20. To już jest koniec

229 28 8
                                    

[11:27] Nate: Ethan, ci ludzie wiedzą, gdzie ukrywacie się z Sophie. Musicie jak najszybciej wrócić do Kalifornii.

Ta wiadomość obudziła nas następnego ranka, a po ogarnięciu jej treści poczułam, jak oblewają mnie zimne poty.

- Boże, Sophie, musimy jak najszybciej uciekać! - krzyknął roztargniony, a ja wyjęłam pierwsze lepsze ubrania i założyłam je w ekspresowym tempie.

Ethan przytargał walizkę i torbę podróżną, które znalazł w mieszkaniu, więc wrzuciłam tam rzeczy z szafy i inne nasze rzeczy. Po trzydziestu minutach zamykaliśmy drzwi do mieszkania.

- Mamy wszystko - powiedziałam dla pewności, po czym szybko wsiedliśmy do auta. Czekała nas kolejna długa podróż, ale byliśmy przerażeni, że już każde z nas było w niebezpieczeństwie i nie mieliśmy szans na defensywę.

- Nie wierzę, cholera - rzucał pod nosem, a ja byłam cała roztrzęsiona. Jechaliśmy już trzy godziny, ale nawet nie odczułam braku śniadania. Zajęta byłam rozmyślaniem, czy to wszystko dzieje się naprawdę. Mijały kolejne godziny. Ethan uparł się, żebym coś zjadła, więc zamówiliśmy cokolwiek przy McDrive i ponownie ruszyliśmy w drogę. Wcale nam się nie uśmiechało podróżowanie przez dwa dni tym cholernym autem.

Kiedy byliśmy już zmęczeni dziesięciogodzinną drogą, zatrzymaliśmy się w jakimś motelu. Wzięliśmy razem prysznic i zmęczeni położyliśmy się spać do jednego łóżka, przytulając się. Ethan słysząc mój płytki oddech uspakajał mnie, że wszystko będzie dobrze, ale jakoś nie wierzyłam. Miałam przeczucie, że wcale nie będzie.

Następnego dnia jak najwcześniej wyruszyliśmy w drogę. Ponownie śniadaniem nazwaliśmy zestaw nuggetsów i colę. Na szczęście dojechaliśmy na miejsce po upływie kolejnych dziesięciu godzin. Zaparkowaliśmy przed naszym blokiem i praktycznie wbiegliśmy do niego. Pukaliśmy, dzwoniliśmy-nic. Nate'a nie było. Postanowiliśmy jechać do Luke'a. Jego też nie było w domu. Za cholerę nie wiedziałam, co się dzieje. Ethan postanowił zadzwonić do mojego brata.

- Stary, gdzie jesteś? - zapytał, kiedy powitała go automatyczna sekretarka.
Chwilę później podał nam adres w wiadomości.

Kiedy już tam dojechaliśmy, poczułam zdziwienie, że Nate mógłby ukrywać się właśnie tam.
To było jakieś mieszkanie na podobnym odludziu, jak Ethana w Oklahomie.

- To miejsce jest dziwnie podejrzane, Nate nie ukrywałby się w takim miejscu - wyszeptałam. Blondyn spojrzał na mnie, a w momencie przed autem stanęło kilku mężczyzn w kominiarkach.

- Wysiadać - stuknęli łomem w przednią szybę roztrzaskując ją, a ja pisnęłam. - Raz dwa! - krzyczeli i bili łomami w auto. Dwóch otworzyło drzwi z mojej strony i siłą wyciągnęło z miejsca pasażera. Targali mnie do tego dziwnego mieszkania. Odwróciłam się, żeby zobaczyć, co dzieje się z Ethanem, i ujrzałam, jak wychodzi z auta i dostaje metalowym narzędziem po plecach. Krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać, ale zostałam uderzona w twarz.

Łzy lały się strumieniami z moich oczu, Sprayberry nie zasłużył sobie na coś takiego. Było mi żal, że wciągnęliśmy go w tą całą popieprzoną gierkę.

Zrzucili mnie na podłogę i wyszli, a ja mogłam zobaczyć, że pod ścianą siedzi mój skatowany brat. Wrzasnęłam przerażona widokiem mojego zakrwawionego brata i przeczołgałam się do niego.

- Nate - pisnęłam, bo strach tak ścisnął moje gardło. - Proszę cię, spójrz na mnie - płakałam.

- Sophie, przepraszam - jedynie to udało mi się usłyszeć, bo po chwili na podłogę rzucony został również Ethan, a ci chorzy ludzie popatrzyli na mnie z uśmiechami.

- On nie zawinił! - krzyknęłam do nich i z trudem wstałam. - Nie zawinił, słyszycie?! - łkałam. - To mi możecie tak zrobić, śmiało, zabijcie mnie, ale nie jego!

- Zamknij się kurwo - powiedział do mnie jeden. - Czekamy, aż przyjdzie szef, czy bawimy się z nią już teraz? - zapytał innego, a ja zamknęłam oczy. Chciałam przenieść się do innego miejsca, najmocniej na świecie.

- Szef już jedzie, więc chwilę możemy poczekać - oddał jakiś inny, a ja zaczęłam się zastanawiać, gdzie mógł być Luke. Miałam nadzieję, że żyje i nas uratuje.

Po chwili drzwi się otworzyły, a ja ujrzałam przed sobą kolejną postać w kominiarce.

- Mówiłem, że prędzej czy później zobaczę twój stanik, szmato - wycedził i rozerwał moją koszulkę, a ja zaczęłam szybciej oddychać.

- Nie dotykaj jej - wtrącił resztką sił Ethan, a ja nie byłam już w stanie powstrzymać łez.

- Obrońca dziwek? - zaśmiał się, po czym kopnął go w brzuch. - Za chwilę zobaczysz, w jaki sposób będę ją dotykał, gnojku - dołożył kilka kopnięć i splunął na niego.
- Myślałem, że będziecie na tyle mądrzy, że po prostu oddacie nam kasę, ale zwialiście. Zajebaliście nasze dwadzieścia tysięcy i myśleliście, że będziecie bezkarni? Otóż nie. Dzisiaj jest wasz koniec. A ty, mała - pokazał na mnie palcem - jesteś najdroższą dziwką, jaką kiedykolwiek miałem, więc skorzystają z ciebie wszyscy - mówił. - Simon, przeszukaj ich. Mogą mieć jakieś telefony - rozkazał. Pieprzony goryl sprawdził, co miałam przy sobie ja i Sprayberry, po czym oddał to "szefowi".
- Bardzo dobrze. Nie ma na co czekać, zróbmy to widowisko - zaklaskał w dłonie ten ich cały przewodnik, a reszta przeciągnęła Ethana pod ścianę. Nie wierzyłam w to, co miało się wydarzyć. Chciałam umrzeć. - Nate, kolego, popatrz, jak bezkarnie pieprzę twoją siostrunię! - krzyknął i zdarł ze mnie spodnie i stanik. - Tak czujesz się dobrze, szmato?! - uderzył mnie. Momentalnie drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Luke.

- Dlaczego dopiero teraz? - zapytał któryś z mężczyzn ubranych na czarno.

- Lepiej późno, niż wcale - uśmiechnął się i spojrzał na mnie, po czym ponownie się uśmiechnął. Nie rozumiałam, jakim był elementem w tej rozsypance, ale wiedziałam, że jestem skończona, a on wziął ich stronę. Chwilę po tym spojrzał w telefon, napisał coś i schował go do kieszeni spodni. Chciałam krzyknąć do niego, żeby mi pomógł, że później nie będzie im potrzebny i go zabiją, ale strach związał moje struny głosowe.

Moje majtki zostały zdarte, a po chwili zobaczyłam, jak ten pieprzony sadysta zdejmuje spodnie.

- Patrzcie, to będzie ciekawe! - krzyknął, po czym zaczął gryźć moją skórę na brzuchu, sprawiając mi ból. - Podniecasz mnie, kiedy widzę, że przeze mnie cierpisz - rzucił, a po chwili zaczął robić swoje. Płakałam i próbowałam się wyrywać, ale to sprawiało jeszcze większy ból. Odczuwałam wstyd, wszyscy patrzyli, jak byłam gwałcona i mieli z tego niezłą frajdę. Momentalnie telefon któregoś z nich zaczął dzwonić. Luke wybiegł i odebrał, a reszta zapatrzona na poczynania "szefa" sama chciała być na jego miejscu.

Wszystko stało się tak szybko. Ethan wstał spod ściany i odciągnął mojego kata na bok, zaczęli się bić, reszta zaczęła pomagać prowokatorowi, wyrządzali jeszcze większą krzywdę blondynowi i zapewne chcieli doprowadzić go do gorszego stanu, niż w jakim znajdował się Nate. Leżałam sponiewierana na tej podłodze i płakałam. Nagle do budynku wtargnęła policja, celowali broniami w mężczyzn. Z tego wydarzenia pamiętam już tylko słowa jakiejś funkcjonariuszki, która powiedziała do mnie, że to już jest koniec.

Calm My LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz