Rozdział 9.

1.6K 133 10
                                    

Jestem taka głodna. Skuliłam się i opatuliłam mocniej podartym kawałkiem kocu, który i tak nie mógł ochronić mnie przed zimnym deszczem. Ja tylko powiedziałam do mojego tymczasowego opiekuna, że chcę dokładki. Łzy popłynęły mi po policzkach.

Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak w ciemnym płaszczu i ukucnął przy mnie. Przysunęłam się bliżej ściany i przygotowałam się na atak. Ten jednak nie nastąpił. Przyjrzałam się shinobi Kiri. Miał brązowe włosy i niebieskie oczy.

- Co się stało, mała? - zapytał troskliwie.

Nie odezwałam się. Zwykle, gdy to robiłam kończyłam poobijana lub jak w tym przypadku - wyrzucona na ulicę.

Nieznajomy wyciągnął do mnie rękę, a ja wzdrygnęłam się i schowałam twarz w brudnym i przemoczonym kocu. Usłyszałam jak shinobi westchnął. Po chwili poczułam jego ręce, a on mnie podniósł. Znieruchomiałam, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch.

- Spokojnie - szepnął cicho. - Zajmę się tobą.

***

Siedziałam w salonie, czytając zwój, który przyniósł mi Nazashi. Chłopak patrzył na mnie z zamyśleniem. Rzuciłam mu pytające spojrzenie. Dalej mało się odzywałam, chociaż Nazashi próbował mnie od tego odzwyczaić.

- Skąd masz te blizny? - Potarł palcem mój policzek.

- Mam je odkąd pamiętam - powiedziałam. - Kurama mówi, że to przez niego.

- Kim jest Kurama? - zapytał zdziwiony.

- Moim przyjacielem - odparłam, powracając do czytania zwoju.

***

- Dalej, Kamira-chan! - krzyknął Nazashi.

Ruszyłam na niego z kuaniem w ręku. Unikał wszystkich moich ciosów, co niesamowicie mnie denerwowało. Po kilku minutach rozbroił mnie. Choć dyszałam ciężko, uśmiechałam się od ucha do ucha. Uwielbiałam nasze małe treningi. Gdy Nazashi'ego nie było w domu, trenowałam w tajemnicy, by go zaskoczyć.

- Poszło ci dziś lepiej niż wczoraj, Kamira - chan. - Ukucnął przede mną.

Uśmiechnęłam się szerzej.

- Jestem z ciebie dumny. - Wyciągnął do mnie ręce i przytulił mnie. - Kocham cię, Kamira-chan.

***

- Mizukage powiedział, że zostanie moim mistrzem! - krzyknęłam uradowana.

- To wspaniale, Kamira-chan. - Wziął mnie na ręce.

Choć udawał szczęśliwego, to w jego oczach mogłam dostrzec smutek.

- Nie martw się, Otosan! Zawsze będziesz moim senseiem!

Z oczu Nazashi'ego poleciały łzy i przytulił mnie mocniej.

- A ty zawsze będziesz moją małą córeczką. - Uśmiechnął się do mnie szeroko. - Zawsze...

***

- Nazashi! - krzyknęłam, klękając przy nim.

Wokół szalała bitwa, a on się szybko wykrwawiał. Przyłożyłam ręce do jego rany na brzuchu i próbowałam ją uleczyć. Nic z tego. Była wykonana jakimś silnym jutsu, którego nie mogłam zwalczyć.

- Wszystko będzie dobrze, Nazashi. Wszystko będzie dobrze. - Z moich oczu poleciały łzy.

- Kamira-chan. - Powoli podniósł rękę do mojej twarzy i położył ją na moim policzku.

- Nie poddawaj się, Nazashi, proszę.

Szatyn uśmiechnął się słabo.

- Żałuję tylko, że spędziliśmy ze sobą tak mało czasu - wyszeptał, a z jego ust popłynęła stróżka krwi.

- Otosan! - krzyknęłam, a moje łzy kapały mu na twarzy. - Proszę, Otosan!

- Tak bardzo tęskniłem za tym, jak nazywałaś mnie tatą.

- Już zawsze będę cię nazywać moim tatą. Zostań ze mną. Nie odchodź.

- Kamira-chan... - Jego oddech stał się urywany. - Żyj. Dla mnie.

Zamknął oczy i opuścił swoją dłoń. Na jego twarzy pojawił się słaby uśmiech.

- Otosan... - Nie zareagował. - Otosan! - krzyknęłam i przytuliłam się do jego piersi.

Bez problemu mogłam wyczuć, że jego serce nie bije. W tym momencie, jakby coś we mnie umarło. Wstałam powoli, rzucając ostatnie spojrzenie na ciało Nazashi'ego i skierowałam się w stronę armii wroga.

Przepełniała mnie wściekłość. Nienawiść paliła mnie od środka. Chciałam rozerwać ich na strzępy, rozlać ich krew po całym polu bitwy i słyszeć ich wrzaski.

- Kamira... - Usłyszałam Kuramę w moich myślach.

- Zabiję ich - warknęłam, a moje ciało zaczęła otaczać czerwono-czarna czakra. - Wybiję co do jednego!

Potem zaczęła się krwawa rzeź. Nie przetrwał nikt. Ani wrogowie, ani pozostali przy życiu towarzysze.

Nieznana Legenda | Naruto FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz