Anonim powiedział(a):
Skoro można, to ja proszę Larry'ego:) Mpreg, ostatnio mam niedosyt tego typu opowiadań:) Harry i Lou są najlepszymi przyjaciółmi, po jednej z pijackich imprez lądują razem w łóżku. Louis zachodzi w ciążę i boi się powiedzieć o tym Hazzie, ponieważ nie chce stracić przyjaciela. Jednak Harry przypadkiem dowiaduje się prawdy. Opisz jego reakcję i rozmowę z Louisem:)Ilość słów: 778
marehullam: Wiem, że to jest w cholere nieskładne, w sensie zdania. Mam z tym ogromny problem, wybaczcie :(( Jestem w tym cholerstwie coraz gorsza. Wyszło dziwnie, sztucznie i nie umiem pisać.
Louis pamiętał jak przez mgłę, to co wydarzyło się równy miesiąc temu. Pamiętał ból w dolnych częściach ciała, który nie opuszczał go przez kilka następnych dni, a po tym jak zobaczył mnóstwo malinek na swoim ciele; zaczynając od szyi a kończąc na udach, natychmiastowo poczuł jak na jego policzki wpływa gorący rumieniec.
Szatyn wiedział, że czuł coś do Harry'ego, ale po pijackim seksie, wiedział, że nie było to tylko zauroczeniem.
Dobił go na dodatek fakt, że nawet o tym nie rozmawiali, po prostu zachowywali się tak jakby nigdy nic się nie stało. Rozmawiali tak jak przedtem, żartowali, oglądali wspólnie filmy, jedli wspólne posiłki, uczyli się razem (jako że chodzili na studia i byli współlokatorami) a nawet sypiali w jednym łóżku przytuleni do siebie.
Więc to ostatnie to nie była do końca prawda, bo Louis tylko czekał, aż Harry zaśnie, a później przechodził do salonu gdzie spał na kanapie. Nie mógł pozwolić sobie na zbędne nadzieję, że kiedykolwiek będzie z Harrym, a spanie w jednym łóżku nie pomagało odejść uczuciu zakochania. Zdecydowanie było źle.
A później było gorzej. Louis zaczął miewać poranne mdłości i wymiotował wszystko co tylko trafiło do jego żołądka. Z początku myślał, że to tylko jakieś zatrucie pokarmowe i cały czas wmawiał to Harry'emu, który zazwyczaj trzymał mu włosy gdy zwracał wszystko do muszli.
Lecz, gdy po czterech dniach wymioty nie ustępowały, Harry kazał zbierać się Louisowi i zawiózł go pod ośrodek zdrowia.
Po czym wciągnął go tam siłą i kazał usiąść na jednym z wielu plastikowych niebieskich krzeseł, podczas gdy on poszedł go zarejestrować.
Jakieś pół godziny narzekania i mówienia Harry'emu, że nic mu nie jest, został wezwany do gabinetu.
Po standardowych pytaniach, lekarz kazał mu położyć się na kozetce, po to aby ten jebany debil w pieprzonym kitlu, zrobił mu USG jamy brzusznej, niestety nic tam nie znalazł, dopóki nie zjechał niżej z tym swoim urządzeniem - które wie wszystko.
Później było coś w stylu "gratuluje jest pan w ciąży", a Louis wybiegł z gabinetu niechlujnie naciągając koszulkę na pokryty przeźroczystą mazią brzuch, nie czekając nawet na zdezorientowanego Harry'ego.
I tak Louis znalazł się w parku, niedaleko swojej uczelni, siedząc pod brzozą wypłakując sobie oczy. Pierwsza myśl która przeszła mu przez myśli to że był największym dziwakiem na świecie (bo serio mężczyzna w ciąży, jak to możliwe w ogóle), a druga to że Harry go znienawidzi.Louis nie wiedział dokładnie ile tam siedział, ale czuł że zaczyna robić się coraz zimniej, a słońce coraz bardziej chyliło się ku zachodowi. W pewnej chwili usłyszał kroki i z przerażeniem w oczach podniósł wzrok.
Harry.
- Louis! Do cholery szukam cię od dwóch godzin! - krzyknął, gdy zauważył że Louis wpatruje się w niego.
A Louis był na tyle głupi, że pośpiesznie wstał i zaczął uciekać, co z tego że prawie nie czuł stóp, a jego nogi były jak z waty.
- Louis! Czekaj! - usłyszał niebezpiecznie blisko znajomy głos. Nawet nie wiedział kiedy ponownie zaczęła płynąć po jego policzkach słona ciecz.
W pewnym momencie, poczuł jak Harry (wszędzie pozna te jego ogromne dłonie) łapie go za ramię i przytula od tyłu, przez ten gest Louis wybuchnął jeszcze większym płaczem. Bo przez tą pieprzoną pijacką noc straci przyjaciela, którego kochał ponad życie.
Harry z początku nic nie mówił, tylko kołysał nim, tak jak w zwyczaju miał to robić - jak zawsze pomagało, tym razem niestety nie.
- Co się stało BooBear? - zapytał cicho przy jego uchu, przez co wzdłuż kręgosłupa Louisa przeszedł przyjemny dreszcz.
- Znienawidzisz mnie. - powiedział cicho zachrypniętym głosem, po kilkunastu sekundach głuchej ciszy.
- Nie ma takiej rzeczy, przez którą mógłbym cię znienawidzić Loueh.
- To się zdziwisz. - prychnął, po czym wyplątał się z uścisku Harryego, nie patrząc na niego. Jego wzrok był utkwiony w swoich ulubionych białych trampkach. - Więc, ee...chyba jestem w ciąży i to twoje dziecko? Boże, jestem jakimś pieprzonym wybrykiem natury. - powiedział szybko, nie podnosząc wzroku. Czuł się teraz taki mały i bezbronny, miał ochotę zapaść się pod ziemię, albo włożyć głowę w piasek jak struś.
Spodziewał się jakiegoś wybuchu gniewu, czy nawet spoliczkowania. Ale nigdy nie spodziewałby się pisku...radości.
- Naprawdę? To świetnie!! - pisnął Harry klaszcząc w dłonie jak małe dziecko, które otrzymało od mamy ulubionego lizaka. - Rozumiesz, dziecko z naszego połączenia będzie najcudowniejszym dzieckiem na świecie!
- Więc... nie chcesz mnie zabić? - zapytał niepewnie, spoglądając na Harry'ego w którego oczach pojawiały się płomyczki szczęścia.
- CO?! Nigdy nie mógłbym zabić osoby której kocham, szczególnie że urodzi nasze dziecko! Louis tak bardzo się cieszę! - zrobił dwa kroki w stronę Louisa i przytulił go, a do szatyna przestało cokolwiek docierać po słowach "osoby której kocham".
I Louis wiedział, że od tej pory wszystko będzie dobrze.