8. Nawet jako psycholog jej nie rozumiem

294 35 15
                                    

- Co ty niby o mnie wiesz? - warknęłam.

- Więcej niż myślisz. Wiesz, na psychologii nauczyłem się odczytywać ludzi. Ty jesteś jednym z tych łatwiejszych przykładów - wygłosił, a ja prychnęłam.

- Tak? To powiedz mi o mnie coś, czego nie wiem - warknęłam, a on się zaśmiał.

- Emm, Soph, jeśli ty czegoś o sobie nie wiesz, to inni ludzie z reguły też nie wiedzą.

- Nie mów na mnie Soph, popaprańcu - warknęłam.

- Okej okej. Spokojnie - uniósł dłonie do góry i ponownie spojrzał na drogę.

- Jestem spokojna, kretynie!

- Dobra, powinnaś już przestać, bo za bardo się irytujesz. Coś takiego nie jest dobre ani dla mnie, ani dla ciebie, więc skończ - zirytował się. Okej, ja też zaczęłam mieć poczucie winy, bo wyżywałam się na nim za każde niepowodzenie. Powtarzałam te czynności, bo zaczęłam już na bracie.

- Jedź szybciej - chciałam powiedzieć coś, co przerwałoby jego mniemanie o mnie, ale nie zmieniłam niczego. W dodatku wyszłam na jeszcze większą sukę.

***

- Okej, jesteśmy - rzucił po godzinnej ciszy. Wyszedł z auta jako pierwszy i jak gentleman otworzył mi drzwi. Mimo naszej sytuacji potrafił się dobrze zachowywać, ale nie musiałam tego doceniać, bo go nie lubiłam.

Przeszliśmy przez jakiś kawałek podziemnego parkingu, po czym weszliśmy do ogromnej galerii nazwanej "Forum".

- Do którego sklepu chcesz iść na początek? - zapytał.

- Wszystko mi jedno, chodźmy po kolei - rzuciłam na odczepne i ruszyłam do jakiegoś sklepu po lewej. Blondynek szedł za mną i nie wypowiadał już żadnych słów. To dobrze, bo miałam go dość.

Wybrałam kilka t-shirtów na przecenie i poszłam do przymierzalni. Odłożyłam kilka rzeczy, które mi nie pasowały i wróciłam do przeglądania innych.

- Możesz mi podać te koszulki - zwrócił się do mnie ten, o którego istnieniu kompletnie zapomniałam.

- Okej - rzuciłam monotonnie i wystawiłam do niego rękę z wieszakami, które chwycił. Znalazłam jeszcze dwie pary dresowych spodni i bluzę, po czym zapłaciliśmy i weszliśmy do innego sklepu. Kupiłam całkiem dużo rzeczy, a Ethan nawet nie narzekał, kiedy musiał płacić dość spore sumki. Wiedziałam, że z Nate'm musieli mieć jakiś sojusz, który obgadali, kiedy nie było mnie w pobliżu.

Po zrobieniu zakupów, z których byłam całkiem zadowolona, poszliśmy na obiad do KFC, a po tym wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy drogą, której za cholerę nie znałam.

- Masz jakiś pomysł? - zapytałam spoglądając na czarne Roshe run'y, które kupiłam.

- Mówiłem ci, jedziemy do Cleveland. Mam tam mieszkanie.

- Dlaczego masz wynajęte mieszkanie w Cleveland? - zapytałam.

- Bo mam tam rodzinę. Od razu wiedziałem, że tam się ukryjesz. Nie moglibyśmy przez cały czas tułać się po motelach, chyba dostałabyś wścieklizny - zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami.

- Boże, jaki z ciebie jest dupek... - warknęłam, zamknęłam oczy i zasnęłam całkiem szybko.

***

- Sophie, obudź się - poruszył mną.

- Nie dotykaj mnie, cieciu - wymruczałam zaspana.

- Jesteśmy już na miejscu - wycedził, a ja otworzyłam oczy. Znajdowaliśmy się na jakimś zadupiu w Oklahomie!

- To tutaj mieszkałeś? - zapytałam zdziwiona.

- Tutaj będzie bezpiecznie - rzucił tylko i wyszedł. Po tym otworzył drzwi z mojej strony. Przeciągnęłam się i wysiadłam. Przeszliśmy przez mały kawałek ścieżki prowadzącej do mieszkanka, po czym Ethan otworzył drzwi kilkoma kluczami.

- Powiedz mi tylko, że masz drzwi łazienkowe - jęknęłam.

- Mam też wannę, sofę i łóżko - dodał.

- Okej, tutaj chyba wcale nie jest aż tak źle - przyznałam i spojrzałam na niego.

- Oh, jasne. Więc chodź za mną, pokażę ci, gdzie musisz mieszkać - powiedział i oprowadził mnie po małym mieszkanku. Miał małą kuchnię, sypialnię, w której znajdowało się całkiem duże łóżko, dwie szafki nocne i szafa, salonik, w którym była sofa i meblościanka oraz telewizor, no i oczywiście łazienka z najważniejszą wanną i pralką.
Nie było jakoś źle, ja i Nate też nie mieliśmy zbyt dużego mieszkania, więc nie miałam powodów, by narzekać.

- Czy to mieszkanie nie ciągnie ci za dużo pieniędzy z portfela? - zapytałam.

- Jest małe, w dodatku na odludziu. Jest tańsze niż myślisz - oddał. - Muszę jechać po jakieś produkty, bo jak się domyślasz, w lodówce nie ma niczego.

- Okej, jedź - rzuciłam monotonnie. - Ja w końcu obejrzę coś na netflixie .

- Dobra, więc jakby coś, to zamykam cię na klucz. Wrócę najszybciej, jak tylko mogę - krzątał się po kuchni, w końcu złapał portfel i kluczyki od mieszkania oraz auta, po czym wyszedł.

Z głową pełną myśli włączyłam telewizor i obejrzałam połowę jakiegoś odcinka "Arrow". Później leciało jeszcze "Orange is the new black" i "Scream". Minęły jakieś trzy godziny, a Ethana nie było. Nie, żebym go lubiła, ale martwiłam się o to, że coś mu się stało. Wtedy byłby problem. Byłam w Oklahomie w Cleveland całkiem sama. Inaczej. Byłam dwadzieścia coś godzin oddalona od Kalifornii, zbyt daleko od brata, w ogromnym niebezpieczeństwie.

Nie miałam telefonu, żeby do niego zadzwonić. Byłam coraz bardziej przerażona. Minuty mijały, a ja chodziłam po mieszkaniu jak desperatka. Cała drżałam i nie wiedziałam, co robić. W końcu usłyszałam trzask otwieranych zamków w drzwiach, a po tym postać niskiego blondynka.

- Przepraszam, że jestem dopiero teraz, ale spotkałem się z dawną koleżanką i chwilę u niej posiedziałem. Jeśli jesteś głodna, to też przepraszam - nawijał.

- Ty kretynie! - krzyknęłam. - Po cholerę kazałeś wyrzucać mi ten pieprzony telefon?! Nawet nie wiedziałam, co się z tobą działo! - wrzeszczałam.

- Martwiłaś się o mnie? - zapytał i zrobił wielkie oczy.

- Nie, martwię się o siebie! Poza tym jakaś koleżanka jest ważniejsza, niż ja?!

- Jesteś zazdrosna?

- Jak ci jebnę... - podniosłam rękę, którą on przytrzymał.

- Ej, przepraszam. Ale wiedziałaś, że jesteś tu bezpieczna.

- Ale nie wiedziałam, czy ty jesteś. Jeśli ty jesteś w niebezpieczeństwie, to ja też - załkałam, a po tym po moim policzku spłynęło kilka łez.

- Przepraszam - powtórzył i przytulił mnie. Złapałam głęboki oddech i lekko odepchnęłam go od siebie.

- Nie rób mi już tak. Widząc stan tej twojej laguny osobiście bałam się o swoje życie. A jeden wypadek samochodowy już pamiętam i nie kojarzę go dobrze, więc nie sprawiaj, żebym się martwiła - rzuciłam, po czym zaczęłam szukać dużej koszulki, która miała posłużyć mi za piżamę, bielizny, ręczników oraz żeli pod prysznic i maszynek.

- Nawet jako psycholog jej nie rozumiem - westchnął sam do siebie i wziął się za rozpakowywanie zakupów, które zrobił.

Calm My LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz