7

997 98 15
                                    


Następnego dnia, po skończonych lekcjach, kiedy chciałam otworzyć drzwi od pracowni, ku mojemu zdziwieniu, były one już otwarte. Nacisnęłam tylko na klamkę i popychając drzwi, weszłam do środka. 

Nie mogłam uwierzyć, kiedy zobaczyłam sprzątającego klasę JiYonga. Położyłam plecak na stole i z rozdziawioną szeroko buzią gapiłam się na chłopaka.

- No co się tak gapisz? – spytał, czym wyrwał mnie z chwilowego osłupienia.

- Tak tylko. Zastanawiam się czy przypadkiem nie walnąłeś się czymś w łeb, bo sam z własnej woli na pewno nie zacząłbyś sprzątać – wyjaśniłam, nadal stojąc w tym samym miejscu.

Chłopak uśmiechnął się do mnie, ale tym razem nie był to uśmiech kpiący czy pogardliwy. Był taki jakiś zwykły, szczery, prawdziwy.

- Po prostu, stwierdziłem, że nie ma sensu tak siedzieć z założonymi rękami. Chcę to jak najszybciej skończyć i mieć święty spokój – powiedział, kiwnęłam tylko głową nie odzywając się – Bierz się do roboty, czeka nas dużo pracy – dodał, po czym rzucił we mnie mokrą szmatą. 

Na jego szczęście, szmata spadła tuż pod moimi nogami, gdyby spadła na mnie, pożałował by tego.

Stwierdziłam, że skoro on jest taki chętny do pracy, to nie mogę dłużej marnować czasu. Musiałam skorzystać z chwili jego miłosierdzia i czym prędzej wzięłam się do pracy. 

Założyłam różowe, gumowe rękawice, podciągając je pod same łokcie, wyciągnęłam z kartonu różne detergenty i zabrałam się za szorowanie brudnych powierzchni. JiYong w tym czasie przesuwał meble, ustawiając je tak, żeby można było odmalować pożółkłe ściany. 

Tłumaczyłam mu, żeby uważał bo na niektórych szafkach stoją szklane naczynia, które powinien wcześniej zdjąć, ale on jak zwykle był mądrzejszy i nie zawracał sobie tym głowy. Twierdził, że poradzi sobie z tym bez dodatkowego przemęczania się, przy wspinaniu się na szafki. Oczywiście, jak mogłam się tego spodziewać, połowę szklanych naczyń potłukł. Twierdził jednak, że to nie jego wina i dziwił się, jak można być tak głupim żeby je tam ustawić. 

Kiedy już wszystko było w miarę ogarnięte, stwierdziliśmy że należy się nam przerwa. Usiedliśmy razem przy stole, wyciągając z plecaków pojemniki z obiadem.

- Smacznego – powiedziałam do chłopaka mało chętnie, na co on tylko kiwnął głową w podziękowaniu. 

Wcale nie chciałam być dla niego miła, ale tato uczył mnie że zawsze należy zachowywać się kulturalnie. Otworzyłam pojemnik, wyciągnęłam pałeczki i zabrałam się za jedzenie.

- Pomożesz mi napisać wypracowanie? – spytał nagle JiYong, przez co o mały włos nie udusiłam się jedzeniem. 

Spojrzałam na niego zdziwiona, nie za bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Zaskoczył mnie tym pytaniem

- Mia, jesteś tam? – spytał, machając ręką przed moją twarzą. 

Przełknęłam kęs, który kilka sekund temu wsadziłam do ust, odchrząknęłam delikatnie i upiłam łyk wody, żeby móc spokojnie odpowiedzieć.

- Tak, jestem. Ymm, tak pomogę Ci – powiedziałam zmieszana. 

Chłopak spojrzał na mnie pokręcił głową na boki, po czym uśmiechnął się szeroko. To było dziwne. Zastanawiałam się czy on przypadkiem czegoś nie knuje. No bo jak to jest możliwe, że w zaledwie kilka dni, zmienił się nie do poznania? Jeszcze niedawno siedział tu naburmuszony, nie mając najmniejszego zamiaru robić czegokolwiek, a teraz nie dość że pomaga to i jeszcze prosi o pomoc.

- Dobra... To pokaż mi co tam masz – powiedziałam do chłopaka, odsuwając od siebie pojemnik z jedzeniem i wycierając dłonie o spodnie. 

JiYong wyciągnął z plecaka zeszyt do koreańskiego i przewracając kartki wyszukał temat na który miało być napisane wypracowanie. Podał mi zeszyt tak żebym mogła spokojnie przeczytać. Miał bardzo ładne pismo. 

Temat nie był trudny. Miał napisać charakterystykę postaci Makbeta. Co prawda ja jeszcze tego nie przerabiałam, ale już dawno temu przeczytałam tę książkę. Znałam ją bardzo dobrze.

- Dobra, to co o nim wiesz? – spytałam, chłopak westchnął ciężko, wstał z krzesła i zaczął nerwowo przechodzić się obok mnie.

- No, że był waleczny, ambitny, honorowy, silny, no ale że później te jego cechy charakteru się powoli zatracają. – mówił, a ja słuchałam. 

Patrzyłam na to jak chłopak stawia nerwowo krok za krokiem. Chyba nie przywykł do tego, żeby przed kimś odpowiadać. Z tego co wiem, na lekcjach nie był nigdy aktywny.

- Że można było nim łatwo manipulować i że ulegał swojej żonie – powiedział, po czym spojrzał na mnie szukając chyba potwierdzenia, że się nie myli. 

Kiwnęłam głową dając mu znak że ma rację

- No to teraz to wszystko musisz ładnie opisać. Znasz te postać, więc nie powinieneś mieć chyba z tym problemu. Zaczniemy tak – powiedziałam, po czym wskazałam ręka chłopakowi, że ma usiąść koło mnie i zabrać się za pisanie. Posłuchał. 

Usiadł, wziął zeszyt i długopis i słuchał uważnie tego co zamierzałam mu podyktować

Magbet miał wiele cech godnych naśladowania. Na przykład takie jak: męstwo, siła, ambicja, honor czy waleczność - zaczęłam dyktować. 

Chłopak uważnie zapisywał każdy podany przeze mnie wyraz. Wstałam z krzesła zakładając ręce z tyłu za plecami i chodziłam w te i we w te za krzesłem na którym siedział JiYong. Dyktowałam mu słowo po słowie, co powinien i co w jaki sposób zapisać. Chłopak również, od czasu do czasu, wtrącił coś ciekawego, na co bardzo się cieszyłam. Widać było. że nie chce żebym to ja mu wymyśliła całe wypracowanie, ale tez chciał napisać coś od siebie. 

Szczerze powiedziawszy to nie był taki głupi za jakiego go miałam. Czasem nawet zdarzało mu się mnie poprawić, kiedy palnęłam jakąś głupotę, która wmieszała mi się w charakterystykę Magbeta.

- Zakończ cytatem 'Świat jest teatrem, aktorami ludzie' – powiedziałam, co oczywiście chłopak zapisał. 

Przeczytałam całe wypracowanie i stwierdziłam że jest na tyle dobre, że nie trzeba nic poprawiać. Byłam dumna z siebie no i oczywiście z JiYonga, że wreszcie pozwolił mi sobie pomóc.

Kiedy już skończyliśmy, każde z nas wyszło z sali iposzło w swoją stronę...

G-Dragon... Chodź, ucieknijmy stąd!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz