katie176 zapytał(a) cię:
Ja spokojnie sobie poczekam, aż napiszesz mojego prompta. :) Larry. Louis i Harry idą na swoją pierwszą randkę. Ogółem masa słodkości, jakieś całusy w policzek, o! Harry koniecznie musi Louis'emu dać czerwoną różę! A na koniec pocałunek ;)
Ilość słów: 991
marehullam: Nie będę się bawić w kolejki, jeśli chodzi o wrzucanie prompt. Bardzo chcę podziękować za ponad 40 notek pod ostatnim promptem, kochani jesteście <3
Larry - Róża i deskorolka
Louis nigdy się nie spodziewał, że na randkę zaprosi go sam Harry Styles, jeden z najpopularniejszych chłopaków w szkole. A Louis, był...Louisem, zwykłym , przeciętnym chłopakiem, który kochał swoją deskorolkę. Nie wyróżniał się z tłumu, miał tylko jednego prawdziwego przyjaciela i szczerze powiedziawszy to Tommo lubił swoje życie, lecz czuł, że czegoś w nim brakowało.
Gdy Harry - obiekt jego westchnień, od kąt skończył 15 lat - zaprosił go na randkę, czuł że mógłby skoczyć do księżyca. Oczywiście - zgodził się, ale nie odbyło się bez cholernych rumieńców. Za co teraz ma ochotę dać sobie w łeb. Później, zaczął się zastanawiać czy zrobił jednak dobrze, bo jeśli Harry postanowił zrobić sobie z niego jaja? Spójrzmy prawdzie w oczy - dlaczego Harry, który mógłby mieć każdego zaprosił kogoś nic nie znaczącego jak Louis Tomlinson. Powiedział o tym swojemu przyjacielowi - Niallowi - który od razu wybił mu ten pomysł z głowy.
Właśnie wracał do domu, z deskorolką w dłoni i zastanawiał się w co się ubierze na tą cholerną randkę. Dlaczego nie mogli iść jutro? Przynajmniej miałby czas, aby wybrać strój, a tak to czas naglił.
Położył deskorolkę na asfalt, stanął na niej i odepchnął się nogą od podłoża. Chciał dostać się jak najszybciej do domu.
~x~
Louis był już gotowy od 15 minut, Harry miał stawić się za 5, jeśli oczywiście go nie wystawi. Szczerze to chyba byłoby lepiej, nie zrobiłby z siebie debila.
Im duża wskazówka zbliżała się coraz bardziej do 12, tym bardziej był podenerwowany. Zaczęły nawiedzać, go coraz gorsze myśli - że Harry go wystawi lub że go przeleci i potem rozpowie o tym szkole. Louisowi już odpierdalało.
Minutę, przed 17, rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Jako, że Tommo był sam w domu, niestety musiał otworzyć. Na nogach jak z waty, przeszedł przez korytarz i pociągnął drzwi w swoim kierunku.
Louis prawie zemdlał, gdy zobaczył Harryego za drzwiami. Przytrzymał się klamki, aby nie upaść. On był chodzącą perfekcją.
- Cześć Louie. - powiedział i uśmiechnął się do niego ukazując swoje dołeczki w policzkach. Harry pochylił się nad nim i musnął jego - już - zarumieniony policzek, przez co stał się jeszcze bardziej czerwony. - Słodko się rumienisz. - powiedział przy jego uchu, przez co przygryzł wargę, modląc się aby jego pieprzone hormony się uspokoiły.
- Cz-czesć Harry. - odpowiedział jąkając się lekko. Co się dziwicie? Jak wy byście wszyscy mieli kutasy, to już dawno stałby wam, więc nie oceniajcie.
- Idziemy? - zapytał, ujmując jego dłoń, splatając swoje palce z jego. Dłoń loczka, była tak duża i ciepła, jak jakiegoś pieprzonego mutanta.
Louis czuł się dziwnie, bez swojej deskorolki. Wcześniej nigdzie bez niej nie wychodził, nawet do sklepu ją zabierał, który był oddalony od jego domu tylko o 50 metrów.
Niebieskooki, nic nie odpowiedział, tylko dał się pociągnąć do samochodu Harryego. Boże, przeczuwał że ta randka będzie katastrofą.
Harry otworzył Louisowi drzwi do samochodu, przez co róż ponownie przyozdobił jego delikatne policzki.
- Jeszcze potrafię otwierać drzwi. - burknął pod nosem, bo przecież Louis nie byłby Louisem, gdyby nie powiedział czegoś chamskiego, lub całkowicie nie zbłaźniłby się.
- Wiem, kochanie. Po prostu kocham, gdy się rumienisz. - dał potężny nacisk na słowo "kochanie", tak jakby Louis już do niego należał. O nie tak łatwy nie jestem - pomyślał. Lecz jednak strasznie podobała mu się ta wizja.
~x~
Przez całą drogę swobodnie rozmawiali, na istotne i mniej istotne tematy. A pragnę powiedzieć, że Louis rozmawiał dopiero po raz drugi z kędzierzawym.
Ogólnie to Tommo, był otwarty na nowe znajomości, był strasznie głośny i wszędzie go pełno, ale gdy przyjdzie randka, z kolesiem który strasznie mu się podoba, czuję się jak kurczaczek - co było przykładem, samym początkiem randki. Teraz tak nie było, Louis czuł się swobodnie rozmawiając na różne tematy z Harrym.
- To ostanie pytanie. Umm...o czym teraz myślisz? - zapytał Louis, spoglądając na jego profil. Był skupiony na drodze, ale jednocześnie słuchał wszystkiego co mówił Louis i odpowiadał na zadawane przez niego pytania. Sam także pytał, o różne pierdoły.
- Teraz? Modlę się w duchu, aby spodobała ci się randka. - powiedział i spojrzał na niego, uśmiechając się szeroko, ukazując szereg prostych, białych zębów.
Louis miał ochotę, aby ktoś walnął go łopatą, bo to na pewno się mu śniło.
~x~
Wysiedli z samochodu, odruchowo splatając ze sobą dłonie i udali się, w stronę małego lasku, przy którym zaparkował Harry.
Przeszli przez niego i właśnie stali na dość dużej polanie, na której stało tylko jedno drzewo - wierzba. Obok drzewa, płynął mały strumyczek. Jakieś 500 metrów stąd było widać, ogromną czerwoną plamę i Louis zastanawiał się co tam jest, ale nie pytał.
Jak niebieskooki podejrzewał, został pociągnięty w stronę ogromnego drzewa. Kiedy byli już dość blisko celu, Louis dostrzegł białe lampki na gałęziach (ciekawe do czego je podłączył), a pod płaczącym drzewem znajdował się ogromny koc, a na nim brązowy wiklinowy koszyk.
To wszystko wyglądało jak ze snu.
- Ktoś tu się postarał. - wymamrotał pod nosem.
- Dla ciebie wszystko. - odpowiedział mu Harry.
Louis wspiął się na palcach (pieprzony Harry i jego wzrost giganta) i musnął jego policzek.
~x~
Lou leżał na klatce piersiowej Harryego, która unosiła się w rytmicznym tempie. Dla Tomlinsona, odgłosy bicia serca loczka, były dziwnie kojące.
- Czas się zbierać. - powiedział, a Louis niechętnie podniósł się aby Harry mógł wstać. - Ale zanim pójdziemy, chce ci coś dać.
Wyjął z ogromnego koszyka, duża czerwoną róże.
- Prawdopodobnie, powinien dać ci ją na początku randki, ale że jestem dziwny, daję ci ją na koniec, wraz z pytaniem. Będziesz mój? - wyciągnął rękę z różą, oczekując aż Louis ją przechwyci, co zrobił.
- Będę twój, Hazz. - powiedział, po czym pokonał dzielącą ich odległość i wpił się w jego malinowe wargi, które poruszały się z jego synchronicznie.