Rozdział 11

577 19 0
                                    

-Tata miał zawał-wyszeptał.

-To nie jest śmieszne-warknęłam.Sądziłam,miałam nadzieję,że to cholerny żart mojego braciszka.

-Ja nie żartuję!Tata miał zawał,leży w szpitalu!-krzyczał.Do moich oczu napłynęły łzy.To nie możliwe,mój tatuś?Ma zaledwie 55 lat...

-Będzie żyć?-wyszeptałam te pytanie.

-Tak,ale prawdopodobnie zostanie na zawsze sparaliżowany od pasa w dół.

-O Boże...-zakryłam usta i upuściłam telefon.Tylko nie to...

Scott złapał mój telefon i zaczął rozmawiać z moim bratem.Po chwili się rozłączył i mocno mnie przytulił.

-Muszę tam lecieć-wstałam nie wiedząc co robię.Chodziłam po domu nie myśląc co powinnam zrobić.W mojej głowie była tylko jedna myśl.Tata miał zawał.

-Kochanie-szepnął mój chłopak i mnie zatrzymał.Wtuliłam się w jego ciepłe ciało i się rozryczałam.On nie może jeździć na wózku!On nienawidzi być bezsilnym,on zawsze musi coś robić.

Scott kupił nam bilety a ja nas spakowałam.Wpadliśmy tylko do domu Mii zabrać inne moje rzeczy i ona odwiozła nas na lotnisko.Całą drogę ryczałam,nie pomogły ciepłe ramiona Scott'a.


~   ~   ~

Wysiadłam z tax'ówki i pognałam do szpitala.Podbiegłam do rejestracji i zapytałam gdzie jest mój tata.

-A kim pani jest dla pacjenta?-zapytała otyła pielęgniarka.

-Córką!-traciłam już cierpliwość.

-Pokój 255-warknęła.Nie zwracałam na nic uwagi.Biegłam przed siebie potrącając ludzi.Przed drzwiami do pokoju mojego taty stał Michael,jego żona i moja macocha.

-Michael-pisnęłam i wpadłam w ramiona mojego brata.Przytulił mnie mocno i głaskał po plecach.

-Spokojnie siostrzyczko,wszystko będzie dobrze.

-Gówno prawda-oderwałam się od niego i wskazałam na mojego chłopaka.

-Michael to Scott,mój chłopak.Alex żona Michaela i moja macocha-przedstawiłam ich sobie bezbarwnym głosem.

Lekarz oznajmij,że musimy jeszcze chwilę poczekać,bo są przeprowadzane badania.Razem ze Scott'em usiadłam na krzesłach i patrzyłam w okropną białą ścianę.Jak to jest możliwe?Dlaczego on?Religijny człowiek,dobry obywatel,pomocny...Dlaczego to przytrafiło się mojemu tacie?Kocham go ponad wszystko.To on był przy mnie gdy matka od nas odeszła.To on uczył mnie jeździć na rowerze,czytać,pisać,liczyć.To on pokazał mi co to jest miłość!On był moją pierwszą miłością.Podziwiałam go,wielbiłam.Był dla mnie wielkim bohaterem.Zawsze po ciężkiej pracy znajdował siły na zabawę z nami.Gdy potrzebowaliśmy taty on zawsze był.Umęczona,śpiący siedział z nami w nocy,gdy nie mogliśmy spać.Robił dla nas wszystko.

Leżałam na kolanach Scott'a,gdy lekarz oznajmij,że jedna osoba może wejście.

Usiadłam obok łóżka i złapałam mojego staruszka z przepracowaną dłoń.-Tato-szepnęłam-wybudź się,proszę.Potrzebuję cię.Przyjechałam tu z moim chłopakiem,Scott'em.Polubisz go.Tato-zaszlochałam-nie odchodź.Kocham cię staruszku,co ja bez ciebie zrobię?Jesteś dla mnie wszystkim,to w tobie mam oparcie.Zawsze mi powtarzałeś,że nie wolno się poddawać,więc też się nie poddawaj.-poczułam dłoń na swoim ramieniu.Scott.

-Księżniczko-szepnął,pocałował mnie w głowę-powinnaś odpocząć.

-Nie-potrząsnęłam głową-muszę tu być,to mój tata.

-Rozumiem,ale tu też jest Michael,żona twojego taty,oni się nim zaopiekują.

-Nie.On zawsze był w trudnych momentach mojego życia więc ja też będę-chłopak westchnął i przystawił sobie krzesło.Złapał moją dłoń i delikatnie ją pocierał.Spojrzałam na mojego tatę a łzy ponownie napłynęły do moich oczu.


I jest kolejny :* Włączcie piosenkę *.*

Przyjaciółka Mojej SiostryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz