Wiedziałam, że blondyn coś planuje. Cały czas się szczerzył, a gdy widział, że się na niego patrzyłam, starał się zachowywać obojętnie. Niezbyt dobrze mu to wychodziło.
Dwa dni później siedziałam na tym samym głazie co wcześniej i czytałam zwój z potężną techniką uwolnienia błyskawicy - Arashi no boppatsu. Przede mną znów stanął Boruto. Z westchnięciem odłożyłam pergamin. Miałam uczucie deja vu.
- Czy my już tego nie przerabialiśmy? - zapytałam.
- Masz rację. Jednak przemyślałem to i jestem gotowy wyruszyć z tobą do Kiri. Jestem gotowy na wyrzeczenia.
- Czy ja powiedziałam, że chcę cię jako ucznia? Moje zdanie się nie liczy? - Podniosłam jedną brew do góry, czekając na odpowiedź.
Milczał.
Zeskoczyłam z głazu i przyjrzałam mu się. Może warto wziąć go na ucznia, tylko dlatego, by zrobić na złość Naruto. Z pewnością było to warte zachodu.
- Masz dwadzieścia minut, by chociaż raz mnie trafić - powiedziałam.
- Co?
- To co słyszałeś - odparłam. - Masz dwadzieścia minut by mnie trafić.
W jego oczach coś błysnęło i ruszył do ataku.
Z łatwością unikałam ciosów i odskakiwałam na większą odległość. Robiłam to niemal mechanicznie. Pochyliłam się, unikając kopnięcia i przeskoczyłam za blondyna. Znów próbował mnie uderzyć. Usunęłam się z drogi.
Minęło już piętnaście minut, a on nawet nie był blisko trafienia mnie. Oddychał szybko. Co za brak kondycji... Jednak się nie poddał. Wyrzucił przed siebie mnóstwo shurkienów, jednak wszystkich uniknęłam. Następnie chwycił kunai i próbował mnie nim dźgnąć. Bez powodzenia.
- Minęło dwadzieścia minut - oznajmiłam.
Zatrzymał się, a jego twarz wyrażała zrezygnowanie, smutek i złość.
- Walczysz chaotycznie. Wszystkie twoje ruchy można przewidzieć.
Zacisnął dłonie w pięści.
- Twoje taijutsu nie jest nawet na poziomie przeciętnym, ale... - Spojrzał na mnie z nadzieją. - Odpowiedz mi na kilka pytań.
- Czy jesteś gotów podporządkować się zasadom panującym w Kiri?
- Tak - powiedział podekscytowany.
Głupi chłopak. Nie wie co to oznacza.
- Czy jesteś gotowy zabić?
- Takie jest życie shinobi - powiedział.
- Czy jesteś gotowy wykonać mój każdy rozkaz?
- Tak.
- Zabij się - powiedziałam z nikłym uśmieszkiem.
- Co? - Otworzył szeroko oczy.
- To mój rozkaz. Popełnij samobójstwo - powtórzyłam, patrząc jak mimika jego twarzy zmienia się.
Był zszokowany, zdezorientowany, a teraz wściekły.
- Nie zrobię tego! - krzyknął.
- Dlaczego więc powiedziałeś, że jesteś gotów wykonać każdy mój rozkaz? - spytałam.
- Bo... Bo...
- Ponieważ nie byłeś świadomy, że mogę wydać taki rozkaz. Ninja z Konohy nigdy nie zrozumie shinobi pochodzącego z Kiri. Bć może u was nie wydaje się rozkazów samobójstwa, lecz u nas tak. Przysięgłeś podporządkować się zasadom panującym w Wiosce Mgły.
- Ale...
- Ale nie wiedziałeś jakie to są zasady. Jesteś lekkomyślnym dzieckiem.
- Nie jestem! - krzyknął.
- Teraz właśnie to udowadniasz. Słuchaj. Nie jestem dla ciebie odpowiednim nauczycielem. Jestem ANBU, mordercą i shinobi Kiri. Powinieneś sobie znaleźć kogoś z sumieniem i kodeksem moralnym. Najlepiej z Konohy.
Boruto przez chwilę milczał, jakby zastanawiając się.
- Jestem gotowy zrobić to co rozkażesz i podporządkować się regułom panującym w Kiri, tylko... Zostań moim sensei. - Skłonił mi się.
Był niezwykle uparty. Nie wiedział na co się pisze. Nie znał mojej prawdziwej strony. Nie wiedział jaka jestem naprawdę. Nie znał moich prawdziwych zdolności, a jednak... Stoi przede mną i prosi mnie, bym została jego nauczycielem.
- Wiesz o co mnie prosisz? - zapytałam.
- Jestem pewien - odparł, podnosząc głowę.
- Od dziś więc jesteś moim uczniem - powiedziałam.
Uśmiechnął się szeroko i podskoczył, krzycząc radośnie.
- Arigatou, sensei. - Ukłonił się.
Tak. Z pewnością opłacało się to zrobić, by zobaczyć wyraz twarzy Naruto. A poza tym co mi szkodzi? Przecież jestem nieśmiertelna.
CZYTASZ
Nieznana Legenda | Naruto Fanfiction
FanficMinęło kilkanaście lat od Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi. Kamira Uzumaki przybywa do Konohy jako posłaniec z Kiri. Boruto jest nią zainteresowany, pomimo tego, iż jego ojciec - Naruto, obecny Hokage zakazuje mu z nią kontaktu. Naruto bowiem wiąże...