~Jungkook~
Można by pomyśleć, że dzień zapowiadał się normalnie. Chodź wcale taki nie był. Seul... Miałem zacząć wszystko od nowa. Popełniłem w życiu parę błędów i powiedziałem o wiele słów za dużo. Wiem czego muszę unikać w nowym miejscu i na co uważać.
Miał mnie tu nikt nie znać... lecz już pierwszego dnia spotkałem pod moim blokiem Taehyunga. Z początku go nie poznałem, zmienił się. Wyraźnie schudł. Będę pamiętał ten moment do końca mojego życia. To było odzyskanie przyjaciela po wielu nieudanych próbach. Stanęliśmy naprzeciwko siebie i złapałem jego wzrok. Otworzył szeroko usta jakby nie dowierzał własnym oczom.
-Kook? - usłyszałem po chwili. Teraz juz jestem pewien. Wypuściłem z rąk torbę z zakupami i podbiegłem do niego. Wiem, że to może trochę "babskie", ale przytuliłem go tak, jakby zaraz znowu miał gdzieś zniknąć. Cieszyłem się jak małe dziecko, gdy dostanie upragnioną rzecz.
-Przepraszam, że się nie odzywałem. Teraz to nadrobię, obiecuję - usłyszałem, a z mojego oka uciekła jedna mała łza. Szybko ją wytarłem, aby Taehyung nie widział.
-Co ty tu robisz? - spytał gdy się od siebie odsuneliśmy.
-Tata dostał nową pracę... Lepiej płatną, w jakimś biurze - westchnąłem.
-Zobaczysz teraz będzie lepiej. Napewno wszystko się zmieni - pocieszał mnie Tae.
-Mam nadzieję, że chociaż on się zmieni - odparłem.
-Co masz dziś w planach?
-Nic konkretnego, rozpakować się trochę.
-To wieczór spędzisz z nami. Pokażę Ci spoko ludzi, bądź tu o 18.
-Okej - odpowiedziałem i popędziłem z zakupami do domu.Taty jeszcze nie było, wielka ulga. Meble były już na miejscu, ponieważ zanim tu przyjechałem ojciec o wszytko zadbał. Może rzeczywiście chce się zmienić?
Mi zostało jedynie rozpakowanie kartonów ze swoimi rzeczami. Za to też się zabrałem. Nie było tego wcale tak mało i zanim spostrzegłem była godzina 17. No dobra... szybki prysznic i wychodzę.
Taehyung już na mnie czekał. Nie miał na sobie jednak koszuli, w której dziś był, a za to ubrał białą koszulkę i czarną, skórzaną kurtkę. Zamiast wiosennych spodenek założył długie, podarte jinsy z łańcuchem u boku, a sandały zamienił na czarne trampki. Na początku trochę się przestraszyłem, ale przecież to mój przyjaciel.
Dlaczego spodziewałem się poznać jakiś ludzi, którzy ciągle się śmieją i mówią albo o grach komputerowych, albo o dziewczynach? Poczułem się nieswojo w tej grupie, ponieważ nigdy nie paliłem, a do alkoholu mam straszny wstręt. Czekali na kogoś, kto miał oddać im pieniądze. Z tego co usłyszałem to nie małą kwotę.
Mega się przestraszyłem, kiedy zaczęli mówić o czyjejś śmierci z takim spokojem. Może nawet i pogardą? To są tacy ludzie, z którymi nie chcesz mieć na pieńku. Tego wieczoru nie poznawałem Taehyunga, a raczej V. Zawsze wszystkim mówił, żeby odstawili używki, zaczęli uprawiać sport i zdrowo się odżywiać, ot taka pomocna osoba. A dziś? Między kolejnymi łykami piwa robił przerwy, albo na papierosa, albo na krzaki.
Zauważyłem, że jeden z nich ciągle na mnie patrzy. W sumie to każdy się gapił, ale on najczęściej. Co jeśli mu nie podpasowałem i on chce się mnie pozbyć? W głowie miałem już scenariusze z własnym pogrzebem. Jego bałem się najbardziej, choć wydał się spokojniejszy od reszty.
W momencie kiedy zostaliśmy sami widziałem kątem oka, jak idzie w moją stronę. Czułem, że serce zaraz mi wyskoczy z piersi, tak bardzo się bałem. Jednak on okazał się być osobą przyjaźnie nastawioną i momentalnie straciłem obawy o własne życie. Czułem nawet, że fajnie byłoby złapać z nim lepszy kontakt.
Okazja nadarzyła się gdy wracaliśmy do domu. Nie odważyłem się jednak odezwać, aż do momentu, kiedy się rozdzielaliśmy.
-Odezwę się jutro - powiedział chłopak i przybił nam piątki.
-To do usłyszenia - rzucił V.
-Do jutra, hyung - powiedziałem do niego. W pierwszym momencie widać było na jego twarzy duże zdziwienie, które szybko przerodziło się w uśmiech i odszedł w swoją stronę.-Kto to był? - zapytałem.
-Suga, spoko gość. Naprawdę, naprawdę jest fajny... - słychać było, że Tae wypił o dwa piwa za dużo. Zasypiał idąc, a jego twarz zalał pot.
-Powiem ci w tajemnicy, że z całej tej bandy to jego lubię najbardziej... - powiedział, po czym potknął się i upadł na ławkę.-Tak mi go szkoda... chcę, żeby był szczęśliwy... już raz prawie go straciliśmy... - słychać było, że za dużo w siebie wlał i potrzebował pomocy.
-Chodź Tae, odprowadzę cię do domu.Nie mogę patrzeć na pijanych ludzi, widziałem zdecydowanie za dużo sytuacji z ich udziałem.
Kiedy tylko upewniłem się, że V bezpiecznie siedzi w domu ruszyłem sprintem do siebie. Na szczęście nie mieszkamy daleko, dosłownie w sąsiednich blokach. Dzięki temu szybko przebiegłem tę drogę.
Miałem cholernie wielkie szczęście, bo gdy wszedłem do domu ojciec spał przed telewizorem. Na palcach prześlizgnąłem się do swojego pokoju. Tyle dobrze, że teraz mam swoją prywatną łazienkę, dlatego mogłem zamknąć się na klucz od środka.
Pierwszy wypad w tamto miejsce, a ja już mam na nogach zadrapania od tych krzaków. Szybko się umyłem i ruszyłem w kierunku swojego, cudownego łóżka.
Echem odbijały mi się po głowie słowa Taehyunga "Już raz prawie go straciliśmy..." czy V miał na myśli próbę samobójczą? Na samą myśl zrobiło mi się strasznie żal Sugi. Posiadam tak zwane miękkie serce i często pomagałem ludziom w szkole w odzyskaniu utraconej pewności siebie. W tamtej chwili chciałem pomóc, mojemu nowemu znajomemu, choć nie wiedziałem z jakimi problemami się zmaga. Jedno jest pewne, ludzie z którymi się zadaje mogą nie pomóc mu na czas. Nie chciałem zostawić tak tej sprawy...
Moje rozmyślenia przerwał długo wyczekiwany sen.Następnego dnia rano wstałem dość wcześnie. Ruszyłem do kuchni, aby wreszcie zjeść coś normalnego. Jakie było moje zdziwienie, kiedy się okazało, że lodówka jest pusta.
-Przecież kupowałem wczoraj jedzenie... - mruknąłem pod nosem, a moją uwagę przykuło bardzo odnośnie chrapanie. Cicho zakradłem się do salonu. Zastałem tam mojego ojca śpiącego w towarzystwie opakowań po jedzeniu.-Czyli znowu zakupy... - westchnąłem, zabrałem z portfela ojca trochę monet i ruszyłem do sklepu.
Szybko zorientowałem się, że wziąłem za mało pieniędzy, aby zaopatrzyć się w konkretne śniadanie.
No nic... Musi mi wystarczyć zwykła drożdżówka.-Dwie paczki tych papierosów poproszę - usłyszałem, gdy wychodziłem ze sklepu. Nie muszę się nawet odwracać, aby wiedzieć, że to Suga. Nie zatrzymałem się jednak i opuściłem budynek. O czym niby miałbym z nim teraz gadać? W dodatku jestem tak zestresowany, że pewnie nic bym z siebie nie wykrzytusił.
-Ej laluś! - krzyknął ktoś za moimi plecami. Odwróciłem się.
-Zaczekaj księżniczko! - darło się jakiś dwóch napakowanych kolesi. Pierwszy raz widziałem ich na oczy. Przestraszyłem się tak bardzo, że szybko dokończyłem to, co miałem w buzi i uciekłem w pierwszą lepszą, boczną uliczkę.-Bierzmy go - usłyszałem za sobą, co spowodowało moje przyśpieszenie. Ja to zawsze muszę mieć szczęście - ślepy zaułek... Odwróciłem się i z przerażeniem zacząłem się cofać. Tamci szli powoli w moją stronę.
-Dawaj hajs, albo będziesz wąchać kwiatki od spodu - powiedział jeden z nich zaciskając pięści. Nie zdążyłem zareagować i oberwałem od niego w twarz.Nagle ten, który stał dalej ode mnie dostał w głowę patelnią, tak mocno, że rozwaliła się ona na pół.
Zaraz zaraz... patelnią?Gdy tylko oberwał położył się jak długi na ziemi, a za nim stał Suga. Szczęście mnie jednak nie opuściło.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Data publikacji: 30.06.2016
Rozdział miał być wcześniej, ale nakład paru spraw spowodował opóźnienie.
Więęęc... Co sądzisz? c:
CZYTASZ
Let Us Live || Yoonkook
FanficPozwólcie Nam Żyć. | Let Us Live. Opowiadanie pisane z dwóch perspektyw: Min YoonGi oraz Jeon JeongGuk -Gdzie on się szlaja!? -krzyknął Rapmon będąc już na granicy swojej cierpliwości. -Ktoś idzie -powiedziałem słysząc czyjeś kroki zza krzaków. -Moż...