- Widzisz mnie? - pytała jakaś kobieta, więc otworzyłam oczy. Spostrzegłam tylko biały fartuch i ponownie zamknęłam oczy. - Jak masz na imię?
- Sophie - oddałam z trudem.
- Dobrze, Sophie, otwórz oczy - rozkazała. Wykonałam jej polecenie i zdałam sobie sprawę z tego, że byłam w szpitalu. - Dobrze. Czy pamiętasz swoje dane osobowe?
- Sophie Larter, osiemnaście lat, Kalifornia - rzucałam kilka nieskładnych słów.
- Bardzo dobrze. Czy jesteś gotowa na rozmowę z policjantami? - zapytała.
- Jakimi policjantami? - odpowiedziałam. Nie rozumiałam, o co tej kobiecie chodziło.
- Dziewczyna nie zdaje sobie sprawy z tego, co się wydarzyło. Powiedz policjantom, że nie wyrażam zgody na przeprowadzenie rozmowy - powiedziała do jakiejś innej kobiety, a ta wyszła. Po chwili brązowowłosa doktorka również opuściła moją salę. Moje łóżko było jedynym w tym przytłaczająco-białym pokoiku.
Momentalnie zdałam sobie sprawę z tego, dlaczego znalazłam się w szpitalu i zaczęłam płakać. Próbowałam szybko wstać z łóżka, ale nie mogłam, bo wszystkiemu towarzyszył ogromny ból. Zaczęłam krzyczeć, bo chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, co z moim bratem i Ethanem.
- Co się stało? - lekarka wbiegła do sali, a ja załkałam.
- Co się dzieje z Ethanem Sprayberry i Nate'm Larter?
- Czy jesteś spokrewniona z panem Sprayberry?
- Nie, ale muszę wiedzieć. To dla mnie najważniejsza osoba w życiu - płakałam.
- Nate to twój brat? - zadała pytanie, na które odpowiedziałam kiwnięciem głowy. - Był strasznie wykończony, nie obudził się odkąd was tutaj przywieźli. Ma połamane żebra, mostek, wstrząs mózgu, złamany nos, połamane palce i dużo obrażeń. Pan Sprayberry... Ma uszkodzone kręgi, połamane żebra, rozcięty łuk brwiowy i również wstrząs mózgu.
- Mogłabym zobaczyć się z którymś z nich? To dla mnie bardzo ważne - załkałam. Na początku kobieta była niechętna, ale zgodziła się, kiedy zdradziłam jej, że nie mam nikogo innego na świecie.
- Gdzie chciałabyś iść najpierw?
- Do brata - odpowiedziałam szybko. Zostałam wprowadzona do sali, a kiedy zobaczyłam mojego brata, leżącego bezwładnie, przyśpieszyłam kroku, chociaż sprawiało mi to ból.
- Nate... - załkałam i pociągnęłam nosem. - Tak bardzo przepraszam - łzy lały się z moich oczu strumieniami. - Gdybym nie ja, nie byłbyś teraz w takim stanie. Nie zostawiaj mnie, błagam - płakałam jak szalona. - Kocham cię, braciszku, nie odchodź - przestawałam być zdolna do wypowiadania jakichkolwiek słów.
- Sophie, może wrócisz już do pokoju? - zaproponowała brunetka.
- Jeszcze Ethan, muszę do niego iść - powiedziałam ostatkiem sił.
Zostałam poprowadzona do kolejnej sali, w której leżał on. Kiedy go zobaczyłam, nie umiałam nawet myśleć. Dobijało mnie też poczucie winy, że kolejny z nich znalazł się w takim stanie przeze mnie.
- Ethan - wyszeptałam. Chłopak spał i cicho oddychał - ciebie też przepraszam, wplątałam cię w to wszystko. Tak bardzo chcę, żebyś otworzył oczy, błagam - szeptałam i gładziłam dłonią jego policzek. - Ethan... Kocham cię, słyszysz? - po wypowiedzeniu tych słów nie radziłam sobie już z płaczem, więc moje doktorka stwierdziła, że najlepiej będzie, jeśli wrócę do własnego pokoju.***
- Sophie, mam dwie wiadomości - do salki weszła lekarka z brązowymi włosami. - Ethan się obudził i masz gościa - powiedziała. Zastanawiałam się, jakiego gościa. Policjanta? Babcię? Nie mogłam sobie tego poukładać w głowie.
- Niech pani powie, że musi poczekać, kimkolwiek jest. Muszę iść do Ethana - oddałam, po czym podniosłam się z łóżka.
- Sophie, jak się czujesz? - zapytał, kiedy zobaczył mnie wchodzącą do jego pokoju.
- Ja jestem nieważna, powiedz mi lepiej, jak ty się czujesz - rzuciłam i wysiliłam się na mały uśmiech.
- Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie - wyznał. - Boże, tak bardzo przepraszam...
- Ja też przepraszam, to przeze mnie tutaj jesteś - załkałam.
- A ja? Zjebałem wszystko. Nie obroniłem cię przed tymi skurwielami. Robili ci krzywdę, a ja nie reagowałem - płakał, a ja po chwili do niego dołączyłam. - Mam ochotę zabić każdego, kto nazwał cię suką czy jeszcze gorzej. A tego, który wyrządził ci największą krzywdę mógłbym torturować tak, że pożałowałby wszystkiego.
- Ethan, to nie twoja wina. Pobili cię, a ty resztkami sił odciągnąłeś go ode mnie - próbowałam go pocieszyć.
- Ale za późno, rozumiesz? Zdążył... - urwał. - Kurwa, Sophie, nie potrafię sobie wyobrazić, że osoba którą tak mocno kocham została zgwałcona! - krzyknął, a drgnęłam.
- Obiecaj mi, że przetrwamy to wszystko razem - złapałam go za dłoń. Siedziałam przy jego łóżku przez godzinę, a później zdałam sobie sprawę z tego, że ktoś na mnie czekał. Nie chciałam wychodzić, ale musiałam.
- Dobrze, czy gość może już do ciebie przyjść? - zapytała kobieta, a ja skinęłam głową. Po kilku chwilach w drzwiach mojego pokoju stanął Luke.
- Co ty tu kurwa robisz?! - wrzasnęłam.
- Przyszedłem wszystko wytłumaczyć - oddał spokojnie.
- Wyjdź stąd, nie chcę cię widzieć! - krzyczałam jak opętana.
- Daj mi wszystko wytłumaczyć! - również podniósł głos, a w sali zjawiła się moja doktorka.
- Czy coś jest nie tak? - zapytała. Chciałam powiedzieć, żeby wezwała policję, bo przede mną stał członek tego zdarzenia, ale przełamałam się i postanowiłam posłuchać, co ma mi do powiedzenia.
- Masz pięć minut - rzuciłam i usiadłam na łóżku.
- Jakimś sposobem zdobyli mój numer telefonu. Zaczęło się tak, jak z tobą, później byłem obserwowany. Jednego razu, kiedy nikogo nie było w domu, zdemolowali go, a mi kazali przejść na ich stronę i być małą "wtyką". Zgodziłem się, bo bałem się o siebie i swoją rodzinę.
- Ty dupku! - warknęłam i rzuciłam się na niego z pięściami.
- Posłuchaj dalej - syknął trzymając moje nadgarstki, więc wyrwałam się z tego uścisku i ponownie usiadłam. - Przez chwilę nie mieliśmy wiadomości od ciebie. Później napisałaś jakiegoś sms'a, po którym odczytaliśmy twoją lokalizację, ale to było na nic, bo ona się nie zmieniała, jakbyś cały czas była w jednym miejscu. W dodatku lokalizacja dokładnie wskazała, że twój telefon znajdował się na drodze. Szalone, co? Po tej wiadomości była już tylko cisza. Nate nawet się nie odzywał, a ja czułem, że to już koniec zabawy. Że rozliczą się tylko z twoim bratem, a nam odpuszczą. Dwa dni temu dostałem wiadomość, że jestem potrzebny. Podali mi adres i kazali tam przyjechać. Wiedziałem, że czeka ich brudna robota, i obawiałem się o własne życie. Nate został złapany i pobity, a ja wysłałem z jego telefonu tą wiadomość, że znamy już waszą lokalizację. Nie chciałem tego, ale kazali mi! Kiedy wszedłem dziś do tego mieszkania i zobaczyłem, że leżysz na podłodze całkiem naga i poniewierana przez tego dupka, zrozumiałem, że tylko ja mogłem cię uratować. Ustawiłem sobie budzik, który miał zadzwonić za pięć minut, więc to brzmiało, jakby ktoś do mnie dzwonił. Tamci byli zajęci oglądaniem ciebie, więc odszedłem krótki dystans od tego mieszkania i zadzwoniłem po policję w trybie natychmiastowym. Przepraszam, Sophie. Przyznaję, bałem się o siebie. Ale wybacz mi, to dzięki mnie jeszcze żyjesz.
CZYTASZ
Calm My Life
FanfictionJak to jest być mną? Mogę śmiało odpowiedzieć, że nie jest łatwo. Zbyt szybko straciłam wiele rzeczy. Udawałam spokój, próbowałam zwyczajnie funkcjonować, ale co czułam, wiedziałam tylko ja. Kiedy padłam ofiarą stalku, byłam w niebezpieczeństwie. Po...