Miłość to dzikie zwierzę
Wpadasz w jej zasadzkę
Wpatruje ci się w oczy
Zaczarowuje, gdy spotykasz jej spojrzenie
(Rammstein, „Amour")Rozdział szesnasty
Powiedz, czy to pragnienie ma swój kres?
Czy też muszę cię pożądać wiecznie?Czasami zadziwiało go, jak szybko rzeczy, o których nawet nie przyszłoby mu do głowy pomyśleć, nagle staną się normalnością. Tak jak budzenie się rano z przytulonym do niego ciałem Dracona Malfoya, jego ciepłym, regularnym oddechem, nie wzbudzającym ani nieprzyjemnych odczuć, ani paraliżującego strachu. Bez przypominania sobie straszliwej nocy w kapliczce, od której w momentach takich jak ten wydawała się dzielić go cała wieczność, choć poczucie czasu podpowiadało mu, że od sierpnia mogło minąć najwyżej sześć tygodni. Zmieniające barwę liście na drzewach zdradzały mu zbliżającą się jesień.
Niekiedy rozmyślał, jak nieoczekiwane było to, że tak gładko pogodzili się z uwięzieniem w tym domu i ze swoją nieprzerwaną, wzajemną obecnością. I jak szybko sam pozwolił Draconowi zbliżyć się do siebie tak niebezpiecznie blisko, jak jeszcze nigdy żadnemu innemu mężczyźnie w całym swoim życiu.
Najdziwniejsza jednak była jego dziecinnie łatwa umiejętność odsuwania na bok pytań, które w zasadzie powinny go były zadręczać. Zwłaszcza wtedy, gdy, tak jak tego ranka, ciepła, ciekawska dłoń ostrożnie wpełzła pod górę jego piżamy i w ułamku sekundy sprawiła, że całym jego ciałem wstrząsnął dreszcz.
Draco obiecał mu, że nie będzie zachowywał się już zbyt ofensywnie i do tej pory dotrzymywał słowa, choć inicjatywa do wymiany czułości najczęściej wychodziła od niego. Za każdym razem zbliżał się do Harry'ego bardzo łagodnie, wręcz nieśmiało, przechodząc do natarcia dopiero wówczas, gdy ten reagował zgodnie z życzeniem. Ta niewypowiedziana umowa dawała Harry'emu niezbędne poczucie pewności, które pozwalało mu zapomnieć się bez reszty w ramionach Dracona. Czasem miał wrażenie, że rozumieją się bez słów.
Świat dokoła zawsze tracił swą barwę, blaknąc, gdy wargi Dracona w nieskończenie pieszczotliwy sposób wędrowały po jego nagiej piersi. Wszystko znajdujące się poza łóżkiem traciło w tych chwilach całe znaczenie. Uwielbiał przyglądać się wtedy Draconowi spod półprzymkniętych powiek, za każdym razem od nowa zafascynowany skupieniem na jego twarzy i ogniem buzującym w szarych, zwykle tak chłodnych, oczach.
Stłumione stęknięcie wyrwało mu się z gardła, gdy Malfoy objął go za biodra, zatapiając język w pępku. W normalnych warunkach zawstydziłby się tak wydanego dźwięku, ale między nimi od samego początku nic nie było normalne.
- Hmmm... wszędzie smakujesz dobrze... - Głos Dracona był miękki i chropawy jednocześnie, jak szczotkowany pod włos aksamit. Harry poczuł gorący dreszcz spływający po plecach.
Draco posuwał się w ciągu kilku ostatnich dni powoli, ale z pewnością co do wytyczonego celu, niczym ślepiec brnący do przodu w ciemnościach. Za każdym razem udawało mu się zrobić jeden maleńki krok dalej, dając Harry'emu czas na przywyknięcie do fizycznej bliskości i jego dotyku.
Bicie serca rozlegało się echem zbyt głośnym jak na ciszę poranka. Draco skubnął w delikatnym pocałunku płatek ucha Harry'ego, doskonale wiedząc, że doprowadza go tym do szaleństwa. Jego palce zaczęły zabawiać się brzegiem spodni od piżamy.
- Mogę? - zapytał uśmiechając się uwodzicielsko i bardzo sugestywnie.
Harry wahał się zaledwie przez sekundę, zanim krótko skinął głową. Tyle samo czasu zajęło zręcznym dłoniom Malfoya pozbawienie go piżamy.
Dziwnie było leżeć nago przed zupełnie ubranym Draconem, klęczącym nad jego ciałem i przesuwającym po nim wygłodniałym spojrzeniem. Nie dane mu było jednak zastanawiać się nad tym zbyt długo.
Zmysły Harry'ego otworzyły się, gotowe pochłonąć każde wrażenie. Cierpki i zarazem słodkawy zapach Dracona oszałamiał go. Zaczął oddychać szybciej, gdy czułe palce z trudną do zniesienia powolnością prześlizgiwały się po wewnętrznej stronie jego ud. Mimo zamkniętych oczu czuł uśmiech Dracona.
Stęknął, gdy śmiała dłoń otoczyła jego erekcję. I zareagował niemal szokiem, gdy po chwili dołączyły do niej nieskończenie miękkie wargi.
Przygryzł grzbiet ręki, z wysiłkiem tłumiąc ochrypły krzyk. Bezskutecznie próbował zapanować nad natłokiem nieopisanych doznań, spadających na niego ze wszystkich stron i wypierających z głowy racjonalne myśli.
Kierowany wewnętrznym przymusem, otworzył oczy. To, co ujrzał, było osobliwie dziwaczne, a zarazem przepiękne i bardziej erotyczne niż wszystko, co przeżył do tej pory. Draco pochylał głowę nad jego podbrzuszem, przesuwając ustami i językiem po najwrażliwszej części jego ciała. Harry zadygotał, a narodzony gdzieś głęboko krzyk tym razem nie pozwolił się zatrzymać.
W najbardziej absurdalnym z marzeń nie mógł wyobrazić sobie dziedzica szacownego rodu Malfoyów, klęczącego przed nim i biorącego go w usta. Sama myśl o tym pozbawiłaby go pewnie przytomności z podniecenia. A rzeczywistość bezlitośnie usuwała najśmielszą fantazję w cień.
Z jękiem odrzucił głowę w tył i kurczowo zacisnął palce na prześcieradle. Ogarniała go dziwna nieważkość, zatapiając go w powodzi euforii. Biodra same, bez udziału woli, wychodziły naprzeciw tym niewiarygodnie oszałamiającym ustom, dając Draconowi zaproszenie, na który zdawał się czekać, by nadać swym staraniom więcej intensywności.
Przez Harry'ego przepływało zbyt wiele bodźców i doznań naraz. Wiedział, że nie zdoła powstrzymać się długo. Spróbował się podnieść i łagodnie odepchnąć Dracona, ale Malfoy nie pozwolił mu się wycofać. Silnie schwycił przegub Harry'ego i delikatnie, choć zdecydowanie zmusił go do pozostania w dotychczasowej pozycji, nie przerywając przy tym pieszczot.
To przepełniło kielich. Resztka opanowania, którą jeszcze miał, przepadła w jednej chwili. Przestał myśleć o tym, co robi. Wolną ręką objął potylicę Dracona, przyciągając go jeszcze bliżej, wbijając się głębiej między jego wargi. Jak przez watę usłyszał stłumione stęknięcie Malfoya. Białe błyskawice zatańczyły mu przed oczami, gdy dochodził. Dyszał, łapiąc powietrze i czując, jak oszalałe ciało wygina się w łuk, by po chwili bezsilnie zwiotczeć. Brzeżkiem świadomości zarejestrował, jak Draco opada na poduszkę obok niego. Obaj oddychali ciężko.
Podczas gdy fale rozkoszy powoli niknęły, zaczął się zastanawiać, jak ktokolwiek mógł uważać coś tak cudownego i nieskończenie pięknego za przeciwne naturze.
CZYTASZ
Czarne Zwierciadło [DRARRY]
FanfictionCzarne zwierciadło, nie rozpoznaję siebie w twej toni. Jedyne, co widzę, to jego oczy: bramę wiodącą w otchłań jego duszy. A w niej okrucieństwo, którego zaznał za moją przyczyną. Spalam się więc w piekielnym ogniu winy [Nie ja napisalam ten tekst...