6

967 92 28
                                    


Lekcje minęły dosyć szybko. 

Jak dla mnie, mogły nawet trwać całą wieczność. Nie chciałam iść do pracowni, wiedziałam, że JiYong tam przyjdzie, a ja teraz wcale nie miałam ochoty go widzieć. Zwyczajnie w świecie bałam się go. 

Po skończonych już zajęciach, podeszłam pod metalowe drzwi, włożyłam kluczyk do zamka i przekręcając go otworzyłam je. Kiedy chciałam zamknąć drzwi za sobą, poczułam opór. Odwróciłam się, żeby zobaczyć co uniemożliwia mi ich zamknięcie i zobaczyłam wsadzoną nogę JiYonga między futrynę, a skrzydło drzwi. Popatrzyłam na niego speszona, po czym odwróciłam szybko wzrok i poszłam w stronę stołu. 

Nie mówiliśmy nic... 

Położyłam plecak na krześle i od razu wzięłam się za przestawianie rupieci. Nie chciałam nic do niego mówić, nie miałam ochoty, a nawet gdybym chciała cokolwiek powiedzieć, to i tak pewnie nie przeszło by mi to przez gardło. 

Chłopak tradycyjnie zajął swoje miejsce, wyciągnął telefon i włożył słuchawki na uszy, puszczając muzykę. Z powodu mojego przerażenia, kilka łez opuściło moje oczy. Szybko je starłam dłonią, żeby chłopak nie mógł zauważyć że płaczę. 

Podeszłam do wielkiej metalowej szafki. Była pusta, nie miała drzwiczek, były w niej same metalowe półki. Zobaczyłam, że na samej górze stoją jakieś naczynia do wykonywania doświadczeń. Chciałam je zdjąć, żeby przypadkiem nie potłukły się przy przesuwaniu szafki. Sięgnęłam po nie ręką, ale nie mogłam ich dostać. Były za wysoko, a ja byłam zdecydowanie za niska. 

Stanęłam na palcach, próbując jeszcze raz, ale to na nic. Nadal nie mogłam ich złapać. Odwróciłam się do chłopaka, z nadzieją że może mi pomoże, no ale tak czego ja się mogłam po nim spodziewać. Siedział nadal wgapiając się w ekran telefonu. Westchnęłam ciężko i postanowiłam, wspiąć się po szafce. 

Stanęłam na pierwszej półce, wyciągnęłam rękę, ale jedynie musnęłam opuszkami palców naczynie. Zrobiłam jeszcze jeden krok, stawiając stopę na kolejnej półce. Na moje nieszczęście, szafka się zakołysała i w sekundę przechyliła się, spadając w raz ze mną na podłogę. 

Jęknęłam głośno z bólu, jaki sprawił mi upadek. Próbowałam podnieść szafkę, żeby się spod niej wydostać ale nie udało się.

- Mia – zwrócił się do mnie chłopak. 

W jego głosie mogłam wyczuć przerażenie i zdziwienie tym co ja tam robię 

– Nic Ci nie jest? – spytał.

- Możesz mi pomóc się stąd wydostać? – powiedziałam cicho. 

Chłopak zrobił to, o co go poprosiłam. Z niemałym wysiłkiem podniósł szafkę i postawił ją z powrotem w miejscu, w którym wcześniej stała.

- Stało Ci się coś? – spytał z troską, kucając obok mnie. 

Pokiwałam tylko głową, pokazując że wszystko jest ok, po czym z grymasem na twarzy podniosłam się do pozycji siedzącej.

- Nie ruszaj się, możesz mieć coś złamane – mówił. 

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem w oczach.

No bo zdechnę. Kwon JiYong się mną przejmuje? 

Uważaj bo przypadkiem uwierzę.

- Nic mi nie jest. Już mówiłam – powiedziałam wkurzona. 

Chłopak popatrzył na mnie zaskoczony, po czym wstał i odszedł bez słowa w kierunku krzesła na którym siedział. Otrzepałam się z kurzu który na mnie zalegał, podniosłam się z podłogi i wróciłam do wykonywania swoich wcześniejszych czynności. Musiałam najpierw zamieść szkło, które rozbiło się na kawałki podczas gdy szafka przechyliła się. Pochowałam parę nie potrzebnych rzeczy do kartonowych pudełek, pościągałam folię z mebli i przetarłam kurze. 

Po wszystkim, otrzepałam ręce i podchodząc do plecaka zarzuciłam go na ramię i ruszyłam w stronę wyjścia.

- Na dzisiaj koniec. Możesz iść do domu – poinformowałam chłopaka, stojąc w drzwiach i czekając aż w końcu ruszy z krzesła swój tyłek. 

JiYong spojrzał na mnie zdziwiony, ale po chwili wstał bez słowa i mijając mnie w przejściu, wyszedł. Zamknęłam drzwi i udałam się do wyjścia ze szkoły. 

Kiedy szłam przez parking, poczułam na ramieniu mocny dotyk. Syknęłam lekko z bólu po czym odwróciłam się przodem do postaci która mnie zatrzymała. Mogłam się spodziewać, że to własnie jego zobaczę.

- Co chcesz? – spytałam obojętnie, spoglądając na chłopaka, który własnie drapał się po głowie zmieszany moim pytaniem

- Chciałem... chciałem Cię przeprosić – powiedział, na co zrobiłam wielkie oczy ze zdziwienia.

 Nie no tego było już za wiele. Najpierw mi pomaga po upadku, a teraz chce mnie za coś przeprosić? Nie możliwe, ktoś go musiał podmienić.

- Przepraszam Cię za to jak Cię potraktowałem rano – wyjaśnił.

- Super – mruknęłam, po czym odwróciłam się na pięcie i ponownie ruszyłam w stronę w którą zmierzałam. 

Chłopak momentalnie stanął na wprost mnie, uniemożliwiając mi dalsze stawianie kroków.

- Naprawdę Cie przepraszam. Nie chciałem Cię wystraszyć, ale zaskoczyłaś mnie swoją obecnością. Nie powinnaś była podsłuchiwać moich rozmów – powiedział. 

Spojrzałam na niego kpiąco, po czym parsknęłam mu prosto w twarz

- A ty chyba nie powinieneś był kupować narkotyków pod szkołą – poinformowałam

- Narkotyków? – spytał śmiejąc się – To tylko zwykłe zioło, marihuana to nie narkotyk – mówił

- Zioło, nie zioło, nie ważne. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale marihuana w naszym kraju jest nielegalna. W każdej jednej sekundzie, mogą Cię za to posadzić, a wtedy już nie będziesz mógł mi grozić – powiedziałam, pewnie.

- Jezu, czy Ty zawsze musisz być taka wkurzająca? Chciałem Cię tylko przeprosić, a nie stać tu i wysłuchiwać morałów które mi prawisz – powiedział podniesionym głosem.

Olałam go, wyminęłam chłopaka i z powrotem ruszyłam w kierunku domu. 

Tym razem nie przeszkodził mi...


G-Dragon... Chodź, ucieknijmy stąd!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz