Rozdział 4.

2.2K 154 3
                                    

- To będzie wasza pierwsza misja poza Konohą. Musicie być odpowiedzialni - mówił Konohamaru.

- Tak, wiemy! - wykrzyknął Boruto i odwrócił się do mnie. - Po co z nami idziesz?

- Będę obserwować - odparłam. - W razie kłopotów mam interweniować.

- W razie jakich kłopotów? To misja rangi C! Mamy eskortować tylko jakiegoś budowniczego.

- Tego samego, co eskortował twój ojciec w twoim wieku. Podczas ich misji natknęli się na Momochiego Zabuzę - jednego z Siedmiu Mistrzów Mieczy Wioski Mgły. A była to tylko misja rangi C.

- A ty niby skąd to wiesz, he? - zapytał, zakładając na siebie ręce.

- Byłam oininem wysłanym za Zabuzą - odparłam.

Zauważyłam, że pan Tazuna zbliża się do nas, więc ukłoniłam się lekko.

- Och, Kamira. Nie myślałem, że cię tu spotkam. Czy nie jesteś przypadkiem osobistym ochroniarzem Mizukage?

- Zgadza się. Jednak jestem tu z misją. W razie kłopotów zainterweniuję. - Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Dobrze słyszeć. Ciągle pamiętam co stało się kilkanaście lat temu. - Odwzajemnił uśmiech.

-Dobra, dzieciaki! Ustawiamy się w kolumnie. Najpierw Sarada, Mizuki, potem pan Tazuna, a ja będę na samym końcu - powiedział Konohamaru.

Genini szybko ustawili się na swoje pozycje. Sarada stoi za daleko, a Boruto idzie na sztywnych nogach. Bardzo trudno będzie zrobić mu unik lub szybko sparować atak. Ne zamierzam im jednak nic mówić. Może Konohamaru to zauważy.

Przeczekałam parę minut, obserwując drużynę, jednak ich sensei nic nie zauważył. Westchnęłam w myślach. Banda idiotów. Jak Sarutobi został jouninem przy takim poziomie umiejętności? Jestem pewna, że w Kiri nie dałby rady zostać nawet chunninem.

Zauważyłam ruch po mojej prawej stronie. Zbliżał się w stronę drużyny. Wyskoczyłam z cienia przed Saradę, przygotowując się do ataku. Ugięłam kolana, chcąc skoczyć na przeciwnika, jednak widząc kim on jest, zatrzymałam się.

Przede mną stał czarnowłosy mężczyzna z opaską Wioski Mgły na czole. W ręku trzymał zwój z symbolem Kiri.

- Co tu robisz, Kazma? - zapytałam, nie opuszczając jednak gardy.

- Wysłał mnie Mizukage. - Podał mi zwój.

Przebiegłam wzrokiem po tekście.

- Co się dzieje, Kamira? - To był Konohamaru.

- Zostałam odwołana z misji. Jestem pilnie potrzebna do pościgu za zbiegłym ninją. Podobno nie poradzą sobie beze mnie. - Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Czyli nas zostawiasz? - zapytał smutny Boruto.

- Niestety tak. Poradzicie sobie beze mnie. Przecież to misja rangi C - powtórzyłam tekst, który powiedział przed podróżą. - Do zobaczenia.

Ruszyłam przed siebie, przechodząc obok Kazmy. Gdy byłam już kilka kroków za nim, zatrzymałam się.

- Wiesz... Mizukage nigdy nie posługuje się moim nazwiskiem, gdy pisze do mnie listy. - Rzuciłam w jego stronę kunai, nasączony moją czakrą - demoniczną czakrą.

Szybko postawił przed sobą mur z ziemi.

- Chrońcie pana Tazunę! - krzyknęłam do drużyny i zaatakowałam wroga. -Katon: Gokakyu no Jutsu!

- Suiton: Mizurappa! - Wielka fala przygasiła moją kulę ognia, ale nie całkowicie.

Kazma musiał uskoczyć z drogi jutsu. Szybko złożyłam pieczęcie.

- Raiton: Raigeki. - Strumień prądu elektrycznego poleciał w stronę ninja z Kiri, który schronił się za murem zrobionym z ziemi.

To był błąd. Jutsu ominęło przeszkodę i z całą swoją siłą uderzyło w mężczyznę, który krzyknął z bólu. Nim zdążył się ruszyć, choćby o cal, teleportowałam się za niego i przyłożyłam mu naładowany demoniczną czakrą kunai do gardła.

- Gadaj co tu robisz, Kazma - warknęłam.

- Ulu- Ulubienica Mizukage - wycharczał. - Zawsze masz w-wszystko, czego zapragniesz.

- Gadaj co tu robisz! - Wlałam trochę swojej czakry w jego otwartą ranę.

Na chwilę znieruchomiał, a potem zaczął się rzucać jak zwierzę w klatce, jednak trzymałam go mocno.

Usunęłam czakrę z jego ciała, a on zaczął łapać łapczywie powietrze.

- M-mistrz kazał z-zabić budowniczego - wysapał.

- Kto jest twoim mistrzem?

Chciał coś powiedzieć, ale zaczął się dławić. Pieczęć. Jest związany pieczęcią. Nie mogę jej zdjąć, nie zabijając go. Zrobimy to inaczej. Odwróciłam go przodem do siebie i aktywowałam Eternal Mangekyo Sharingan. Wdarłam się do jego umysłu i wyszukałam przydatne informacje.

- Nazashi Tamizura...

Ninja spojrzał na mnie ze strachem w oczach. Uśmiechnęłam się kpiąco do niego.

- Żegnaj. Kuroyume!

Wciągnęłam go w iluzję Tsukuyomi, powodującą, że zobaczy, iż ziemia pod jego stopami pęka, powodując przepaść. Otchłań bólu.

Puściłam go, a on upadł bezwładnie na ziemię. Bez wahania wbiłam kunai w jego szyję, przecinając dla pewności punkty czakry.

Nieznana Legenda | Naruto FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz