Rozdział 9

110 5 0
                                    

Sierra

Siedziałam właśnie z Joshem na komendzie i czekałam na moich i jego rodziców. Choć w duchu liczyłam, że jednak nie dadzą rady przyjechać i mi się upiecze. Jednak szczęście chyba mnie opuściło, bo zobaczyłam ich wchodzących na komisariat i pytających dokąd mają iść.
Nagle kiedy mama mnie zauważyła podbiegła do mnie, a tata szedł za nią.

-Coś Ty znowu narobiła?!- była naprawdę zdenerwowana. W sumie się nie dziwię, to nie pierwszy raz kiedy odbierają mnie z komisariatu.

Wzruszyłam ramionami. To nic takiego. Zapłacą za mnie mandat i po sprawie.

Prawda? ...

Nagle spojrzała na chłopaka, który siedział oparty głową o ścianę. Widać było,  że nie jest z nim okay. I dalej śmierdział alkoholem.

-Zapraszam.- powiedział policjant prosząc nas do swojego gabinetu. Wszyscy weszliśmy.
Rodzice usiedli na krzesłach przed jego biurkiem, a ja i Josh staliśmy.

-Przepraszamy za naszą córkę. - zaczęła moja mama.- To się wiecej nie powtórzy..
-To nie pierwszy raz, pani Wilson i dobrze pani o tym wie.- powiedział policjant.- Rok temu znieszczenie miana szkoły poprzez pomalowanie jej sprejami, potem siedzenie na dachu w najwyższym wieżowcu w Nowym Yorku, mimo, że był wyraźny zakaz..

O tak, to było genialne.

-... Następnie wyśmiewanie się z młodszych uczniów i próba sprzedania im narkotyków,  miesiąc temu próba kradzieży auta ..
-Nie tylko ja tam byłam! - oburzyłam się.
-Ale także brałaś w tym udział. I dziś-  przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym, gdzie można jechać 50km/h a ty jechałaś 200. Wiesz, że przy takiej prędkości mogłaś spowodować poważny wypadek?
-Ale nic się nie stało!
-Ale mogło się stać. Proszę Państwa. - powiedział to patrząc na moich rodziców. - Tym razem nie ujdzie jej na sucho, przykro mi. Za takie rzeczy trzeba umieć odpowiadać.
-Ile nas to wyniesie?.- tym razem odezwał się tata. Myśli, że pieniądze wszystko załatwią. Mam nadzieję,  że jednak tym razem rzeczywiście to prawda.
-Siedemset dolarów.

Mama zakryła usta dłonią. Chyba nie spodziewała się takiej sumy.
No to mam przerąbane.

-I to nie koniec.- kontynuował policjant.- Córka także będzie musiała zaliczyć sto godzin prac społecznych.  Wiecej nie da się zrobić.
-SŁUCHAM?! -wykrzykłam.

Niech zapomni! Ja nie będę się w to bawiła. Jest pełno ludzi,  którzy chętnie zrobią to z własnej woli. Mnie nie zmuszą.

-To tyle. Do widzenia.

***

Kiedy odwieźliśmy Josha do domu, czekała mnie długa rozmowa z rodzicami. Mam nadzieję,  że zapłacą tą kasę. Z prac jakoś wybrnę, ale muszą to zapłacić.

-Siadaj, młoda damo.- nakazał tata kiedy weszliśmy do salonu.

Zrobiłam co kazał.

-Zapłacicie to, prawda?- zrobiłam maślane oczy.
-Żartujesz sobie z nas?! Ile to razy musieliśmy za ciebie płacić,  wcześniej to nie były takie wielkie sumy, ale teraz?! - tata zaczął na mnie krzyczeć. -Nie ma tak łatwo w życiu Sierro. Przykro mi , ale ja Ci nie dam żadnych pieniędzy.
-Jak to? Tato...
-Będziesz musiała znaleźć sobie pracę. - tym razem odezwała się mama. Pierwszy raz odkąd przyjechaliśmy do domu.
-Pracę?  Dobrze się czujecie?

Ja? Pracę? Chyba śnią. Nie mam zamiaru.

-Koniec tematu. Znajdziesz pracę i zapłacisz za siebie te pieniądze.  -Ale..
-Żadnych "ale" już postanowione. A z prac społecznych się nie wymigasz.

Nawet nie dokończyłam z nimi rozmawiać,  tylko wybiegłam z pokoju.  To jakaś masakra. Zawsze kiedy coś narobiłam uchodziło mi to płazem, a teraz? Czemu oni robią problem z niczego?

Wybiegłam z domu i potknęłam się na schodach. Poczułam okropny ból w obu kolanach, a kiedy ich dotknęłam zobaczyłam na dłoniach krew.

Alex

Kiedy skończyłem naukę, postanowiłem,  że pójdę na chwilę się przejść. Zawsze tak robię. Mimo, że jest jedenasta wieczorem to powietrze dalej jest ciepłe i przyjemnie się chodzi. Zamknąłem drzwi na klucz i chciałem iść przed siebie, ale dostrzegłem coś niepokojącego.

To Sierra. Siedziała na ziemii przed swoim domem, a z kolan leciał jej krew. Co ona znowu narobiła?
Bez zastanowienia do niej podbiegłem. Pomogłem jej wstać. Była strasznie słaba, z na policzkach miała ślady łez.

-Alex..-powiedziała.
-Spokojnie, jestem. Co się stało? 

Opowiedziała mi wszystko z najdrobniejszym szczegółem.
Zdziwiłem się bardzo, że teraz się tak przede mną otworzyła.  Pewnie tylko dlatego, że chciała się wygadać. 
Kiedy skończyła opowiadać zaproponowałem jej, żeby przyłożyć lód do kolan, bo nie wyglądają najlepiej.

***

-Proszę. - podałem jej woreczek z kostkami lodu.
-Dzięki.  Serio, nie musisz tego robić.
-Daj spokój. Od tego są przyjaciele.

I w tym momencie zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem. 
Już od dawna nie jesteśmy przyjaciółmi. Choć mam nadzieję,  że teraz to znów się zmieni.

-Tak..- powiedziała cicho.
-Możesz tu przenocować jak chcesz. Jutro i tak nie ma szkoły,  bo jest sobota.
-Mogę? 
-Oczywiście.

Wyszłem na chwilę z pokoju i wróciłem z koszulą nocną od Emily. Obie są tak samo chude, więc myślę, że będzie pasowała.

-I tak teraz nie mam czego szukać w domu.- powiedziała to i zaczęła zdejmować ubranie, by włożyć koszulę nocną. Szybko się odwróciłem, ale ona zbytnio nie przejęła się tym, że mogę coś zobaczyć.

Pościeliłem moje łóżko i już chciałem iść na dół,  żeby spać na kanapie, ale Sierra mnie zatrzymała.

-Posiedź ze mną chwilę..-powiedziała smutnym głosem.
-Jasne.

Oboje usiedliśmy na łóżku. W pokoju panowała ciemność.
Usłyszałem,  że dziewczyna wchodzi pod  kołdrę i poprawia poduszkę.

-Gdzie pójdziesz do pracy?-zapytałem ni z tego ni z owego.
-Jeszcze nie wiem.
-Hm.. Mój kuzyn ma własną restaurację  w New Rochelle mógłbym go spytać czy by Cię tam przyjął do pracy. Jeśli chcesz.
-To chyba nie dla mnie.
-Warto spróbować. A po znajomości zawsze łatwiej.
-Ile bym tam mogła zarobić?
-Pewnie więcej niż w jakimś Burgerze.
-Przemyśle to.- powiedziała krótko.

Znowu nastała cisza. Tak bardzo chciałbym ją przerwać. Zapytać o tyle rzeczy. Powiedzieć jej,że za nią tęskniłem. Ale... Nie mogę. To na nic.

Pamiętam II Alex&Sierra ❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz