Rozdział 7.

1.8K 158 2
                                    

Wiedziałam, że blondyn coś planuje. Cały czas się szczerzył, a gdy widział, że się na niego patrzyłam, starał się zachowywać obojętnie. Niezbyt dobrze mu to wychodziło.

Dwa dni później siedziałam na tym samym głazie co wcześniej i czytałam zwój z potężną techniką uwolnienia błyskawicy - Arashi no boppatsu. Przede mną znów stanął Boruto. Z westchnięciem odłożyłam pergamin. Miałam uczucie deja vu.

- Czy my już tego nie przerabialiśmy? - zapytałam.

- Masz rację. Jednak przemyślałem to i jestem gotowy wyruszyć z tobą do Kiri. Jestem gotowy na wyrzeczenia.

- Czy ja powiedziałam, że chcę cię jako ucznia? Moje zdanie się nie liczy? - Podniosłam jedną brew do góry, czekając na odpowiedź.

Milczał.

Zeskoczyłam z głazu i przyjrzałam mu się. Może warto wziąć go na ucznia, tylko dlatego, by zrobić na złość Naruto. Z pewnością było to warte zachodu.

- Masz dwadzieścia minut, by chociaż raz mnie trafić - powiedziałam.

- Co?

- To co słyszałeś - odparłam. - Masz dwadzieścia minut by mnie trafić.

W jego oczach coś błysnęło i ruszył do ataku.

Z łatwością unikałam ciosów i odskakiwałam na większą odległość. Robiłam to niemal mechanicznie. Pochyliłam się, unikając kopnięcia i przeskoczyłam za blondyna. Znów próbował mnie uderzyć. Usunęłam się z drogi.

Minęło już piętnaście minut, a on nawet nie był blisko trafienia mnie. Oddychał szybko. Co za brak kondycji... Jednak się nie poddał. Wyrzucił przed siebie mnóstwo shurkienów, jednak wszystkich uniknęłam. Następnie chwycił kunai i próbował mnie nim dźgnąć. Bez powodzenia.

- Minęło dwadzieścia minut - oznajmiłam.

Zatrzymał się, a jego twarz wyrażała zrezygnowanie, smutek i złość.

- Walczysz chaotycznie. Wszystkie twoje ruchy można przewidzieć.

Zacisnął dłonie w pięści.

- Twoje taijutsu nie jest nawet na poziomie przeciętnym, ale... - Spojrzał na mnie z nadzieją. - Odpowiedz mi na kilka pytań.

- Czy jesteś gotów podporządkować się zasadom panującym w Kiri?

- Tak - powiedział podekscytowany.

Głupi chłopak. Nie wie co to oznacza.

- Czy jesteś gotowy zabić?

- Takie jest życie shinobi - powiedział.

- Czy jesteś gotowy wykonać mój każdy rozkaz?

- Tak.

- Zabij się - powiedziałam z nikłym uśmieszkiem.

- Co? - Otworzył szeroko oczy.

- To mój rozkaz. Popełnij samobójstwo - powtórzyłam, patrząc jak mimika jego twarzy zmienia się.

Był zszokowany, zdezorientowany, a teraz wściekły.

- Nie zrobię tego! - krzyknął.

- Dlaczego więc powiedziałeś, że jesteś gotów wykonać każdy mój rozkaz? - spytałam.

- Bo... Bo...

- Ponieważ nie byłeś świadomy, że mogę wydać taki rozkaz. Ninja z Konohy nigdy nie zrozumie shinobi pochodzącego z Kiri. Bć może u was nie wydaje się rozkazów samobójstwa, lecz u nas tak. Przysięgłeś podporządkować się zasadom panującym w Wiosce Mgły.

- Ale...

- Ale nie wiedziałeś jakie to są zasady. Jesteś lekkomyślnym dzieckiem.

- Nie jestem! - krzyknął.

- Teraz właśnie to udowadniasz. Słuchaj. Nie jestem dla ciebie odpowiednim nauczycielem. Jestem ANBU, mordercą i shinobi Kiri. Powinieneś sobie znaleźć kogoś z sumieniem i kodeksem moralnym. Najlepiej z Konohy.

Boruto przez chwilę milczał, jakby zastanawiając się.

- Jestem gotowy zrobić to co rozkażesz i podporządkować się regułom panującym w Kiri, tylko... Zostań moim sensei. - Skłonił mi się.

Był niezwykle uparty. Nie wiedział na co się pisze. Nie znał mojej prawdziwej strony. Nie wiedział jaka jestem naprawdę. Nie znał moich prawdziwych zdolności, a jednak... Stoi przede mną i prosi mnie, bym została jego nauczycielem.

- Wiesz o co mnie prosisz? - zapytałam.

- Jestem pewien - odparł, podnosząc głowę.

- Od dziś więc jesteś moim uczniem - powiedziałam.

Uśmiechnął się szeroko i podskoczył, krzycząc radośnie.

- Arigatou, sensei. - Ukłonił się.

Tak. Z pewnością opłacało się to zrobić, by zobaczyć wyraz twarzy Naruto. A poza tym co mi szkodzi? Przecież jestem nieśmiertelna.

Nieznana Legenda | Naruto FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz