30

277 14 2
                                    

-Co zakładasz?- zapytała mnie Cass na lunchu. Temat rozmowy stoczył się na informacje o sylwestrze, który mieliśmy spędzić na imprezie w starej szopie.

-Nie wiem. Na pewno nie sukienkę.

-Ja też.

-Ja też- powiedziała Hal. Ogólnie chciałam założyć coś swojego starego, a nie nowego. Nie mogę ciągle wydawać pieniędzy.

-Ash?- zapytałam go gdy zorientowałam się o penej ważnej rzeczy. Odwróciłam się do chłopców. Ich jednak nie było.

-Boże kobieto, chłopcy poszli do trenera z jakieś 10 minut temu- zaśmiała się Cass. Zdziwiłam się. Nie zauważyłam nic takiego.

-Ats?- usłyszałam głos mojego chłopaka. Przed chwilą go tu nie było! Co do kuźwy?

-Astra?- tym razem zapytała mnie Hal. Odwróciłam się w jej stronę, ale jej nie było.

Nagle ze wsząd zaczęłam słyszeć różne głosy wypowiadające moje imię. Charmider był tak duży, że zatkałam sobie uszy. To jednak nie pomogło. Zamknęłam mocno powieki i wrzasnęłam tak głośno jak tylko się dało.

Z wrzaskiem podniosłam się do pozycji siedzącej, cała spocona. Mój oddech płytki i krótki, a ciało się trzęsło. Kiedy poczułam jak ktoś mnie obejmuje wrzasnęłam i zsunęłam się z łóżka płacząc i kuląc się.

-Kochanie, to ja- usłyszałam cichy głos Ashtona. Zatkałam uszy i krzyknęłam z zamkniętymi oczami. - Astra!- potrząsnął mną. Ja jednak mocniej o ile to możliwe zatkałam uszy i zaczęłam się kołysać. Kiedy poczułam jak chłopak bierze mnie w objęcia i uspokajająco kołysa załkałam. Powoli zdjął dłonie z moich uszu i pocałował mnie w skroń.

-Astra?- po imieniu znów szybko zatkałam uszy i zaczęłam łkać. Dlaczego? Co się stało? Nie miałam zielonego pojęcia. Czułam przerażenie, zimno i smutek. Nie rozumiałam...

-Kochanie, popatrz na mnie- usłyszałam stłumiony głos chłopaka. Powoli je otworzyłam i zobaczyłam jego zatroskaną minę. Jego oczy były przerażone, ale to uczucie dobrze kryła troska jaką mnie w tamtej chwili obdarzał. Z lekkim uśmiechem pocieszenia zdjął bardzo powoli dłonie z moich uszu i zamknął je w swoich wielkich. Nadal trzęsąc się z nieznanego mi uczucia uspokoiłam powoli oddech. Może nie oddychałam miarowo, ale to lepsze od szybkiego i nierównego oddechu.

-Kotku, jestem tu... Chodź do mnie- powiedział i puścił moje dłonie obejmując mnie powoli. Kiedy wtuliłam się w zagłębienie jego szyi i ramienia wciągnęłam jego piękny zapach.

On zawsze potrafi mnie uspokoić.

Zawsze jest przy mnie.

Zawsze potrafi mnie pocieszyć.

Zawsze potrafi mnie rozśmieszyć.

Zawsze będzie w moim sercu.

Bo to ON.

Ashton, mój przyjaciel i chłopak.

Difficult Friendship Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz