18

372 22 1
                                    

#Ashton

Ona ma chłopaka.

Ale całowała się ze mną.

Prawie doszło do czegoś więcej.

ONA MA DZIECKO.

Ze złością kopnąłem piłkę, która wpadła do bramki z głośnym uderzeniem. Potem jeszcze jedną i jeszcze i jeszcze. Skończyłem na dwudziestu piłkach. Każdą kopałem do bramki z myślami o Astrze.

-Ashton!- odwróciłem się na głos Cole'a. Stary sobie nagle o nas przypomniał i zgrywa dobrego bohatera. Prychnąłem i odezwałem się:

-Co? Znowu chcesz nas pouczyć jak obchodzić się z dziewczynami i powiedzieć jak bardzo kochasz Cass?

-Stary uspokój się- powiedział Octo i złapał mnie za ramię. Ja natomiast szybko zepchnąłem jego dłoń i znów kopnąłem piłkę.

-Dajcie mi chwilę spokoju- warknąłem do nich i ruszyłem w stronę bramki, ponieważ piłki się skończyły.

-Ale Ash-

-Nic nie mów!- przerwałem Octoberowi nawet się na niego nie patrząc.- Ona ma kurwa dziecko! Może mi jeszcze powiecie, że to nie jej chłopak?! Jest szczęśliwa. Nie będę się wpierdalał w jej życie!- krzyknąłem ich.

-Kochasz ją!- krzyknął October. Może i tak? Co im do tego. Wiem, że Astra mi się podoba i, że chętnie bym ją pieprzył, ale też uwielbiam ją samą, a kiedy jesteśmy sami chciałbym aby ta chwila trwała wiecznie.

-Może! Nie wiem! Odwalcie się!- krzyknąłem i zacząłem wykopywać wszystkie piłki z bramki.

-Ash-

-Powiedziałem coś kurwa!- wrzasnąłem, powoli trwacąc nad sobą panowanie. Nagle nie wiadomo skąd i jak stanął koło mnie Cole i walnął mnie tą ogromną pięścią w policzek. Głowa poleciała na dół, a ja sam się zachwiałem.

-Odpierdala ci kurwa!- krzyknął z zaciśniętą szczęką.- Kochasz ją, ale nie chcesz się do tego przyznać!- zamknąłem oczy i zacisnąłem usta.- Chcieliśmy ci kurwa tylko powiedzieć, że to nie jest jej chłopak popaprańcu!- otworzyłem natychmiast oczy. Byłem zaskoczony, bo tak zazwyczaj witały się pary. Przynajmniej z tego co wiedziałem. Jednak w sercu poczułem taką nieopisywalną radość, że miałem ochotę się zacząć śmiać i wszystkich przytulać- To jej przyjaciel z Londynu cioto. Ale nie wiemy czy to jej dziecko. Nie spytaliśmy się o nie.- westchnąłem. Tego już będę musiał dowiedzieć się sam.

-Ale spójrzmy na to logicznie- zaczął Ocbtober.- Przecież gdybym ja miał dziecko nie wyjechał bym na drugi koniec świata bez niego.

-Masz rację- mruknąłem.- Sorki, że tak zareagowałem. Po prostu to nowe uczucie...

-I nie wiesz jak masz się zachować- przerwał mi uśmiechnięty Cole. Potrząsnął moim ramieniem- Terz przez to przechodzę.- zaśmialiśmy się, a następnie ruszyliśmy do szatni, aby przebrać się w stroje sportowe.

____

-A tak w zasadzie, to co jest z tobą i Halie?- zapytałem October'a gdy wychodziliśmy dwie godziny później ze szkoły. Westchnął.

-Kiedy wracaliśmy z plaży trochę mnie zezłościła i nazwałem ją suką - wyszeptał ostatnie słowo, a my z Cole'em zakrztusiliśmy się śliną. - A najgorsze jest to, że po prostu kazała mi zrobić jaskółkę i zapiąć pasy, czego nie zrobiłem więc ona zahamowała tak mocno, że poleciałem na deskę rozdzielczą.

-Ale, że twarzą?-zapytał z niedowierzeniem Cole otwierając drzwi do Range Rovera.

-Zdążyłem oprzeć się o nią dłońmi. O deskę rozdzielczą.- westchnął i trzasnął drzwiami. Zapiął pasy, a jego mina wyrażyła przygnębienie.- Najgorsze jest to, że ja do niej coś czuję...

-CO?!- przerwaliśmy mu.

-...ale nie wiem czy to to samo co wy i wasze laski.

-Stary, to da się rozróżnić- zapewnił go szatyn.

-W takim razie. Jestem zakochany w Halie Haceland.

____

Jakieś trzy godziny później byłem pod domem Astry. Na moim zegarku wybiła dziewiąta. Wysiadając z auta miałem jeszcze obawy co do tych jakże dziwnych odwiedzin, ale w końcu ruszyłem pod drzwi Astry, na górze. Światło na dole się nie paliło, więc nie było by sensu pukać. Kiedy uderzyłem kilka razy kostkami dłoni o powłokę ktoś otworzył drzwi i stanął w nich chłopak z parkingu.

-Cześć?- zapytał przyglądając się mi.

-Yyy, cześć. Jestem Ashton. Przyjaciel Astry- podaliśmy sobie dłonie. Chłopak wskazał ręką środek korytarza, więc wszedłem od razu przechodząc do sedna- Jest może Astra?

-Nie- powiedział nagle smutny- Nie ma jej już prawie od półtorej godziny, a miała pójść po kaszkę dla Lili.

-Nie odbiera?- zdziwiłem się.

-Nie. Nie odpisuje na sms-y. Ciocia i wyjek i moi rodzice poszli jej szukać.

-Czekaj....

-Thomas- uśmiechnął się.

-Czekaj Thomas. Może odbierze ode mnie- wyjąłem z kieszeni Iphona i wybrałem numer blondynki. Po trzecim sygnale ktoś odebrał. Thom rozszerzył oczy, a ja wskazałem żeby był cicho.

-Astra, gdzie jesteś?

-Ash?

-Tak- powiedziałem gdy usłyszałem jej przestraszony głos.

-Nie wiem gdzie jestem. Jest tu zimno, ciemno i mokro i pachnie stęchlizną. Ktoś zabrał mnie do czarnego auta. Jechałam z jakieś piętnaście minut. Ash boje się. Jeżeli nie ruszysz tu swojej wcale że nie ładnej dupy i nie znajdziesz mnie albo umrę, ale już niegdy się do ciebie nie odezwę.- Powiedziała zrospaczona, co chwila łkając- Na szczęście są takimi bałwanami, że nie zabrali mi telefonu. Ash?

-Tak?- byłem już w trakcie odpalania silnika.

-Pośpiesz się. Ja cię ...- nie usłyszałem dalej, ponieważ połączenie zostało przerwane.

Difficult Friendship Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz