Część 63

1K 82 10
                                    

Przeciągam się i po omacku szukam dzwoniącego telefonu. Książka zsuwa się z mojej twarzy i z hukiem spada na podłogę. Z trudem dźwigam się do pozycji siedzącej i podnoszę podręcznik do biologii. Jęczę cicho, przecierając zaspane oczy.

Przedzieram się przez dwa psy kotłujące się przy moich nogach. Ubieram ciemne jeansy z wysokim stanem i czarny sweterek do pępka oraz standardowo, glany. Delikatnie przeczesuję włosy, zostawiając je rozpuszczone, czym pozwalam im tworzyć ładne fale.

- Jeszcze dzisiaj i weekend - pokazuję kciuk w górę do swojego odbicia.

- Cześć - uśmiecham się do Maxa, wchodząc razem z psami do kuchni. Przelotnie spoglądam na Agathę mieszającą kawę. Clara łypie na mnie spode łba.

- Heeej - brunet ziewa szeroko, po czym stara się uśmiechnąć. Nalewam sobie kawy do kubka i wciągam z lodówki jogurt.

- Gdzie wszyscy? - pytam zdziwiona, nie widząc ani Willa, ani Lisy czy Toma.

- Tom w firmie, Lisa ma dyżur, a Will pobiegł na górę - chłopak rozkłada ręce.

- Faith! Jedziemy już? - blondyn wpada do kuchni z rozwianą fryzurą.

- Przełknę! Max, nakarmisz psy? - uśmiecham się słodko w jego stronę. W odpowiedzi uzyskuję tylko skinienie głowy połączone z przeżuwaniem kanapki.

- Co masz teraz? - poprawiam plecak na ramieniu i zatrzymuję się na skrzyżowaniu dwóch korytarzy.

- Matma - mruczy i wskazuje ręką lewą stronę.

- Ugh. Historia. Do później - całuję go w policzek i ruszam przed siebie. Wciskam ręce do kieszeni spodni i staram się przygotować psychicznie na lekcje.

- Gdzie się królewna wybiera? - ledwo słyszę szept przy uchu, a kilka sekund później uderzam plecami o ścianę, a przede mną stoi Dean z cwanym uśmiechem.

- Jak jeszcze raz powiesz do mnie królewna, to już nie będziesz mógł czarować uśmiechem - uśmiecham się sztucznie, czując się niekomfortowo.

- Uuu... Czy ty właśnie przyznałaś, że cię czaruję uśmiechem? - szczerzy się, wciąż przylegając do mnie całym ciałem.

- Cały czas - zniżam głos i powoli oblizuję dolną wargę. Chłopak uśmiecha się jeszcze szerzej. Wykorzystuję moment nieuwagi i odpycham go od siebie. - Zapoznaj się z pojęciem przestrzeni osobistej - mrugam do niego i zgrabnie wymijam.

- Nie pogrywaj ze mną - zatrzymuje mnie i grozi palcem.

- Przestanę, jak w końcu powiesz mi, czego tak naprawdę ode mnie chcesz, a teraz wybacz, ale mam historię - kładę mu dłoń na piersi i po raz kolejny odsuwam się od niego.

- Dziewczyno, kim ty jesteś - Christian parska śmiechem, na co tylko unoszę jedną brew i ze wzruszeniem ramion odchodzę w głąb korytarza. Znowu towarzyszy mi tłum gapiów. Cudownie.

Przekładam długopis z jednej dłoni do drugiej. W pewnym sensie jestem z siebie dumna. Ani Dean, ani Christian, czy nawet ich koledzy, których imion nie znam, nie wzbudzają we mnie strachu. Całkiem możliwe, że jest to spowodowane tym, iż nie widzę złych intencji w zachowaniu Deana. Teraz strach przerodził się w ciekawość. Co jak co, ale tego, że są najzwyklejszymi osobami nie można o nich powiedzieć. A z takimi zawsze jest wesoło.

- Idziemy - żelazny uścisk ściska mój nadgarstek.

- Ała! - syczę i wyrywam dłoń. Rzucam Deanowi spojrzenie pełne urazy. Pół szkoły zmierza właśnie na stołówkę, a ten odstawia takie akcje.

Just risk, sacrifice, loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz