~Min YoonGi~
Widziałem go między półkami sklepu. Szukał czegoś do jedzenia, widocznie był głodny. Chciałem mu coś zaproponować, ale szybko pozbyłem się tego pomysłu z głowy. Przecież ledwo wiem jak mam do niego mówić. Poczekałem aż zapłaci, żeby podejść do kasy. Nie za bardzo chciałem teraz z nim gadać, nie ma o czym jak na razie. Kupiłem papierosy i chciałem ruszyć do domu.
Miałem już skręcać w przeciwną stronę, kiedy kątem oka zauważyłem tych dwóch napakowanych gości z którymi ciągle mamy problemy. Wydaje mi się, że ich jedynym zajęciem jest chodzenie po mieście i szukanie wpierdolu. Rapmon z Hoseokiem już jednemu dali nauczkę, żeby nie zapuszczać się na nasz kamień, ale jak widać nie pomogło.
W kościach czułem zbliżające się kłopoty, zwłaszcza, że za cel obrali sobie Kooka. Bez zastanowienia poszedłem za nimi. Jak się okazało- słusznie. Przebiegli obok wielkich śmietników, przy których leżały stare wyrzucone garnki i patelnie. Bez zastanowienia wziąłem jedną z nich, na 100% mi się przyda.
Widziałem jak jeden z nich przywalił Kookowi w twarz, to było już za wiele. Wziąłem konkretny zamach i tak mocno, na ile pozwalały mi moje mięśnie walnąłem drugiego w łeb. Miałem szczęście, bo padł na ziemię, ale jednocześnie dowiedziałem się dlaczego ktoś to wyrzucił. Patelnia rozwaliła się idealnie na pół, przez co straciłem moją jedyną broń.
Kookie patrzył na to wszystko z przerażeniem w oczach, bał się ich. Musiałem powiedzieć coś, co podniesie go choć trochę na duchu.
-Jeśli spadł mu choć włos z głowy, nie żyjesz kurwa - powiedziałem z dużą ilością jadu w głosie.
-Myślisz, że się kurwa boję takiego szczyla jak ty!? - zaśmiał mi się prosto w twarz. Zareagowałem od razu, z całą siłą rzuciłem rączkę od patelni w jego głowę. Nie zdążył się obronić i dostał prosto w nos, za który szybko się złapał. To była moja okazja - nie patrzył. Podbiegłem i uderzyłem go w twarz jeszcze raz, potem z całej siły kopnąłem tego ciotę w brzuch, niech wie, że tak łatwo mu nie dam stąd odejść. Popchnąłem go, dzięki czemu zaliczył konkretną glebę. Zmęczyłem się po paru kopnięciach w jego głowę i żebra. Odwróciłem się i podszedłem do młodego.
-Do wesela się zagoi - zaśmiałem się podając mu chusteczkę. Miał rozciętą dolną wargę i małego siniaka obok.
-Dzięki - odpowiedział cicho jednocześnie patrząc się w ziemię.Usłyszałem jak kolega od patelni się podnosi. Odwróciłem się i zobaczyłem jak do nas biegnie. Jedyne co zdążyłem zrobić, to odepchnięcie młodego na bok. Gość złapał mnie za szyję i przyparł do muru. Nie byłem w stanie się wyrwać, koleś był za silny. Kopniak w krocze też nie pomógł, a on zacisnął swoje ręce mocniej na mojej szyi. Czułem jak powoli zaczyna mi brakować tlenu. Nie miałem siły się ruszać, a przed oczami pojawiły się gwiazdki. Po paru chwilach miałem problem z zobaczeniem tego człowieka przede mną. Usłyszałem huk i dźwięk cegły uderzającej o ziemię. Uścisk się zwolnił, a gość leżał na ziemi. Zobaczyłem jedynie czyjąś sylwetkę, po czym idąc do niej potknąłem się. Na szczęście on mnie złapał. Jestem pewnien, że to był Kookie.
~*~
Ocknąłem się w swoim pokoju. Bardzo powoli wstałem z łóżka i podszedłem do lustra. Wyglądam jak 7 nieszczęść, cały poobijany i z jakimś gównem na szyi, który wygląda jak jakaś pieprzona malinka.
Wolnym krokiem przemierzałem korytarz w kierunku salonu. Byli w nim Kookie i V, którzy rozmawiali o mnie. Młody wypytywał się praktycznie o wszystko. Czy mam tu jakąś rodzinę, ile mam lat i czy mówiłem coś o nim. Muszę przyznać, że to ostanie strasznie mnie rozbawiło. Podszedłem do nich nawet nie starając się być cicho. Młody patrzył na mnie jak na jakiegoś wampira, dosłownie. Był tak przestraszony, jakbym miał go właśnie zabić.
CZYTASZ
Let Us Live || Yoonkook
أدب الهواةPozwólcie Nam Żyć. | Let Us Live. Opowiadanie pisane z dwóch perspektyw: Min YoonGi oraz Jeon JeongGuk -Gdzie on się szlaja!? -krzyknął Rapmon będąc już na granicy swojej cierpliwości. -Ktoś idzie -powiedziałem słysząc czyjeś kroki zza krzaków. -Moż...