9

984 93 11
                                    


Szłam przed siebie, nie do końca wiedząc co powinnam zrobić. 

Chciałam znaleźć JiYonga, ale nie bardzo wiedziałam gdzie mam go szukać. Było mi go cholernie szkoda. Domyślałam się, że to nie jest pierwszy i że pewnie nie ostatni raz, kiedy ojciec podniósł na niego rękę.

Kiedy szłam wzdłuż torów kolejowych, zobaczyłam jakąś postać. Siedziała tam, chowając głowę między kolanami. Podeszłam bliżej i nie mówiąc nic usiadłam obok. Delikatnie dotknęłam ramienia chłopaka. 

JiYong podniósł głowę przekręcając ją powoli w moją stronę.

- Hej – powiedziałam uśmiechając się lekko. 

Chłopak spojrzał na mnie i ponownie bez słowa przyjął swoją wcześniejszą pozycję.

- To przez niego ostatnio miałeś te siniaki na twarzy? Z nikim się nie biłeś prawda? – spytałam, ale chłopak nie odpowiedział nic.

- Od dawna Cię bije? – ciągnęłam.

- Co Cie to w ogóle obchodzi? – spytał, przenosząc wzrok na moją twarz. 

Spojrzałam na chłopaka i już prawie otwierałam buzię żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie skapitulowałam. Stwierdziłam, że bez sensu jest mówić cokolwiek, on i tak by mi nic nie powiedział. 

Siedzieliśmy tak kilkanaście długich minut, w kompletnym milczeniu. 

Zazwyczaj jest tak, że kiedy się tak długo z kimś siedzi w totalnej ciszy, zaczyna robić się niezręcznie. Tutaj tak nie było, przynajmniej nie jeśli chodzi o mnie. Nie przeszkadzało mi to że nie mówimy nic, a w zasadzie nawet twierdziłam, że tak jest lepiej. Czułam się jakoś tak... nie wiem, spokojnie? Nie wiem, nie potrafię opisać tego co wtedy czułam, ale było to przyjemne.

- Po co tu ze mną siedzisz? – spytał nagle JiYong, wyrywając mnie z zamyślenia. 

Nie bardzo wiedziałam co mu odpowiedzieć, bo chyba sama nie do końca znałam odpowiedź na to pytanie.

- Nie wiem. Może dlatego, że gdybyś chciał pogadać... To żebyś miał z kim? Nie wiem – powiedziałam zawstydzona. 

Naprawdę nie wiedziałam dlaczego siedzę tu obok niego, ale chciałam tu być. Chyba w duchu miałam nadzieję, że otworzy się przede mną, że wyrzuci z siebie wszystkie swoje problemy. Nie chciałam żeby był z nimi sam na sam, chciałam żeby się trochę ze mną nimi podzielił, żeby nie musiał tak bardzo cierpieć. Bo cierpiał. Na pewno. Widać to było w jego oczach.

- Dlaczego myślisz, że chcę właśnie z Tobą o tym gadać? – spytał.

- Nie wiem. Domyślam się, że nikomu innemu nie chciałbyś mówić o tym co się stało... No przecież, ucierpiał by na tym Twój wizerunek – powiedziałam, wzruszając ramionami. 

Chłopak zaśmiał się kpiąco, kiwając głową na boki.

- Moi rodzice się w ogóle mną nie przejmują – zaczął po chwili – Dla nich liczy się tylko ta pieprzona firma, nic więcej. Od dziecka czułem, że jestem im nie potrzebny, w zasadzie to nawet nie wiem dlaczego postanowili zostać rodzicami, ale znając życie i moją matkę, to byłem po prostu jej kolejną zachcianką. – tłumaczył, a ja słuchałam. 

Nie wiedziałam, że tak właśnie wygląda jego życie. Raczej myślałam, że jest perfekcyjne i że chłopak ma zawsze wszystko co tylko zapragnie. 

Ale czy to przypadkiem właśnie nie jest tak, że zazwyczaj w rodzinach gdzie nie ma pieniędzy jest miłość, a w rodzinie która pławi się w luksusach tego uczucia brak? 

Czy to nie jest tak, że im bardziej ludzie biegną za pieniędzmi, tym mniej zwracają uwagę na takie przyziemne rzeczy jak miłość, rodzina, szacunek i więź? 

Przecież chyba ciepło i domowe ognisko powinno być ważniejsze, niż chęć zarabiania mało znaczących papierków, których za chwile i tak się pozbywamy.

- Zawsze mnie lał, jak robiłem coś nie po jego myśli. – powiedział wzdychając ciężko. 

Spojrzałam na chłopaka oczami pełnymi łez. Nie wiedziałam dlaczego tak poruszyły mnie te jego wyznania, ale było mi go po prostu cholernie żal. Wyciągnęłam rękę w stronę JiYonga, dotykając delikatnie jego dłoni. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. 

Złapałam jego palce w swoje i trzymałam, ściskając je lekko. Nie wiedziałam do końca dlaczego to robię, ale chciałam mu pokazać, że jestem tu i że jestem tu dla niego... 

Że może na mnie liczyć...

- Nie mów o tym nikomu, okej? – poprosił, na co ja zgodnie kiwnęłam głową, zapewniając go w ten sposób, że to zostanie wyłącznie między nami.

Kiedy tylko przekroczyłam próg swojego domu, ojciec od razu zaczął się na mnie wydzierać. Wkurzył się ponieważ nie poinformowałam go wcześniej o tym, że wrócę później niż zwykle.

- Młoda damo, od dziś masz szlaban – powiedział, grożąc przy tym palcem

- Ale tato – jęknęłam niezadowolona.

- Bez dyskusji Mia. Masz szlaban i koniec. A teraz marsz do swojego pokoju, odrabiać lekcje – mówił podniesionym głosem

- Już odrobiłam – mruknęłam, po czym ruszyłam po schodach do swojego pokoju. 

Rzuciłam tradycyjnie plecak w kąt i walnęłam się na łóżko. Leżałam z rękami podpartymi pod głową i wgapiałam się w sufit, zastanawiając się czy powinnam zrobić coś z tym co dzisiaj widziałam, czy może jednak spełnić prośbę JiYonga i siedzieć cicho. 

Nie mogłam tak tego zostawić. Nie chciałam. 

Jeśli powiem o tym ojcu, to może Pan Kwon się w końcu opamięta i przestanie krzywdzić swojego syna, a jeśli zostawię to tak jak jest, to ten chory człowiek nadal będzie znęcał się nad JiYongiem.

- Tato – zwróciłam się do ojca, stając w drzwiach jego gabinetu. 

Postanowiłam, że jednak mu o tym powiem. Nie zniosłabym tego, gdybym po raz kolejny zobaczyła JiYonga z poobijana twarzą. 

Nie przepadałam za nim za bardzo, ale nawet on nie zasłużył sobie na takie traktowanie.

- Mia, jeśli przychodzisz po to żeby ubłagać mnie o zniesienie szlabanu, to daruj sobie – powiedział ojciec, spoglądając na mnie zza gazety którą właśnie czytał.

- Nie tato, to nie to – powiedziałam, wchodząc do pomieszczenia. 

Ojciec przyjrzał się mi uważnie, czekając na dalsze wyjaśnienia. Usiadłam naprzeciwko niego, pocierając nerwowo kolana. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić. 

Tato słuchał dokładnie, nie wierząc do końca w to co słyszy.

- Mia, jesteś pewna? Wiesz, skarbie to są poważne oskarżenia... - powiedział, ale mu przerwałam

- Tak tato, jestem pewna. Widziałam na własne oczy jak go bił – powiedziałam smutno.

 Ojciec westchnął opierając się o fotel.

- Dobrze postaram się coś z tym zrobić – powiedział po chwili, posyłając mi lekki, pocieszający uśmiech. 

Kiwnęłam głową, wstałam z fotela i bez słowa ruszyłam w kierunku drzwi 

– A jeśli chodzi o karę, to zapomnijmy o tym. Tym razem Ci daruję – powiedział, zatrzymując mnie w drzwiach. 

Odwróciłam się do niego przodem i z uśmiechem na twarzy podbiegłam do taty przytulając się do niego mocno. Cieszyłam się że go mam. Kochałam go najbardziej na świecie. Może czasami bywał surowy, ale przynajmniej się mną interesował, no i nigdy nie położył na mnie reki. 

Nie to co rodzice JiYonga... 

G-Dragon... Chodź, ucieknijmy stąd!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz