XII

1K 136 42
                                    

~Min YoonGi~

Wstaliśmy z Kookiem i poszliśmy przywitać chłopaków.
-Długo musieliśmy na was czekać! - krzyknąłem do nich z dachu, nie chciałem, żeby coś podejrzewali.

-Chodź, idziemy do nich - powiedziałem do Kooka i szczerze się uśmiechnąłem. Dobrze, że wreszcie się zjawili. Tylko szkoda, że w takim momencie...

-Rapmon słuchaj... - zacząłem, kiedy byliśmy już całą siódemką na dole.
-Coś rozjebałeś - próbował zgadnąć Namjoon.
-Co? Nie. Wziąłem że schowka skręta, kasę Ci oddam jutro.
-Nie ma sprawy.

Nagle poczułem na sobie wzrok Jungkooka. Gdy się do niego odwróciłem, zauważyłem w jego oczach rozczarowanie.

Dzisiaj sporą część dnia siedzieliśmy na kamieniu. Hoseok przyniósł ze sobą karty, więc zawzięcie rywalizowaliśmy w przeróżnych grach. Zauważyłem, że przez cały dzień wypiłem tylko jedno piwo i to jeszcze nie do końca. Sam z siebie byłem cholernie dumny, że udało mi się to ograniczyć, czego nie mogę powiedzieć o paleniu.

Nie jednokrotnie dzisiaj, przyłapałem się na ciągłym zerkaniu w stronę Kooka. W głębi duszy cieszyłem się jak małe dziecko, że to naprawdę może się udać.

Dzień minął bardzo szybko i zanim się obejrzeliśmy była godzina 18:00.
-Ej, ktoś idzie - powiedział cicho Jimin, a ja odwróciłem głowę w stronę intruza.

Miałem w chuj szczerą nadzieję, że to tylko jakiś żart. W naszą stronę szedł sobie jak gdyby nigdy nic ojciec Jungkooka.

-O nie... - w tym momencie Kook także go zauważył. Schował się szybko za mną i Rapmonem. Sytuacja była dość napięta.

-Po coś tu przylazł? - warknął Hoseok.
-Nie twój interes, muszę coś wyjaśnić ze swoim synem - odpowiedział.
-To sobie nie porozmawiacie - powiedziałem łapiąc młodego za rękę i kierując się w stronę mojego mieszkania. Chciałem stamtąd jak najszybciej zniknąć.

-JEON YOONGI ZATRZYMAJ SIĘ!

To zdanie sprawiło, że moje nogi były jak z waty. Puściłem rękę Kooka i bardzo powolnym krokiem odwróciłem się w stronę Hadonga, a do moich oczu napłynęły łzy.

-Nie nazywam się Jeon, już nie! Jestem Min YoonGi, SŁYSZYSZ!? - wydarłem się, ile sił w płucach, nie kryjąc żalu.

Chłopaki stali jak wyryci. Zapewne nie tego się spodziewali. Żaden z nich nie wiedział, jak zareagować...

- Ty jesteś... moim bratem? - usłyszałem pełne strachu i niepewności pytanie Kooka.
-Haha! Jakim bratem? Ciebie z tym ścierwem nic nie łączy - zaśmiał się ten kretyn.

-Nic nie rozumiem - odezwał się Kookie.
-Zanim poznałem twoją matkę JeongGuk, byłem żonaty i wszystko byłoby dobrze, gdyby któregoś dnia nie przyniosła do domu jakiegoś bachora, którego znalazła na śmietniku! - wydarł się Hadong.

-ZAMKNIJ SIĘ! - krzyknąłem. Moje oczy były pełne łez. Ruszyłem do przodu, żeby mu przyłożyć. Jednak w połowie drogi zatrzymał mnie Jin.

Znałem prawdę o moim pochodzeniu, ale jeszcze nikt nie przedstawił jej w tak chamski sposób.

-I TAK PO PROSTU NAS ZOSTAWIŁEŚ! Zniszczyłeś życie nie tylko jemu - tu wskazałem na Kooka - ale też mi i mamie! Zero jest w tobie człowieczeństwa. ZERO! Mam nadzieję, że zdechniesz któregoś dnia zapomniany przez ten jebany świat!- musiałem dać upust emocjom.

Dla Kooka to pewnie był niezły szok. Stał tam tylko, z otwartym ustami, próbując znaleźć odpowiednie słowa.

Wtedy podniósł się V. Podszedł do tego skurwiela z cholernie groźną miną.
-Wypierdalaj mi stąd, a jak nie, to ja Ci chętnie w tym pomogę - jego głos znowu był pełen jadu. Wyciągnął ten sam "pistolet" co ostatnio i wycelował w głowę tego śmiecia.

Zauważyłem przerażoną twarz Kooka. No racja... on nie wie, że to tylko jakaś tam zabawka. Modliłem się w myślach, żeby tylko się nie wtrącił.

Mimo, że pozostali wiedzieli co to za broń, to starali się zachować jak najbardziej groźne miny. Mi chyba jako jedynemu się to nie udawało, bo byłem bliski płaczu, jednak chowałem się za Jinem. Jednocześnie próbując się uspokoić.

-Dobra, wyluzuj. Już sobie idę - powiedział Hadong i spierdolił, gdzie pieprz rośnie.

Usiedliśmy wszyscy w kółku, a Kook zajął miejsce obok mnie.
-To chyba najwyższy czas, abyś się w końcu przełamał i wyjaśnił nam to wszystko - powiedział Jin i miał rację. Należą im się wyjaśnienia.

-Kobieta, która mnie wychowała nie była moją biologiczną matką. Któregoś dnia uratowała mnie, przed śmiercią na śmietniku, jak miałem 3 lata. Była wspaniała - krótka pauza na uwolnienie łez - ja byłem tylko wymówką, dla tego kretyna. Spierdolił od nas, bo od dłuższego czasu spotykał się z jakąś dużo młodszą kobietą, gdzie jak się potem okazało była z nim w ciąży - wskazałem na Kooka.
- Czyli nie jesteśmy braćmi? - zapytał.
- Nie - pokiwałem przecząco głową.

-Skończyłem 19 lat, zmieniłem nazwisko i odciąłem się od przeszłości. Do czasu... - głośno westchnąłem, a wokół mnie panowała straszna cisza.

-Teraz znacie jedną z moich największych tajemnic - powiedziałem chowając twarz w dłoniach. Jedną, ale nie jedyną.

Jungkook złapał mnie za ręce i pociągnął do góry, jednocześnie każąc mi wstać.

-Bracia, czy nie... I tak zawsze będziesz mógł na mnie polegać - powiedział mocno mnie do siebie przytulając.

Let Us Live || Yoonkook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz