- Dzień dobry - powitałam Ethana pijąc swoją poranną kawę. Ja siedziałam już przy stole, byłam ubrana i umalowana, a on jeszcze przecierał oczy. Coś odburknął, widocznie zły o sytuację z poprzedniego dnia, więc postanowiłam mu trochę dokopać.
- Borussia wczoraj wygrała. Pięć do jednego - wyszczerzyłam się, a on gwałtownie zwrócił na mnie uwagę.- Co? - zapytał piskliwym głosem.
- No oglądałam meczyk - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, a on ciskał we mnie piorunami z oczu.
- Tak? Nie lepiej było od razu odpuścić? - warknął zdenerwowany.
- Może wiedziałam, że uniesiesz się dumą i przewidziałam przebieg całej sytuacji, bo chciałam się ciebie po prostu pozbyć?
- Jesteś beznadziejna, Sophie.
- Punkt dla mnie - puściłam mu oczko i wypiłam kawę.
Chwilę poczytałam, pooglądałam i kiedy wyczerpałam zapas aktywności na cały dzień, postanowiłam wyjść zapalić.
Byłam odcięta od całego świata, ale to było dobre z jednej strony, bo nie lubiłam towarzystwa. Zawsze musiałam udawać przed wszystkimi. Dlatego też moja samotność miała jeden defekt o imieniu Ethan. Gdybym była sama, miałabym mnóstwo czasu na chwile słabości, płaczu, myśli autodestrukcyjnych. On nie pozwalał mi o tym myśleć, bo cały czas przeszkadzał.- Księżniczko, pojedziesz ze mną na zakupy? - wyszedł z mieszkania i usiadł na małej ławeczce obok mnie.
- Może - zaciągnęłam się i wypuściłam dym z płuc prosto w jego twarz.
- Wiesz, że tak robi się osobom, które nam się podobają? - uniósł lekko prawą brew w cwaniackim uśmieszku.
- Mój błąd - wyszczerzyłam się sztucznie. - Dobra, kupimy jakieś rzeczy na obiad.
- Właśnie o to mi chodzi, geniuszu - prychnął. - To jedziesz? - zapytał.
- Taa. Daj mi tylko skończyć - oddałam. On wstał, a ja dopaliłam swoją cienką truciznę.
***
- Hej, panie psychologu - zaczęłam siedząc już w aucie. - Ty nie pracujesz przypadkiem?
- W swoim zawodzie? Na razie nie. Każdy mówi, że jestem za młody na pomaganie innym, bo co ja wiem o życiu - zacisnął dłonie na kierownicy i przygryzł dolną wargę.
- Oh, kaszana - rzuciłam.
- To tak samo, jak z klubami. Często dostawałem jakieś szanse od miejscowych klubów, ale każdy uważa, że jestem za niski - syknął.
- Bo jesteś niski - nie pomagałam, ale chciałam, żeby wiedział, jaka jest prawda.
- Odezwała się wysoka - rzucił mi zabójcze spojrzenie, więc postanowiłam siedzieć cicho.
Przez resztę drogi śpiewał nam nie kto inny jak Drake. Podejrzewałam, że głupek jest jego fanem.
Zaparkował na parkingu przez supermarketem, po czym wyszedł i otworzył mi drzwi, standard. Po chwili razem weszliśmy przez rozsuwane drzwi, a Ethan wziął duży wózek na zakupy.
- Jak będziesz wredna, to cię tam wrzucę - zagroził, kiedy przechodziliśmy alejką z warzywami.
- Nie groź mi, tylko powiedz, co mam kupić.
CZYTASZ
Calm My Life
FanfictionJak to jest być mną? Mogę śmiało odpowiedzieć, że nie jest łatwo. Zbyt szybko straciłam wiele rzeczy. Udawałam spokój, próbowałam zwyczajnie funkcjonować, ale co czułam, wiedziałam tylko ja. Kiedy padłam ofiarą stalku, byłam w niebezpieczeństwie. Po...