18. Dziś jesteśmy warte kilkanaście tysięcy, złotko

243 30 11
                                    

- Dzień dobry - powiedział grzecznie do kolesia z recepcji.

- Dzisiaj niestety nie możemy wynająć pokoju, gdyż czeka nas bankiet - rzucił z biegu.

- Ethan Sprayberry - rzucił, a chłopak spojrzał na niego przepraszającym wzrokiem.

- Niech mi pan wybaczy, po prostu goście mieli pojawiać się od szóstej, a jest dopiero piąta... - tłumaczył się.

- Nie ma sprawy - uciął ze śmiechem blondynek. - Poproszę pokój - dodał.

- Jasne! - poderwał się z fotela, na którym siedział i podał nam dwie karty.

- Dziękujemy - powiedział na odchodne i spojrzał na numer naszego lokum. - Wiedział, że skoro jestem synem właścicieli, to muszę mieć najlepszy pokój - zaśmiał się. - Wiesz, takie plusy - włożył jedną z kart do kieszeni spodni.

- Zachowujesz się jak bachor - westchnęłam, a on spojrzał na mnie jak na kosmitkę i już więcej się nie odezwał. Pojechaliśmy windą na najwyższe piętro, a blondyn otworzył jedną kartą przepiękne, ogromne drzwi. Wszedł do środka i rzucił na kanapę nasze rzeczy, a ja rozejrzałam się po apartamencie.

- Oczywiście, musi być full wypas, ale dwóch łóżek już nie dadzą - warknęłam jakby sama do siebie.

- Chciałabyś osobny pokój? - zapytał, a ja poczułam się jak jakaś cholerna niewdzięcznica.

- Nie - oddałam. - Tutaj jest okej.

- Boże, Sophie, jeszcze niedawno powiedziałabyś, że chcesz być w zamknięta w starej szopie, niż być ze mną w takim miejscu - zaśmiał się, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że byłam cholerną suką dla niego, a nie powinnam, gdyż z czystej dobroci chciał mi pomóc.

- Przepraszam za to, jak cię traktowałam wcześniej - powiedziałam.

- Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr. Dobra, musimy wyjść, przywitać się z rodzicami i ogarnąć się w pokoju - rozplanował, po czym wyszliśmy z pięknego pokoju i poszliśmy w nieznanym mi kierunku. Okazało się, że Ethan prowadził nas na salę, w której miała odbyć się ta cała uroczystość. Na środku stała średniego wzrostu kobieta i rozporządzała dekoratorami.

- Dzień dobry - przywitałam się, a ona na mnie spojrzała.

- Cześć mamo - dodał Ethan. Ona go przytuliła i ucałowała na powitanie, a po tym spojrzała na mnie. - To jest moja koleżanka, Sophie - przedstawił mnie, a ja lekko się uśmiechnęłam.

- Oh, nie tak! - krzyknęła momentalnie na jednego pana, który rozwieszał dekoracje.

- Mamo, dlaczego przygotowania sali jeszcze trwają? - zapytał.

- Bo zatrudniłam jakąś kretynkę, która nie potrafi nadzorować pracy innych, więc ja na ostatnią chwilę muszę wszystko poprawiać. Dobrze, że wcześniej była u mnie fryzjerka i kosmetyczka, bo w innym razie bankietu by chyba nie było. W dodatku popatrz, pracuję z imbecylami! - krzyknęła jak histeryczka, a ja pomyślałam, że przede mną stała najbardziej dystyngowana i sukowata kobieta, jaką kiedykolwiek spotkałam.

- Przecież wszystko już dobrze wygląda - pogłaskał ją po plecach.

- Bardzo. Kochanie, mógłbyś przez chwilę pokierować tymi debilami? Ja muszę się jeszcze przebrać i mam mnóstwo innych rzeczy do zrobienia, a ty masz taki sam tok myślenia, jak ja. Kiedy skończą robotę, mają się jak najszybciej zabierać, bo nie ręczę za siebie i zepsuję ich reputację, o ile mają dobrą - poprosiła go miło, jednak ja w jej głosie słyszałam tylko złość, wyższość i kolejny raz tego dnia poczułam się jak dziewczyna z niższych sfer, którą w zasadzie byłam, ale nie chciałam tego odczuwać w takim towarzystwie.

Calm My LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz