Anonim said: Ja chcę prompta:) Ziall i ich pierwsze wspólne święta z nowo narodzonym synkiem ( Ni był w ciąży):)
marehullam: Proszę bardzo ;) Przepraszam, bo króciutkie
- Ni, zrobisz barszcz? - powiedział Zayn, patrząc błagalnymi oczami na swojego męża (jak to pięknie brzmi). Niall zmrużył oczy i spojrzał na niego spode łba.
- No wiesz co? Tydzień temu dziecko urodziłem, a ty mi każesz tak ciężkie prace wykonywać? - odpowiedział naburmuszony, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Zayn spojrzał na niego błagalnie, odburknął ciche "dobra" i zabrał się za gotowanie ostatniej potrawy na kolację. Niall uśmiechnął się triumfalnie i wystawił język odwróconemu Zayn'owi.
Tak zdecydowanie będzie używał tej wymówki, przez jeszcze parę tygodni.~x~
Zayn usiadł na krześle na przeciwko swojego męża, na którym siedział ich synek - Josh. Spojrzał na Niall'a, który z uwielbieniem wpatrywał się w ich synka, dając mu butelkę. Chłopczyk chętnie wypił całe mleko i szybko zasnął na ramieniu tatusia.
Tato (Zayn to tato, a Niall tatuś), wziął chłopczyka na rączki i zaniósł do ich sypialni, kładąc go do łóżeczka. Pocałował jego wrażliwe czółko i wyszedł z pomieszczenia cicho przymykając drzwi.
- Wiesz Niall - zaczął gdy był już przy swoim mężu, przytulił go od tyłu, całując go w szyję (to był czuły punkt Niall'a a Zayn zawsze to wykorzystywał). - Kocham was tak mocno, że to boli.
- Ja was też. - powiedział i pocałował mulata w czubek nosa.
Zasiedli z powrotem na miejsca i pogrążyli się w rozmowie o wszystkim i niczym, jedząc kolację wigilijną przygotowaną przez Zayn'a.