X

1.1K 128 17
                                    

~Min YoonGi~

Wstałem z samego rana, aby złożyć pewnej osobie wizytę. Zanim jednak wyszedłem z domu, przygotowałem się jak na jakąś wojnę. Wziąłem mały, składany nóż, tak w razie jakby co. Ubrałem się też dość "wyjściowo".

Cały na czarno, ze skurzaną kurtką, rękawiczkami bez palców i łańcuchami gdzie nie gdzie naprawdę wyglądałem groźnie. I o to chodziło.

Jungkook nadal spał u siebie w pokoju, a Tae na kanapie. Ostrożnie zamknąłem za sobą drzwi, aby ich nie obudzić i ruszyłem przed siebie. Droga nie zajęła mi zbyt wiele czasu i w 10 minut byłem już pod blokiem tego skurwiela.

Wszedłem na klatkę jak gdyby nigdy nic i skierowałem się do mieszkania numer 7. Nie zamierzałem pukać, ani dzwonić. Wszedłem jak do siebie, gdy okazało się, że drzwi znowu są otwarte.

Zastałem tam konkretny chlew. Wszędzie leżały puste butelki i porozwalane śmieci. W powietrzu zaś unosił się straszny odór, coś jakby stare skarpety.

Przedarłem się przez tę dżunglę prosto do salonu. Zasłaniając ręką usta, żeby nie zwymiotować. Zauważyłem na ścianie spory ślad, a wokół niego wbite były kawałki szkła. Czy mi się zdaje, czy tu było jakieś rzucanie butelkami?

Bingo! Siedzi sobie w fotelu i śpi w najlepsze z butelką po piwie w ręku. Śmiać mi się chciało na ten widok, zwłaszcza, że nadal miał krew na ryju. Jak obrzydliwym trzeba być, żeby nawet nie przemyć twarzy?

Przyjrzałem mu się bliżej. Chwilę mi to zajęło, ale teraz jestem na 100 % pewnien swoich myśli. To ten sam człowiek.

A kiedy zdałem sobie sprawę z tego co odjebał wtedy, wypełniła mnie wtraszna wściekłość. Chciałem mu jebnąć i to tak konkretnie, albo zadźgać. Po chwili przypomiałem sobie co zrobił też SWOJEMU synowi. Jak można być aż takim skurwielem? Nic nie usprawiedliwia jego zachowania. Jemu należy się jakaś kara, nie tylko za to co zrobił Kookowi.

Na podłodze, pod moimi nogami leżała gazeta. Podniosłem ją i rzuciłem w tego człowieka.
-Pobudka śpiąca królewno - zawołałem.

Otworzył oczy i panicznie poprawił się w fotelu.
-Czego tu chcesz? Wynoś się, złodzieju! - krzyknął.
-Gdybym był złodziejem, to bym cie nie budził - zaśmiałem się z jego głupoty.
-To ty byłeś tu wczoraj! Nowy chłopak tego pieprzonego gnoja, tak!? Wynoś mi się stąd! - zaczął podnosić głos.
-Najpierw mamy do pogadania.

On jednak nie był chętny na jakiekolwiek rozmowy. Wstał i rzucił we mnie butelką, którą trzymał w ręku. Na jego nieszczęście mam dobry refleks i udało mi się ją złapać w powietrzu.
-A teraz posłuchasz, co mam ci do pwiedzenia - warknąłem.

-Twoje życie w szybkim tempie będzie się zmieniać w koszmar. Osobiście tego dopilnuję. Dostaniesz od nas taką karę, że się kurwa nie pozbierasz. Głównie za to, co zrobiłeś JeongGukowi, ale nie tylko jemu...
- O czym ty pierdolisz!? - krzyknął przerywając mi wypowiedź.

Wyjąłem z kieszeni nóż i jednym, sprawnym ruchem przeciąłem ekran jego plazmówki na pół.

-Masz przejebane! - wydarł się i chciał się rzucić na mnie z łapami, ale rzuciłem butelkę po piwie prosto w jego głowę. Zatrzymało go to, bo upadł na podłogę i złapał się rękami za bolące miejsce.

-Nie. To ty masz przejebane, Hadong.

Zaśmiałem się i zauważyłem na jego zawalonym biurku całkiem fajnego laptopa. Zrobiłem z nim to samo, co z telewizorem.
-Ups - powiedziałem rzucając mu go z całej siły pod nogi, a urządzenie rozwaliło się na trzy części.

-Zginiesz gówniarzu! - znowu się wydarł i rzucił się na mnie z pięściami. Złapał mnie za barki i przycinął do ściany. Jednym, sprawnym kopnięciem odsunąłem go od siebie. Wziąłem nóż i lekko rozciąłem jego policzek. To i tak mniej, niż powinien dostać. Kopnąłem go w brzuch kilka razy i stanąłem nad nim.
-Nazywam się YoonGi! YOONGI! Mówi ci to coś!? - wydarłem się z całej siły.

-Jeśli nie, to dobrze ci radzę, zapamiętaj to imię na długo.

Zebrałem się i wyszedłem z tego cholernego mieszkania. Szedłem cały zdenerwowany. Jedyne czego teraz potrzebowałem to coś mocnego.

Zaszedłem na nasz kamień. Miałem wielkie szczęście, że nikogo jeszcze nie było. Wlazłem do bunkru i odszukałem odpowiednie pomieszczenie. Jest! Jak zawsze tu leży. Za cegłą w ścianie Rapmon miał swój schowek z przeróżnymi substancjami. Pozwoliłem sobie pożyczyć jednego skręta z trawką.

Wdrapałem się na dach bunkru i odpaliłem go. Nie przyniósł mi jednak oczekiwanej ulgi. Wstałem i wydarłem się najgłośniej jak tylko potrafiłem. Po chwili mój krzyk przerodził się w płacz.

Płakałem jak małe dziecko. Tak bardzo nie chciałem takiego obrotu spraw...

_______
Jakieś teorie? xd

Let Us Live || Yoonkook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz