasy podstawówki. Moja nauczycielka od matematyki jest dwudziestodziewieciolatką, której wydaje się, że jak wytłumaczy nam jeden dział raz, to my go zapamiętamy do końca życia. A potem się dziwi, że połowa klasy dostaje 1 lub 2.
Gdy weszłam do klasy, przywitał mnie mój najlepszy kolega.- Hej Lena! - wykrzyczał na całą klasę moje imię, za co go serdecznie nienawidziłam, bo robił to codziennie.
- Hej debilu, czy ty zawsze musisz się tak drzeć!?
- No co? Myślałem że się już przyzwyczaiłaś. - powiedział już trochę ciszej witając się ze mną całusem w policzek.
- Masz pracę domową? - spytałam się go, patrząc na telefon, która godzina.
- O fuck zapomniałem. Ale ty masz, prawda? - jak zwykle pytał się o moje zadanie, ale nie miałam mu tego za złe.
- Tak, kuźwa naucz się odrabiać te prace domowe, a nie spotykasz się ciągle z Nadią! - powiedziałam to chyba trochę za głośno, ponieważ spojrzało się na mnie kilka osób z klasy, ale specjalnie podkreśliłam imię dziewczyny, która się podobała Maksowi.
- Zamknij się! - głośno powiedział, śmiejąc się i przy tym szturchając mnie w ramię.
Nagle zapanowała cisza, ponieważ drzwi od klasy się otworzyły i weszła pani Sofia Tacke, czyli nasza matematyczna.
- Dzień dobry klaso! - nauczycielka wykrzyczała tak, jakby była w wojsku. Byłam zdziwiona dzisiejszym strojem Tacke, ponieważ założyła obcisłe czarne spodnie i białą koszulę z czaszką na plecach, a nie codziennie tak wygląda.
- Co jej się stało? - zapytał się mnie Maks, ale szczerze nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc wzruszyłam tylko ramionami, patrząc na jej ubranie. Po klasie rozszedł się dźwięk obcasów, a to zupełnie nie w jej stylu. Popatrzyłam na matematyczkę i wytrzeszczyłam oczy, co oczywiście zauważył Maks i po patrzył się tam, gdzie ja i w tym momencie ze zdumienia otworzył lekko usta.
- Czy nasza pani od matmy założyła 10 cm szpilki? - wyszeptał mi do ucha Maks, na co ja ze zdziwieniem na twarzy potwierdziłam, machając lekko głową.
Matematyka dłużyła się i dłużyła w nieskończość. Później miałam lekcje z wychowawczynią, dwa wf-y i muzykę.
- Idziemy do Starbucks'a?- zapytał mnie przyjaciel, po skończeniu ostatniej lekcji.
- Ok. - odpowiedziałam bez ekscytacji w głosie. Ostatnio mam słabe dni. Rodzice się cały czas kłócą, albo nie rozmawiają ze sobą. Coś jest nie tak...
- Ej mała co ci? - jego głos był wypełniony troską, co ostatnio zauważyłam zdarzało się coraz częściej.
- Nic. - mój ton się nie zmienił.
- No przecież nie jestem ślepy, o co chodzi? - spytał, zatrzymując się i chwytając mnie na biodrach, co mnie bardzo zdziwiło, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Chodzi o... - przerwał mu mój telefon, który zadzwonił.
Wyjęłam go z kieszeni i odeszłam od Maksa parę kroków.- Halo?
CZYTASZ
Lisa and Lena
Teen FictionLENA - Muszę ci coś powiedzieć.- spojrzałam na niego lekko unosząc pytająco brwi. Podrapał się po karku i patrzył wszędzie tylko nie na mnie. W końcu spojrzał mi prosto w oczy. Złapaliśmy kontakt wzrokowy dzięki czemu mogłam zatopić się w jego tęczó...