Część 37

1.1K 92 0
                                    

- Pokazałaś klasę jak zawsze - Nathan śmieje się pod nosem, kiedy zmierzamy do wyjścia.

- A co ona innego mogłaby pokazać - Aleks szturcha go w bok z szerokim uśmiechem na ustach.

- To co, idziemy wszyscy na pizzę? - Chris na moje nieszczęście przypomina o tej cholernej pizzy.

- Ja odpadam - słysząc te słowa, raptownie odwracam się w stronę Liama, patrzącego z wyczekiwaniem na dalszy odcinek chodnika.

- Uhh całe szczęście - uśmiecham się do niego słodko, widząc zmierzającego do nas Lukasa i tą lalę, której nie udało mi się złamać noska. Brunet wywraca tylko oczami i uśmiecha się w stronę dwóch wrzodów, będących coraz bliżej.

- Kurwa, mogłeś uprzedzić! Już by mnie tu nie było... - Aleks warczy cicho w stronę Liama, a ten tylko macha lekceważąco ręką. Przygotowuję się w myślach na ostrą wymianę zdań, która zapewne zaraz nastąpi. Widząc zasinione pół twarzy dziewczyny i usztywniony nos zaciskam usta, powstrzymując wybuch śmiechu.

- Wooah, fajna... twarz - zamiast mnie idealnie robi to Aleks. Słysząc jego słowa odwracam głowę, chcąc ukryć chichot. Po chwili zakrywam usta dłonią i prostuję się, patrząc pewnie na dziewczynę.

- Jeszcze tego pożałujesz - blondyna syczy do mnie, przez co nie mogąc się dłużej hamować, wybucham głośnym śmiechem.

- Jasne, tylko jak na razie to ty masz obita mordę, nie ja skarbie - puszczam jej powietrznego całusa, zakładając ręce na piersi.

- Czekaj... ty jej to zrobiłaś? - Nathan patrzy na mnie z niedowierzaniem, podobnie jak pozostała dwójka. Nie odzywam się, tylko ukazuję białe zęby w szerokim uśmiechu.

- No nieźle mała - Aleks klepie mnie po plecach, wcale nie kryjąc rozbawienia. Widzę po minie Liama, że nie do końca wie jak się zachować. Natomiast Lukas i Lili co chwila zmieniają kolor twarzy. Zaczęli od przyróżowionych policzków, aktualnie są buraczkowe.

- Blondynek, co ty taki cichutki? Zbyt mały iloraz inteligencji nie pozwala powiedzieć niczego na poziomie? Jak to jest nie myśleć? - pytam, mrużąc jedno oko. Z radością obserwuję złość malującą się na jego twarzy.

- Nie wierz z kim pogrywasz, suko - odzywa się w końcu, patrząc na mnie wzrokiem niemalże strzelającym piorunami. Zdaję sobie sprawę z tego, ze jeśliby to potrafił, zostałaby po mnie jedynie garstka popiołu.

- Suko to ty możesz mówić do swojej koleżaneczki, nie do niej - w mojej obronie staje Aleks, za co jestem mu wdzięczna, chociaż wiem, że sama również dałabym sobie radę. Posyłam mu delikatny uśmiech, wracając po chwili wzrokiem do tamtej dwójki.

- Chociaż nie, z taką twarzyczką, jaką widzimy teraz, nawet na sukę się nie nadaje - na słowa Chrisa zasysam powietrze przez zaciśnięte zęby, z triumfem patrząc na jej wściekłość. Dziwi mnie jedno. Liam przez cały czas się nie odzywa, nawet nie stara się bronić swoich towarzyszy. Poruszam brwiami, kiedy dostrzegam osobę stojącą po drugiej stronie ulicy. Bez namysłu puszczam się pędem w jej stronę, prawie wpadając pod samochód. W ostatnim momencie czyjeś ręce oplatają mnie w talii i odciągają do tyłu, chroniąc przed bolesnym zderzeniem z samochodową maską. Podnoszę głowę, patrząc na trzymającego mnie Liama.

- Dzięki, a teraz mnie zostaw - oznajmiam beznamiętnym głosem. Kiedy ten tylko luzuje uścisk, szybko się wyrywam i tym razem rozglądając się uprzednio, przebiegam przez ulicę.

- Michel! - wołam, do opartego o bok samochodu chłopaka. Podbiegam do niego, rzucając mu się na szyje.

- Nie możesz bardziej na siebie uważać? - policjant śmieje się mi we włosy, unosząc mnie w powietrze.

- Widzisz, przy tobie głupieję - staję ponownie na ziemi z nie schodzącym z twarzy uśmiechem.

- Jesteś durna - kręci głową, śmiejąc się z moich słów. - Wybierasz się do domu? Musimy porozmawiać - dodaje już ostrzejszym tonem, zerkając na chłopców i plastik przed wyjściem ze strzelnicy.

- Nie idę do domu.. - odpowiadam ściszonym głosem, już przeczuwając co mnie czeka.

- Kiedy wrócisz? - pyta spokojnie, wkładając dłonie do kieszeni munduru. Zagryzam dolną wargę, przyglądając mu się przez dłuższą chwilę. Wygląda na zmęczonego, oczy ma lekko podkrążone, włosy w delikatnym nieładzie i trzydniowy zarost, który dodaje mu powagi i kilka lat.

- Nie baw się w Thomasa - spuszczam wzrok, czując jak jego oczy niemalże przewiercają mnie w pół.

- To nie Thom pobił jakąś dziewczynę, tylko ty. Nie rób z siebie sierotki, Faith - upomina mnie, lecz chyba nie chce użyć takich słów. Zaciskam usta i patrzę na niego oczami, które powoli zachodzą łzami.

- Nie robię. Nie muszę - zaciskam dłonie w pięści, czując jak pierwsza łza spływa po moim policzku i ciężko ląduje na ziemi.

- Faith, przepraszam - podchodzi do mnie, próbując chwycić mój nadgarstek, jednak szybko unoszę rękę i cofam się o kilka kroków. Nie mogę uwierzyć, że to powiedział. On, ten który zna całą sytuację. Kiedy indziej puściłabym to mimo uszu, ale nie teraz. Jedno słowo, a dotknęło mnie o wiele mocniej, niż tysiące wyzwisk i wulgaryzmów. Zabolało. Kręcę głową i odwracam się na pięcie w stronę strzelnicy. Szybkim krokiem przechodzę przez ulicę, słysząc za sobą wołanie Michela.

- Idzie.. Faith, co się stało? - Aleks unosi mój podbródek, przeczesując wzrokiem moją twarz, szukając w niej odpowiedzi. Uśmiecham się blado, a ten zamyka mnie w swoich ramionach.

- Jak to co się stało? Chłopak ją zostawił i wcale mu się nie dziwie - wtrąca Lukas ze śmiechem.

- Spierdalaj po dobroci, albo będziesz wyglądał jak twoja koleżanka, lub jeszcze gorzej - przez ręce Aleksa ledwo dociera do mnie głos Chrisa. Nie przejmuję się słowami Luka, nie mają dla mnie żadnego znaczenia. W tej chwili po głowie chodzi mi tylko jedno słowo, takie okrutne i tak bardzo prawdziwe.

- Już dobrze... Opowiesz mi później - Aleks szepcze cicho, nachylając się nade mną, jednocześnie miarowo gładząc moje plecy. Biorę kilka głębszych oddechów w celu uspokojenia bicia serca.

Just risk, sacrifice, loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz