Ostatnie trzy tygodnie minęły mi niesamowicie szybko. Większość czasu wypełniły treningi, więc każdy dzień toczył się według schematu. Szkoła, stajnia, strzelnica i trening z psami. Na koniec padałam wycieńczona przed ekranem, zazwyczaj w towarzystwie Liama. Stał się moją codziennością, spotkania z nim i jego obecność stanowi nieodłączną część każdej doby. O dziwo muszę przyznać, że wcale mi to nie przeszkadza, a nawet nie wyobrażam sobie, że miałoby go zabraknąć. Co prawda, wciąż wchodzi przez okno, ale jakoś nie jestem pewna, z jak wielkim entuzjazmem przyjąłby go Will. Zwłaszcza od czasu, kiedy chodzi z podbitym okiem i rozciętą szczęką. Will, ten zrównoważony, spokojny i opanowany człowiek, rzucił się z pięściami na Lukasa. Niestety ominęło mnie to przedstawienie, ale ponoć stworzyła się z tego grupowa bójka. W efekcie Lisa została wezwana do szkoły, a Thomas przyjął to ze stoickim spokojem. Gdybym to ja się biła, zapewne dostałby nagłego zatrzymania krążenia, a w efekcie by wybuchł. Ale to Will, jemu się wybacza.
Dean trzyma się nieco z boku, bo wreszcie doczekał się, że zawsze mam przy sobie magiczny łącznik i niemalże zawsze odbieram telefon. Nawet pod prysznicem, to uciążliwe. Jednak po ostatnim incydencie, kiedy zaczął chodzić za mną krok w krok, zdecydowałam się nosić to urządzenie zawsze i wszędzie. Wystarczyło się odwrócić, a kto stał za mną? Dean. Z chłopakami. Każdy z takim samym szerokim uśmiechem. I tak przebolałam cały tydzień. Oni się śmiali, ja przeklinałam ich w duchu, a cała szkoła wstrzymała oddech. Uczniowie bali się krzywo spojrzeć, skoro Dean nieustannie był w budynku. Była to dla nich katorga, więc wszyscy odetchnęli z ulgą, jak zaczęłam odbierać telefony od chłopców.
Z Akrylem powoli wracam do regularnych skoków, sezon coraz bliżej, a nieco podupadliśmy na kondycji. Liam bardzo mi pomaga, nie przypuszczałam, że ma tak dużą wiedzę. Razem pracujemy nad sylwetką oraz techniką konia. Również razem jeździmy na strzelnicę. Ostatni turniej poszedł nam wyjątkowo dobrze. W wielu kategoriach, między innymi w strzelaniu z łuku, zajęliśmy pierwsze miejsce.
Wszystko jakoś się układa.
Jednak jedno mnie niepokoi. Wciąż nie mam żadnego kontaktu z Michelem. Odezwał się raz. Od ponad miesiąca, raz. Jeden, pieprzony raz, w którym nic mi nie wyjaśnił. Przynajmniej wiem, że nic mu nie jest.
Odpycham krążące po głowie myśli na bok, kiedy Casper wydaje z siebie cichy warkot. Poprawiam obie smycze i rozglądam się badawczo. Nie widzę wiele więcej, niż alejek parkowych, oświetlanych przez latarnie. Drzewa i otoczenie spowija ciemność. Casper fuka, po czym zaczyna kręcić nosem. Zatrzymuję się, obserwując jego ruchy. Wyciąga szyję i już po chwili schyla głowę, zaczynając merdać ogonem. Marszczę brwi, ponownie wlepiając wzrok w ciemność. Dostrzegam w końcu skuloną postać, siedzącą na ławce, kawałek od jednej z lamp.
Ufając psu, ruszam w tamtą stronę. Podchodzę jednak ostrożnie, nie wiedząc czego się spodziewać.
Wypuszczam z ulgą powietrze, poznając kurtkę i białe buty chłopaka.
- Liam, co ty tu robisz? - pytam, zatrzymując się tuż obok. Zaciągnięty kaptur zasłania mi jego twarz.
Nachylam się, kiedy nie odpowiada. Przekładam smycze do lewej dłoni, a drugą unoszę podbródek chłopaka. Patrzy na mnie nieprzytomnymi oczami. Uśmiecha się krzywo, bełkocząc coś niezrozumiałego. Przysuwam do niego twarz i owija mnie słodki zapach alkoholu.
- Coś ty zrobił... - jęczę, siadając obok niego. Opiera się na mnie całym ciężarem, wciąż uśmiecha się głupio, wpatrując się we mnie rozbieganymi oczami. - Pójdziesz ze mną - biorę go pod ramię, chcąc aby choć odrobinę mi pomógł. Mruczy coś, jednak nie potrafię nic zrozumieć. Przywiązuję smycze do paska od spodni i trudem podciągam chłopaka do pionu. Obejmuję go w pasie, zarzucając jego ręce na swoją szyję. Uginam się w pierwszym momencie, lecz szybko udaje mi się złapać równowagę. Kręgosłup mi płacze, ramiona również.
CZYTASZ
Just risk, sacrifice, love
RomanceJedno wydarzenie może zmienić wiele w naszym życiu. Jedna tragedia, może zniszczyć cały nasz świat. Jak sobie poradzić, uporać z wydarzeniami, które działają destrukcyjnie? Jak odróżnić drogę, jak dobrze wybrać? ...