- Dzień dobry - powiedział grzecznie do kolesia z recepcji.
- Dzisiaj niestety nie możemy wynająć pokoju, gdyż czeka nas bankiet - rzucił z biegu.
- Ethan Sprayberry - rzucił, a chłopak spojrzał na niego przepraszającym wzrokiem.
- Niech mi pan wybaczy, po prostu goście mieli pojawiać się od szóstej, a jest dopiero piąta... - tłumaczył się.
- Nie ma sprawy - uciął ze śmiechem blondynek. - Poproszę pokój - dodał.
- Jasne! - poderwał się z fotela, na którym siedział i podał nam dwie karty.
- Dziękujemy - powiedział na odchodne i spojrzał na numer naszego lokum. - Wiedział, że skoro jestem synem właścicieli, to muszę mieć najlepszy pokój - zaśmiał się. - Wiesz, takie plusy - włożył jedną z kart do kieszeni spodni.
- Zachowujesz się jak bachor - westchnęłam, a on spojrzał na mnie jak na kosmitkę i już więcej się nie odezwał. Pojechaliśmy windą na najwyższe piętro, a blondyn otworzył jedną kartą przepiękne, ogromne drzwi. Wszedł do środka i rzucił na kanapę nasze rzeczy, a ja rozejrzałam się po apartamencie.
- Oczywiście, musi być full wypas, ale dwóch łóżek już nie dadzą - warknęłam jakby sama do siebie.
- Chciałabyś osobny pokój? - zapytał, a ja poczułam się jak jakaś cholerna niewdzięcznica.
- Nie - oddałam. - Tutaj jest okej.
- Boże, Sophie, jeszcze niedawno powiedziałabyś, że chcesz być w zamknięta w starej szopie, niż być ze mną w takim miejscu - zaśmiał się, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że byłam cholerną suką dla niego, a nie powinnam, gdyż z czystej dobroci chciał mi pomóc.
- Przepraszam za to, jak cię traktowałam wcześniej - powiedziałam.
- Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr. Dobra, musimy wyjść, przywitać się z rodzicami i ogarnąć się w pokoju - rozplanował, po czym wyszliśmy z pięknego pokoju i poszliśmy w nieznanym mi kierunku. Okazało się, że Ethan prowadził nas na salę, w której miała odbyć się ta cała uroczystość. Na środku stała średniego wzrostu kobieta i rozporządzała dekoratorami.
- Dzień dobry - przywitałam się, a ona na mnie spojrzała.
- Cześć mamo - dodał Ethan. Ona go przytuliła i ucałowała na powitanie, a po tym spojrzała na mnie. - To jest moja koleżanka, Sophie - przedstawił mnie, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Oh, nie tak! - krzyknęła momentalnie na jednego pana, który rozwieszał dekoracje.
- Mamo, dlaczego przygotowania sali jeszcze trwają? - zapytał.
- Bo zatrudniłam jakąś kretynkę, która nie potrafi nadzorować pracy innych, więc ja na ostatnią chwilę muszę wszystko poprawiać. Dobrze, że wcześniej była u mnie fryzjerka i kosmetyczka, bo w innym razie bankietu by chyba nie było. W dodatku popatrz, pracuję z imbecylami! - krzyknęła jak histeryczka, a ja pomyślałam, że przede mną stała najbardziej dystyngowana i sukowata kobieta, jaką kiedykolwiek spotkałam.
- Przecież wszystko już dobrze wygląda - pogłaskał ją po plecach.
- Bardzo. Kochanie, mógłbyś przez chwilę pokierować tymi debilami? Ja muszę się jeszcze przebrać i mam mnóstwo innych rzeczy do zrobienia, a ty masz taki sam tok myślenia, jak ja. Kiedy skończą robotę, mają się jak najszybciej zabierać, bo nie ręczę za siebie i zepsuję ich reputację, o ile mają dobrą - poprosiła go miło, jednak ja w jej głosie słyszałam tylko złość, wyższość i kolejny raz tego dnia poczułam się jak dziewczyna z niższych sfer, którą w zasadzie byłam, ale nie chciałam tego odczuwać w takim towarzystwie.
CZYTASZ
Calm My Life
FanfictionJak to jest być mną? Mogę śmiało odpowiedzieć, że nie jest łatwo. Zbyt szybko straciłam wiele rzeczy. Udawałam spokój, próbowałam zwyczajnie funkcjonować, ale co czułam, wiedziałam tylko ja. Kiedy padłam ofiarą stalku, byłam w niebezpieczeństwie. Po...